poniedziałek, 25 lutego 2019

Pogrzeb

Ten moment kiedy jest Ci cholernie przykro, a na każdym kroku spotykasz znajomych niewidzianych od lat i masz ochotę zadać "100 pytań do...". Nigdy na tak pięknym pogrzebie nie byłam. Ja nie mam licznika w głowie, ale chodziły słuchy, że ponad 200 osób się pojawiło, większość z białą różą w ręku szło do kaplicy jakby wojsko maszerowało. Dużo osób w barwach Śląska i odpalone race, bo Mareczek sobie tak życzył.
Dochodzę do wniosku, że najlepszym odbiciem tego jakim byliśmy człowiekiem za życia, będzie właśnie nasz pogrzeb.
Myślę o tym dużo, a jednak dalej nie mogę w to uwierzyć.

Należałoby wyciągnąć wnioski z tej smutnej sytuacji.

czwartek, 14 lutego 2019

Bad day

Dzisiaj walentynki. Przymusowa życzliwość. Nigdy nie lubiłam tego dnia, a od teraz nie będę go lubić jeszcze bardziej. Odszedł mój dobry kolega, chorował na to samo co Tata. Nie mogę sobie miejsca znaleźć.
Był wchodzącym uśmiechem.

niedziela, 10 lutego 2019

Nie ma tego złego...

No właśnie rzadko w ostatnich czasach się zdarzały takie objawienia pozytywne, a tu takie cudo zostało wynalezione i to przez tego cholernego zęba. Kolejnego dnia po wyrwaniu dostałam okres, czas w którym moje ciało, oraz głowa żyją zupełnie swoim życiem i jest w stadium autodestrukcji. Doskwiera mi wszystko, nerwy mną szargają, mam ochotę kogoś udusić.
Ból zęba, całej szczęki, głowy, wnętrzności, myślałam, że eksploduje. Wieczorem nie wytrzymałam i wzięłam kulki homeopatyczne z przeznaczeniem na zęby. I co? Cały dzień mi to zajęło zanim się zorientowałam, że mam okres a mnie nic nie boli. Zazwyczaj 2 dni miałam wyjęte z życiorysu, a kolejne 3 się snułam jak smród po gaciach, a tu nic. Żaden dramat, i nawet humorków nie miewałam złych.

Okropnie dużo pracy przede mną, a czasu mało. Nadal nikt nie wynalazł sposobu, żeby wydłużyć dobę?

wtorek, 5 lutego 2019

Ząb.

Jest wtorek, mój dzień wolny. Rano miałam wyrywanego zęba, więc można sobie wyobrazić moje samopoczucie. Nie dość, że mnie boli, jestem głodna, dzieci po mnie skakały, to znowu straciłam mój dzień. Chyba muszę go przełożyć na czwartek.

niedziela, 3 lutego 2019

W końcu.

Piszę tą notkę na telefonie. Wspaniale, choć boję się, że mogą się tu pojawiać niepożądane treści. Jak ktoś może się uzewnętrzniać na każdym kroku to w końcu zaczyna bzdury pisać, może mniej przemyślane formy. Pożyjemy, zobaczymy.

Ja wiem, że jestem mistrzynią wymówek, ale na prawdę potrzebuję odrobiny spokoju w życiu, żeby chociaż trochę poukładać sobie sprawy, jakieś drobne nawyki wyrobić.
Teraz próbuje przeżyć ząbkowanie Igora. Gorączka, płacz, marudzenia. W nocy co 15 min się budził. Ominęło mnie dzisiaj spotkanie z dziewczynami z liceum. Jest mi strasznie smutno. Mam znowu to uczucie, że coś mi ucieka między palcami, że moje życie się już skończyło i teraz tylko dom i rodzina. Padło hasło, żeby się widywać częściej niż raz na parę lat. Może w końcu będę miala gdzie iść w mój wolny wtorek. Do tej pory o nim zapominalam, albo załatwiałam sprawy zamiast się rozerwać. Może powoli nadchodzi nowa era.