piątek, 12 stycznia 2018

Spać!

Jest późno, a ja zamiast iść kulturalnie spać, to zgrywam mojemu dziecku "Dzwoneczka". Bycie matką jest dla mnie destrukcyjną sprawą. Na dodatek pobieranie nie powiodło się z braku miejsca na dysku. Ech, to chyba znak z niebios, żebym trochę poukładała priorytety. Elektronika ostatnio ze mną nie współpracuje, nad czym ubolewam.

Jestem całkiem zadowolona z mijającego tygodnia. Parę rzeczy udało mi się zrobić i przy tym nie zwariowałam z wyczerpania. Myślę, że to zasługa codziennego dosypywania do owsianki kakaa. Pewnie to nie jest najlepsza forma na energię, ale od czegoś trzeba zacząć. Właśnie zrobiłam zamówienie w aptece na różne suplementy życiodajne i prawie pięć stówek pękło. Paranoja!

A wymiana szkiełka w telefonie jedyne 300 złotych. Jak żyć, ja się pytam?!?!

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Do bani.

Wspaniałości w nowym roku ciąg dalszy. Tym razem zepsułam sobie telefon. Dopiero drugi tydzień się zaczął, a mnie już szlak trafia. Jak tu trzymać głowę do góry, kiedy się ciągle o coś potykasz. Już nie wiem jak to wszystko zebrać do kupy.

Muszę przejść na dietę zdrowotną, żeby w końcu funkcjonował mój organizm. Ciągle słyszę, że coś jest złe i szkodzi zdrowiu. Ostatecznie dobija mnie frustracja i stres wywołany jedzeniem, bo wychodzi na to że nawet powietrzem nie można się żywić bo zasyfione. Zostaje tylko żyć miłością.

Byliśmy wczoraj na zakupach i załamałam się jeszcze bardziej. Biedny Krzysiek nie mógł niczego. I nie chce ani jajek niespodzianek, ani żelków, ani innych "rarytasów" dla dzieci, on chciał tylko różnego rodzaju owoce i warzywa... i parówki. To nie, bo wzmaga śluz, to nie bo napryskane, to nie bo z Hiszpanii, to nie bo spleśniałe.
Normalnie meksyk z tym wszystkim. Jak tu kulinarnie rozwinąć dzieci? Sama mam dosyć.

Do tego zestawu dodajmy jeszcze grzyba na oknach i plagę rybików, dosłownie wyskakują zewsząd.
Ogarnia mnie ogólne, noworoczne obrzydzenie do wszystkiego.

środa, 3 stycznia 2018

Nowy.

Nowy tydzień, nowy miesiąc, ba! nowy rok. I to by było na tyle. Reszta została po staremu. Do pakietu chorych w moim domu dołączyłam również i ja. Chorowanie samo w sobie jest wykańczające, a co dopiero kiedy w tym samym czasie musisz się zajmować chorymi dziećmi. Dzisiaj już zasypiałam na stojąco. Udało mi się na chwilkę przymknąć oko, ale kosztem Krzyśka który ciągle siedzi przy bajkach. Z racji, że Igor jest 5 razy bardziej wymagający niż zazwyczaj, Krzychu zrezygnowany, że coś się ode mnie doprosi poszedł posprzątać po sobie zabawki - SZOK.

Byłam nakręcona na wzięcie się w garść, ale demotywują mnie nawet najmniejsze potknięcia. Jednak nie tracę nadziei, tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo po stanie chłopaków to przyszły tydzień też posiedzimy w domu.

Nie wiem czy mi się dobrze wydaje, czy blogger miał zniknąć z internetu? Hmmm...