niedziela, 28 kwietnia 2013

Przejściówka.

Kiedyś to się nazywała wiosna, a teraz nie wiadomo co. Raz 30 stopni, raz 10. Matka natura nie może się zdecydować czym nas uraczyć. Ludzki organizm nie jest przyzwyczajony do gwałtownych zmian, więc te skoki temperatury są zabójcze. W gruncie rzeczy czuję się po prostu zmęczona, odłożyłam na bok różnego rodzaju aktywności, przez co jeszcze bardziej błądzi mój system wewnętrzny. Aczkolwiek zdarzają się wyjątki i na przykład poleci w telewizji Karate Kid i wtedy zrobię trochę brzuszków. Niestety to maks co może ze mnie wyjść, wszystkie fikołki i szpagaty robię w głowie.

Czytelnia:
Miniere Isabelle "Zwyczajna para". Szybka lekka książka, z odrobiną ironii i humoru. Daje ludziom wskazówkę jak się w związku NIE zachowywać. Jako kobieta mogłabym ponarzekać na płeć męską i mam nawet mocne asy w rękawie, ale każdy medal ma dwie strony. W tym przypadku to babeczka grała tą złą rolę i niestety muszę przyznać, że coraz więcej takich jaszczurek chodzi po tym świecie. Facet od momentu kupna nowej ławy do salonu zaczyna zwracać uwagę na swoje życie emocjonalne i dochodzi do wniosku, ze jest bardzo płytkie i chce je zmienić. Jednak jego (piękna i inteligentna, będąca spełnieniem marzeń, każdego mężczyzny), żona ma inne argumenty, córkę, której on nie chce stracić i dobrą adwokatkę. Punktem kulminacyjnym była jego rozmowa z szefem, który martwił się o wykorzystywanie swojego pracownika przez innych współpracowników. Wypowiedź trzeba po prostu w całości przeczytać:

Umieć mówić nie, to zaakceptować myśl, że nie wszystkim się podobamy. Często się zgadzamy, żeby się przypodobać. Nie odwołujemy się do rozsądku, ale do obawy, że zostaniemy źle osądzeni. Nie zastanawiamy się, czy przysługa, której się od nas oczekuje, jest uzasadniona. Zastanawiamy się, jak będziemy osądzeni w przypadku odmowy. Nie mówię, że masz wszystkiego odmawiać, mówię, że powinieneś dokonywać selekcji. Mamy mózg, a zapominamy się nim posługiwać. Unikanie odmawiania z obawy, że się nie spodobamy, nie tylko nie jest rozsądne, jest daremnym trudem: i tak w końcu zostaniesz źle osądzony, będziesz brany za kogoś komu brakuje osobowości... albo za fagasa. Tak czy inaczej będziesz cierpiał.

Tak więc, kiedy jego żona (po odmowie uprawiania z nią zwierzęcego seksu) zostawiła go na miesiąc samego, żeby przemyślał swój błąd, on tak na prawdę odżył na nowo i postanowił walczyć o siebie, nawet znalazł kogoś kto mu to szczęście daje. Powieść zakończyła się podjęciem przez niego decyzji o rozwodzie. Konkretnie nie znamy dalszych losów bohaterów, może i dobrze, chociaż mały niedosyt jest.

Z racji braku komputera moje wszystkie szafki, ciuchy, pierdółki, zostały skrzętnie przewertowane, poukładane tudzież wyrzucone. Teraz odczuwam nudę, chociaż już niedługo. Majówka minie w klimacie wyjazdowym, aczkolwiek mam dosyć wycieczek, a później będzie dużo pracy, inwentaryzacja (czego nienawidzę) no i mam nadzieję szybka wyprowadzka, potem siora przyjeżdża i nim się obejrzę, powoli będzie się kończył czerwiec, a jeszcze maj się nie zaczął.

piątek, 19 kwietnia 2013

Czytelnia

Się narobiło. Moje prezenty urodzinowe głównie składały się z wina i książek. Dobrze, że wszyscy się pytają czy już przeczytałam, a nie czy już wypiłam. W każdym razie muszę się chyba na wino przerzucić, zwłaszcza, że jest zdrowsze, aczkolwiek latem schłodzone piwo nie ma sobie równych. Trochę zboczyłam z tematu bo o książkach tu miało być.

