piątek, 27 maja 2011

Wolne.

Cały dzień dla mnie. Tyle godzin niestety nie do końca wykorzystanych. Jak jestem u wujka to mam każdą minutę zaplanowaną. Nie próżnowałam dzisiaj, ale kiedy mam wolne to w głowie biją się myśli czy posprzątać, czy pobiegać, czy obejrzeć jakiś śmieszny serial, czy wyżreć pół lodówki. Dużo czasu było więc zaliczyłam dzisiaj wszystko. Jest piątek. Ostatnio spędzam je siedząc w domu i nie robiąc specjalnie nic ciekawego. Zauważyłam, że kiedy Marka nie ma w zasięgu to ja nie wiem czym mam się zająć. Mam parę zaległości z pewnymi sprawami, ale one są duże i robię je na bieżąco codziennie i czasem nie mam siły robić w kółko tego samego. Powinnam sobie znaleźć nowe hobby? Taka praca domowa nie służy mojemu rozwojowi :/

Słucham cudownej muzyki... spokojnej, wywołującej we mnie bardzo pozytywne, szczęśliwe uczucia. Pewnie mało Was to interesuje, ale sobie tu zrobię listę, a nóż widelec się komuś coś spodoba :)

True
Journey To The Past
Up & Down
Again
Baby I Love You
This is Love
I'll Be Your Love
Saving All My Love For You
Superhuman
Mad
Speechless
I Run It
Keep Dancin On me
Any Time, Any Place
Heaven Sent

Tyle wystarczy... miłego słuchania jeśli się ktoś skusi :)

niedziela, 22 maja 2011

Mniej i mniej...

... i coraz mniej tutaj zaglądam.
Jestem wykończona po całodniowym siedzeniu na słońcu. Będzie piekło i to tak dobrze. Niestety usmażyłam się tylko z tyłu więc ja nadal widzę tylko białe mięso. To dopiero początek a mi już ciężko z tymi upałami. Czuję się wiecznie brudna i zmęczona i nawet te parę szmat, które mam na sobie ciążą mi jak zbroja rycerska.
Mam zaszczyt pochwalić się nabyciem kasku i kurtki na motor. Pewnie to dotrze do mnie jak już trzeba będzie jechać. Teraz przeraża mnie fakt, że strasznie w tym gorąco (może nie kiedy się jedzie) i że źle wpłynie to na moją koordynację ruchową podczas jazdy. Nic to, wyjdzie w praniu i obym tylko nie musiała się uczyć na błędach!
16 tygodni. To czas jaki sobie dałam na doprowadzenie się do ładu. W sensie, że staram się nad sobą pracować. Ułożyłam nawet grafik tylko trzeba zaznaczać, porównywać, wyciągać wnioski i likwidować niedociągnięcia. Ten tydzień (pierwszy) kiepsko wypadł. Pocieszam się, ze początki są zawsze złe, a potem przychodzi weekend i wychodzi, że jest wtedy jeszcze gorzej. Lenistwo, lenistwo i jeszcze raz lenistwo!!! Trzeba coś z tym zrobić, z drugiej strony ile mi zostanie uciechy z tego życia, poza tym nie mogę za wysokie poprzeczki sobie stawiać bo szybko stracę motywację a tego byśmy nie chcieli. Na 25 pozycji tylko 4 wypadły dobrze. Coś w tym wyniku jest, co sprawia, że mam ochotę bardziej się postarać w nadchodzącym tygodniu. Ciekawe...

piątek, 13 maja 2011

Nie wiem co.

Wypuścili na rynek lalki Kena. Ja miałam takiego bruneta, gdzie włosami była pomalowana głowa. Teraz jest blondyn z prawdziwymi lalusiowatymi włosami. W sumie stara nie jestem, a przeraża mnie fakt, co się dzieje z obecnymi dziećmi. Nawet! pomyślałam sobie czy dam radę namówić swoje dzieci na oglądanie Bolka i Lolka czy spławią mnie przełączając na jakiś program gdzie banda sterydowych potworów uprawia mordobicie.

