czwartek, 26 marca 2020

Poddaje się.

Kolejny dzień z rzędu próbuje coś kreatywnego zrobić z moimi dziećmi. Niestety mają oni rozbudowany dar lekceważenia. Mieliśmy wycinać warzywa i owoce z gazetki, ale mięso i bułki ciekawią ich bardziej i już cała praca poszła się bujać bo oni mają wszystko w nosie. Nie chcę ich zmuszać do robienia zajęć, mogłabym krzyknąć, ale to żadna przyjemność robić wtedy cokolwiek z nimi. Złożyłam broń. Ich skupienie wystarczyło tylko na poranną gimnastykę, całe 10 minut. Nie mam pomysłów jak ich zachęcić do czegokolwiek.

Olałam dzieci, zajęłam się sobą, młodszy już wymaga uwagi, bo starszy sobie znalazł zajęcie.

Tylko spokój mnie uratuje...

niedziela, 22 marca 2020

Domowy czas.

Pierwszy tydzień kwarantanny za nami. Nie było najgorzej, chociaż fakt, że Marek pracował w innych godzinach niż zazwyczaj spowodował lekką dezorganizację. Nie, żeby to było dla mnie coś nowego, ale ten brak ładu był trochę inny niż zazwyczaj. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, z racji, że popołudnia i wieczory zostawałam sama z chłopakami zdołałam w końcu wprowadzić wieczorną rutynę i max 20:30 matka miała już wolne. Szkoda tylko, że już bez sił na ogarnięcie domu po minionym dniu, albo przygotowanie się na następny, ale chociaż sobie swoje rzeczy porobiłam. Przecież nie mogę od rana do wieczora harować.

Z dwóch tygodni zamkniętych przedszkoli się już zrobiło 6 tygodni, jak nie więcej. Trzeba się psychicznie na to przygotować, bo idzie zwariować. Jestem pełna podziwu dla pokładów energii u moich synów. W sumie mi to przestało zbyt przeszkadzać, czasem mi szkoda sąsiadów z dołu, nawet jeśli on jest gburem który dzień dobry nie potrafi powiedzieć.

Żeby chociaż pogoda była ładna, to wyprowadzę tą szarańczę na działkę, żeby się wylatała.

czwartek, 12 marca 2020

Koronawirus

Jak tu pisać o czymkolwiek, skoro wszystko się kręci wokół jednego tematu. Już mi się niedobrze robi od nadmiaru informacji i w sumie nic z tego nie wynika. Szkoły pozamykane na 2 tygodnie, więc czeka mnie wesoły czas. Może nie było by w tym nic przejmującego gdyby nie fakt, że powinniśmy siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić. Jak każdy rodzic wie, jest to wyczyn. Oczywiście nie zamierzam się kisić w domu, ale wycieczki mpk odpadają. Z zakupami też jest problem, bo teraz taka panika nastała, że wszystko wykupują, więc połowy rzeczy nie dostanę. Dzisiaj spędziłam cenne 2,5 godziny (zazwyczaj 0,5h) w sklepach z dwójką kapryśnych dzieci, upocona, sfrustrowana i ciężko wkurzona. Na ogół nie mam takich histerii przy zakupach, ale dzisiaj to chyba wszystkim się udzielił zły dzień.
Jutro będzie lepiej, mam nadzieję. Liczę na to, że po weekendzie ludzie się opanują i przestaną wszystko wykupywać.