Marc Roche - Ostatnia Królowa. W końcu przebrnęłam przez tą biografię. Na początku czytało się bardzo dobrze, a później zbyt historycznie. Zważając na fakt, że z historii nigdy nie byłam dobra to i tak dobrze mi poszło. No i oczywiście polityka, to również nie jest to, co mnie kręci. Szkoda mi było jednak poprzestać na połowie książki. Ktoś kto ma styczność z Londynem i trochę się obył z tą kulturą na pewno będzie miał większą frajdę z tej lektury, mnie denerwowało, że nie wiem co jest gdzie i dlaczego.

Janusz Świtaj - 12 oddechów na minutę. Też biografia. Opowiada o chłopaku, który miał wypadek na motorze i w wyniku tego został sparaliżowany od szyi w dół. W pierwszej kolejności powinien to przeczytać każdy, kogo pasją są motory, a tym bardziej szybka jazda. Teraz nie nazwę takiego człowieka dawcą, tylko egoistą. Pięknie jest ukazane jak bardzo trzeba poświęcić czas, siły i pieniądze by choć trochę umilić życie osobie niepełnosprawnej. I w sumie przez ta książkę, można sobie chociaż trochę wyobrazić co czuję ktoś przykuty do łóżka, jak mijają dni, i co siedzi w głowie wiedząc, że nie ma zbyt wielu perspektyw.
 
Teraz zaczęłam czytać kolejne dwie książki. Jedna jest o kobietach dyktatorów. Dostałam ją od kolegów Marka i nie wiem czy to jakaś aluzja do mnie była czy nie, ale jak wiadomo każda głowa ma swoją szyję, która kręci na różne sposoby. Zapewne nie będę czekać do końca całej książki tylko będę się wypowiadać na temat tych pań i tych panów. Druga książka jest troszkę lżejsza i opowiada o związku, w którym kobieta jest jędzą, a facet nie wie co ma zrobić, żeby się od niej uwolnić i przy tym nie stracić córeczki.

środa, 17 kwietnia 2013

Wiosna ejże Ty!

Nareszcie. Zrobiło się ciepło, można zmienić odzienie, obuwie, nakrycia głowy. Tyle że, od godziny mniej więcej 9 rano, do około 18. Potem wszelakiego rodzaju powiewy niszczą klimat. No i przede wszystkim! Gdzie są pąki i liście? Wyszły krokusy, wyglądają pięknie, ale to wszystko w tym temacie.

Jest słońce, są i pierwsze grille. Mogłabym tak na nich przesiadywać godzinami, dniami i latami. Niestety dorobiłabym się wielkiego bebecha i cienkiego portfela. Fajnie jest sobie siedzieć na osiedlu, rzut beretem do domu, jak na wsi co najmniej. No i to jest to czego się obawiam wyprowadzając się stąd. Wszyscy będą daleko. No ale trzeba sobie radzić, w końcu można jeździć na balangi do okolicznych wsi.

Przestało mrozić, więc okres joggingowy uważam za otwarty. Od razu sobie założyłam żeby przebiec dystans biegu solidarności i udało mi się nawet, teraz tylko problem żeby skrócić jego czas. Dla wyjaśnienia jest to 5,2 km i póki co zajmuje mi to 38 minut, dwa razy tyle co chłopakom, no ale nie mam jakiś specjalnych ambicji. Nawet nie zakładam, że we wrześniu wystartuję.

Padł mi kompletnie komputer. Z jednej strony dobrze bo w końcu mam porządek w pokoju i nawet paznokcie pomalowane u nóg, ale żeby coś tu nabazgrać to już nie było jak. Niestety wydaję mi się, że nadejdzie taki moment kiedy będę musiała sobie kupić nowy sprzęt i to mnie przeraża, bo tych wydatków się robi tyle, że aż strach pomyśleć.

