czwartek, 31 grudnia 2015

Ostatni raz.

Nie będę się rozwodzić długo, bo spać mi się chce. Sylwester dzisiaj i po prostu chciałam tu coś napisać po raz ostatni w tym roku. Kiedyś miałabym to w głębokim poważaniu, ale robię się sentymentalna.
Doszłam do wniosku, że nie ma co analizować minionego roku, tylko trzeba się nastawić na to co ma przyjść. Zostaje mi miesiąc względnie wolnego czasu, bo od lutego wracam do pracy na pół etatu. Trochę mnie to przeraża, ale z drugiej strony należałoby wrócić do normalnego funkcjonowania.

Postanowienia noworoczne? Nigdy się ich nie trzymam, a nawet od dłuższego czasu takowych nie miałam, ale w sumie, to co mi szkodzi?
- trzymać się swojej diety 
- powrócić do regularnych ćwiczeń.
- pozbyć się listy z zaległościami
- pozbyć się hashimoto (głównie mgły mózgowej)
Przyziemne to takie, bez żadnego głębokiego przesłania dla świata. 
W tamtym roku chciałam przestać marudzić... nie wyszło. Może w tym roku? ;)
W innych latach mojej kadencji pisania bloga nie było żadnych wpisów z Sylwestra. Wtedy pewnie imprezowałam. Dziecko przewraca życie do góry nogami... między innymi w ten dzień.

Życzę Wam, (i sobie też), trzech najważniejszych rzeczy: zdrowia, forsy i spełnienia marzeń! Z takim pakietem na pewno będzie dobrze, oby tylko uśmiech z gęby nie zlazł :)

sobota, 19 grudnia 2015

Małe wspominki.

Podanie adresu tego bloga kolejnemu czytelnikowi spowodowało myśli w mojej głowie "kurcze, co ja tam pisałam wcześniej, pewnie coś kompromitującego". No więc z ciekawości trochę notek przeczytałam, ale musiałam szybko wyłączyć, bo wiem jaka to zgubna lektura. Myślę, że kiedyś miałam lżejsze pióro (if you know what I mean). Macierzyństwo okroiło moje pole tematyczne, hashimoto sprawiło ubóstwo stylistyczne... książki to z tego nie będzie ;)

Już kiedyś miałam w zamiarze przeczytania swojego bloga i wyjaśnienia sytuacji niedokończonych. Nie piszę systematycznie, więc pewne sprawy po prosty wypadały mi z głowy, na pewne rzeczy patrzę już troszkę innym okiem... starszym (no i macierzyńskim... jakby nie patrzeć :/)

Systematyczność jedna z najfajniejszych rzeczy jakie nie posiadam.

Bzdylu, witam na pokładzie :) i pamiętaj! nie staraj się zrozumieć :)

czwartek, 17 grudnia 2015

Końcówka.

Czas leci, zaraz święta i znowu trzeba będzie się uczyć pisać nowy rok w dacie. Udręka. Robię małe rozeznanie mojej sytuacji życiowej. Uderza we mnie zdrowie i finanse, reszta jest względnie znośna. Te dwa czynniki łączą się ze sobą boleśnie. Jakby było więcej pieniędzy człowiek jadałby zdrowiej, a tak to wydaje na wizyty u lekarzy, suplementy i leki. W zeszłym miesiącu poszło 700zł, w tym miesiącu, już do tej pory 900zł i mam nadzieje, że ani grosika więcej. Jeszcze nie ma dramatu, ale jak wybiegnę w przyszłość to śmierdzi mi to kryzysem. Wypłatę dostanę dopiero w marcu i to tylko z połowy etatu, plany remontowe legły w gruzach (dobrze, że tylko przysłowiowych), czeka nas ślub Luli w Anglii, co połączymy z pobytem w Londynie u siorki, no i ubywa z kupki tej forsy. Chciałam pojechać na wakacje nad morze, albo do Rabki, bo ponoć to dobre na Krzycha schorzenie i moje też, bo jod przecież, no ale nie wiem co z tego wyjdzie. Pewnie tylko dramatyzuje, chociaż pod nogami czuje cienki grunt.

Nie wiem już czy napisać "znowu", czy "dalej". Chodzi o ząbkowanie. Czasem myślę, że nadużywam tego zwrotu. Mam go dosyć, zwłaszcza, że Krzychu coraz gorzej to znosi i nie ukrywam, że ja też. Chociaż staram się sobie tłumaczyć, że to przez ten ból jest taki marudny i nieznośny, to czasem brakuje cierpliwości. Chroniczne niewyspanie i przemęczenie daje w kość i czasem się sama dziwię, że jeszcze mam siłę funkcjonować. Brakuje mi takiej przyziemnej rzeczy jak chociażby obejrzenie w spokoju filmu bez wzywania młodego i bez wyrzutów sumienia, że Marek się nie wyśpi, no bo teraz śpimy tam gdzie oglądamy. Teraz też stukam w klawiaturę no i światłem świecę. Przydałby się jeszcze jeden pokój...

Wykryłam u Krzycha ciemieniuchę. W sumie, to nie wiem dokładnie czy w takim wieku to nawraca. Znowu jakiś lekarz? Eh, musiałam ściąć mu włoski dosyć krótko. Teraz na swoim chrzcie nie będzie wyglądał jak aniołek. Bardziej mi do żołnierza pasuje. Już za tydzień będzie po wszystkim. O czym ludzie będą gadać jak już dziecko będzie ochrzczone? Aaaaaa, no przecież że o ślubie... zawsze zapominam, że to zacny temat do dywagowania.

Nie wiem czy już czas żeby zacząć starcie między zeszłym rokiem a upływającym. 2015 mija pod hasłem leczenia i zdrowienia, natomiast 2014 to głównie straty, aczkolwiek ciągną się one po dziś dzień i ciężko się z nimi uporać. Czas leczy rany? U mnie chyba trochę odwrotnie. Wcześniej Krzychu był maluśki i byłam skupiona na matkowaniu, teraz więcej widzę. Tyle rzeczy mi Tatę przypomina i dopiero sobie zdaję sprawę jak dużo nas łączyło. Poza tym charaktery mamy takie same. Chciałabym, żeby Krzychu lubił te same filmy co ja, ale jak mam je z nim oglądać, skoro każdy doprowadza mnie do wybuchu płaczu. Pamiętam jak się cieszyliśmy, że wieczorem fajny film leci i tak siedzieliśmy do nocy i oglądaliśmy na tym małym pudle różne karateki i strażniki Texasu. A teraz najgorzej, bo święta, które uwielbiał...