sobota, 28 września 2019

Pogrzeb

Na początku tygodnia byłam na pogrzebie koleżanki z klasy. Nie miałyśmy zbyt zażyłych relacji, ale jej śmierć mnie bardzo poruszyła. Bardziej niż mogłabym się tego spodziewać. Była matką trójki maluchów w podobnym wieku do moich chłopaków. Odkąd zobaczyłam te dzieci na pogrzebie nie mogłam przestać płakać aż do końca ceremonii. Ból głowy trzymał mnie trzy dni. W nocy spać nie mogłam, rano budziłam się z myślą o niej. Nie wiem czemu tak się działo. Emocje już trochę opadły, chociaż siedzi mi to w głowie. Czasem sobie myślę że to chyba jakiś znak...

poniedziałek, 16 września 2019

Wesele.

Dosyć późno dostaliśmy zaproszenie na imprezkę weselną, ale całkiem sprawnie wszystko wyszło. Nie przepadam za takimi imprezami, ale powinność trzeba spełnić. Tym razem mogłam się trochę urwać z racji, że znajoma była z maleństwem i szybciutko wylądowała w pokoju hotelowym. Na szczęście gadanie matki z ciotką tak nie przeszkadzało jak głośny Dj i jego muza.
Nie czułam się najlepiej. Ciężkie jedzenie, bolący kręgosłup lędzwiowy, szpilki, zmęczenie i na dodatek myślę, że mam zwichrowanego palca u nogi. Mimo wszystko nawet chwilę potańczyłam, chociaż nie z własnej chęci, ale się w życiu nauczyłam, że bardziej krępująca jest odmowa tańca niż chwila na parkiecie.
Niestety odchorowałam tą imprezę cały weekend. Dopiero pod wieczór w niedzielę czułam się względnie. Jak zwykle zadziałała niezawodna cola z paluszkami.

Karate odeszło w niepamięć. Jest mi przykro, chociaż głównie dlatego, że to moje życiowe marzenie. Teraz pracujemy nad piłką nożną, może coś się z tego urodzi.

środa, 11 września 2019

Marzenia.

Mam całą listę swoich celów które chciałabym osiągnąć i wielką nadzieję, że kiedyś w końcu się ogarnę i je zacznę odhaczać. Ciągle nie czuję się na siłach, ciągle czekam na bardziej odpowiedni moment, na większy przypływ gotówki, oby nie do usranej śmierci.
Wczoraj byliśmy z Krzysiem na zajęciach z karate. Grzał ławkę, ale mam nadzieję, że przebrnie zawstydzenie i dołączy do dzieciaków. No i wychodząc ze szkoły zaczepił nas instruktor łucznictwa. Także ten... jest szansa, że się przemogę i pójdę trochę potrenować. Może nie będę czekać z wszystkimi marzeniami do emerytury. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej wiadomo jaką mam naturę. No ale trzeba to zmienić, może to dobry początek będzie.

poniedziałek, 2 września 2019

Wrzesień

Wczoraj byliśmy na urodzinach u Krzysia koleżanki w wiosce indiańskiej Pocahontas. Uwielbiam takie klimaty. W sumie na trzy godziny pobytu to prawie cały czas dzieciaki miały zadania które organizowała im 'indianka'. Krzyś jakoś nie mógł się wkręcić w zabawę ,więc poszłam razem z nim. Och jak ja żałuję , że od samego początku mnie nie było. Ich opiekunka (I chyba wszystkie osoby tam pracujące) miały tak wspaniałe usposobienie, że mogłabym tam z nimi przebywać ciągle. Zapragnęłam się trochę wyciszyć... I nauczyć strzelać z łuku.

Wrzesień to jakby drugi Nowy Rok, tylko jakiś taki bardziej motywujący. W styczniu na kacu, z obżartym brzuchem ciężko jest coś ogarnąć. Dziwię się, że ludzie nadal wymyślają postanowienia noworoczne, które chcą wcielić w życie już 2 stycznia (1.01 jeszcze zdychają).
Byłam bardzo nastawiona pozytywnie, niestety ból  głowy ostudził mój zapał. Myślałam, że znowu się skończy dwudniowym zdychaniem, ale zmierzyłam sobie ciśnienie (96/69) i zrobiłam kawy. Pewnie mogłam to wcześniej zrobić, ale nie mogłam się zwlec z łóżka. Dobrze że Igorowi do szczęścia było potrzebne tylko bajki i skakanie po mamie, więc nikt szczególnie nie ucierpiał. Wzięłam się w garść i zrobiłam najistotniejsze rzeczy zaplanowane na dzisiejszy dzień. Wspaniałe uczucie.

Przyszedł taki piękny moment kiedy moje młodsze dziecko, tylko dwuletnie, samo przyszło, przytuliło się i powiedziało że kocha <3