Poszliśmy z Markiem się trochę odchamić, to znaczy do teatru. W pierwszej kolejności komiczną sceną było moje wyjście z domu w pięknych zamszowych butach na obcasie. Ponieważ troszkę mi obcierały kostkę to stwierdziłam, że włożę sobie wkładki pod piętę, niestety w aucie od razu musiałam sobie je zerwać, bo leciałam do przodu. Poczułam się jak taka niezaradna mała żyrafa, która nie wie jak stawiać pierwsze kroki. Przypomniały mi się te biedna modelki w tych butach dziwnych... upokarzające.

No, ale bez tych wkładek jest całkiem spoko, więc może będą jeszcze ze mnie ludzie. Wracając do tematu, sztuka "Ziemia obiecana" Władysława Reymonta w reżyserii Jana Klaty. Bardzo dobrze zagrana, wymyślona, zrobiona, same znane twarze, no jednym słowem rewelacja. Żałuję tylko, ze nie jestem takim osobnikiem mądrym który wie dokładnie o co chodzi w każdej scenie. Myślę, że to może być przez wzgląd na to, że na polskim nie lubiłam czytania ze zrozumieniem, aczkolwiek miałam z tego dobre oceny, jednak musiałam to umieć, teraz człowiekowi ciężko wysilić mózgownicę, żeby coś pojąć, rozwinąć się, a przede wszystkim odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: co autor miał na myśli?

Babcine opowieści.
Ostatnio Babcia opowiadała, że kiedy miała 6 lat to mówiła wierszyk dla prezydenta Ignacego Mościckiego. Mimo tego, ze z pamięcią krucho to wierszyk pamięta.

Władysław Syrokomla - Niepiśmienni
Ja nie zazdroszczę , uchowaj mnie Boże
nic nikomu na tym bożym świecie
jednego tylko pozazdrościć może,
że wy panowie pisać umiecie.

Dajcie mi pióro i kartkę białą
nauczcie piórem wodzić w potrzebie
tożby latało, tożby latało
jak błyskawica po ciemnym niebie!

Wszystko co boli, co cieszy szczerze
co sam zobaczę, co mi kto powie
wszystko bym wiernie kładł na papierze
dumka po dumce, słowo po słowie.

Spisałbym widok bożego świata
każdy tak piękny, każdy tak odmienny
a teraz wszystko marnie ulata
bom nie uczony, bom niepiśmienny.

Spisałbym najpierw ptasząt słóweczka
Ranne skowronka Zdrowaś Maryja
Wydałbym pismem co szumi rzeczka
Gdy się w strumykach piana rozbija

Co mówi z wiatrem kłosista niwa
Jak ryczą woły, jak beczą stada
Jak dzwon kościelny ludzi przyzywa
A potem mrucząc sam z sobą gada

Ludzie gotowi wyśmiać biedaka
nie rozumieją jego przyczyny
a czasem myśl przychodzi taka:
żem niepiśmienny to nie z mojej winy.

Lecz pióro nie wyskrzypi spod serca mowy
a papier milczy jakby mur ścienny-
dumki, gołąbki bywajcie zdrowi
ja was nie schwycę jam niepiśmienny.

 Babcia tylko kawałek mówiła, ale po przeczytaniu całości spodobał mi się jeszcze bardziej. W sumie mogłabym się z nim utożsamiać jak mam dziurę w głowie siedząc tu i próbując coś napisać sensownego. A tak w ogóle, myślicie, że jakieś dziecko za 80 lat byłoby tak samo dumne mówiąc dzisiaj wierszyk przed prezydentem?

Szukając tego wierszyka znalazłam bardzo fajne stronki do przeglądnięcia. Jedna z ciekawostkami historycznymi a druga dla miłośników kultury kresowej. Kto by pomyślał, ze coś takiego mnie kiedyś zainteresuje. Zapewne będę się tu afiszować z moją nową wiedzą.