Ostatni tydzień był dla mnie ciężki do przebrnięcia. Różne dziwne przypadki jak kac po dwóch piwach, złapanie przez kanarów, czy nawet ta głupia pogoda doprowadza mnie do szału. Doprowadzała, bo w chwili obecnej jakoś taka wyciszona jestem. Przyjmuję wszystko na klatę i nie jest źle tylko... nadszedł czas comiesięcznego tygodnia beksy. Rozklejam się zbyt często i czasem aż mi wstyd że taka ze mnie pipa pipa. Powróciłam do oglądania Grey's Anatomy. Skończyłam oglądać w dość kiepskim momencie i teraz, no cóż... pół dnia ryczę przy oglądaniu.

Chwilowo nabieram mocy urzędowej. (Bardzo) powoli (ale jednak) idę do przodu starając się robić jakieś drobiazgi. Dzisiaj na przykład wzięłam zalegające parę miesięcy puzzle z Sydney. Wsadziłam w antyramę i teraz zupełnie ładniej to wygląda, nawet jeśli niebo jest nadal niedokończone. Nie przeszkadza mi to. Zawsze będzie można się za to niebo zabrać.

Jest mnóstwo rzeczy które bym chciała żeby przerodziły się w nawyk. Niestety nie jestem zdolna do samozaparcia, więc próbuję robić coś w stylu grafiku. Powinnam nawet pierdnięcia zaznaczać. Te wszystkie zajęcia są skonstruowane na najwyższych obrotach. Gdzieś tam zawsze noga mi się powinie, zaczynam od początku, a potem się zastanawiam, czy nie lepiej coś robić zamiast wiecznie coś notować. Czasem się zastanawiam jakim cudem ja się jeszcze uchowałam w tych czasach.

czwartek, 12 maja 2011

...

Żeby nie było, że mi palce ucięło i nie mogę pisać. Mam chwilkę coś maznąć, chociaż specjalnie żadnych tematów wartych wspomnienia. Dzisiaj mam dzień wolny, pełno rzeczy do zrobienia, a tymczasem ja... próbuję wyleczyć kaca po dwóch piwach. Tego się po prostu nie spodziewałam. Może godzinkę się prześpię i wrócę do żywych.
Nie mam co więcej dodać, tak więc... cześć jak czapka ;)

wtorek, 3 maja 2011

Nie chwal dnia...

...przed zachodem słońca.
Jestem miło zaskoczona faktem, jak bardzo nie wyszły moje założenia kątem spędzania majówki. Na prawdę byłam przygotowana na siedzenie w domu z laptopem, spięcie że nie chcę jechać z całym towarzystwem na całonocnego grilla i na ogólne zamulanie. A tymczasem (borem, lasem) okazało się, że Maniuś również nie pojechał. Majówka upłynęła pod hasłem "dżast de tu ow as". Pogoda była okrutna (deszcze, nawet śniegi) dlatego możliwość kreatywnych wyjść z domu była ograniczona. Dużo czasu spędziliśmy w domu i troszkę się poczułam jak stare dobre małżeństwo.. w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bez imprez, znajomych w końcu czuję się wypoczęta i z jakimś takim rozjaśnionym umysłem. Zapewne by ktoś powiedział, ze się starzeję... być może.


Mam ostatnio bardzo dziwne, aczkolwiek miłe sny. W pierwszym (wczoraj w nocy) śniło mi się że chodziłam do szkoły z ciężarną Weroniką. Normalnie w ławce siedziałyśmy. Dziś w nocy śniło mi się, że chodzę z Weroniką (nadal ciężarną) po osiedlu i unikamy mojej mamy jakby na coś miałaby być zła. Potem znalazłam się w przychodni z moją córeczką. Była mną kiedy byłam mała i dokładnie w tym wieku jak tutaj na zdjęciu i taka sama, tylko fajniej ubrana i uśmiechała się cały czas. Może podświadomie mi się instynkt macierzyński rozwija? :) he he instynkt ciociowy jest już w zaawansowanym stadium, tylko te mamy jakoś daleko są ciągle!!!