poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wielkimi krokami.

Nadchodzi moment kiedy trzeba w końcu stanąć twarzą w twarz z odpowiedzialnością. Żarty się skończyły. Brzmi groźnie? Bo jest groźnie, chociaż nie dociera to do mnie w ogóle. Wykryto u mnie haszimoto w stadium dosyć poważnym. Nie umieram, ale wymaga to leczenia już do końca życia, co u mnie się mija z celem. Systematyczność to moja pięta achillesowa, a tu będę musiała zażywać solidną dawkę leków i suplementów. Mam nadzieję, że dam radę postawić się na nogi o samej diecie i naturalnej kuracji, bo w innym wypadku czeka mnie dawka hormonów i sterydów, czego bym wolała uniknąć. W sumie, myślałam, ze jakiś nowotwór mi wykryją, więc haszimoto chyba jest lepszą opcją. Wyjaśniły się wszystkie moje dolegliwości i przynajmniej teraz wiadomo, że to nie mój charakter, tylko choroba. Takie oto objawy ma to choróbsko: Ciągłe zmęczenie, senność, kłopoty z koncentracją, pamięcią, zmienność nastrojów, skłonność do depresji, marzniecie, obfite miesiączki, suchość i szorstkość skóry, a także wypadanie włosów, zaparcia, bóle mięśni i stawów, podwyższony poziom cholesterolu, nieuzasadnione tycie. Dwie rzeczy które się u mnie nie sprawdziły to poziom cholesterolu, (u mnie niziutki), i zamiast tycia wystąpił u mnie spadek wagi. Reszta się zgadza co do sztuki, no może bez tej depresji, nie mam na nią czasu.

Myślę sobie o tym wszystkim i już mi się odechciewa zabawy w panią doktor. Pamiętam jak trułam tacie o zdrowym odżywianiu, i dbaniu o siebie. Po moich ostatnich rozważaniach egzystencjalnych myślę, że będąc w takim punkcie życia w jakim On był, zrobiłabym tak samo, albo chociaż podobnie. Więcej we mnie z mojego staruszka niż myślałam. Niestety ja muszę wychować tego małego dziada i to nie byle jak, a na pierwszej klasy dżentelmena. Nie będzie łatwo, Krzychu stawia opór.

Teraz, żebym mogła się wziąć za siebie, muszę odstawić młodego od cycka już definitywnie. Nie ma zmiłuj się. Dzisiaj ostatnia noc z cyckiem, mam nadzieję. Trzeba przejść na dietę bez glutenu i bez nabiału. Po miesiącu takiego jedzenia, trochę sobie pofolgowałam z jedzeniem i z przykrością muszę stwierdzić, że coś w tym nabiale i glutenie jest. Różnica funkcjonowania organizmu jest kolosalna, a poziom mojej koncentracji sięgnął dna. Nawet gubiłam się w ćwiczeniach na fitnessie. Czułam się jak bym była po jakiś środkach odurzających.

Został mi ostatni miesiąc przed pójściem do pracy. Trochę się pozmieniały plany, ponieważ, nie wracam całkowicie, tylko na pół etatu. Marek będzie wracał z roboty, a ja będę do niej szła. Kolorowo nie będzie, ale to chyba najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć o tym co dalej po macierzyńskim. Zapewne będzie to męczące, bo albo praca, albo dziecko, ale to nie tylko u nas. Finansowo też powinniśmy sobie dać radę, trzeba ograniczyć kupowanie pierdół i będzie wszystko dobrze. Jestem dobrej myśli. Czasem tylko się zastanawiam, czy moje dziecko kiedykolwiek polubi nocnik, hahaha.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozmyślania.

Byłam w końcu na filmie o Amy Winehouse. Tak mnie ujął ten film, że pierwszej nocy budziłam sie często, a w głowie mi ciągle leciały jej piosenki. Strasznie smutna historia. Te parę lat temu też było mi przykro z powodu jej śmierci, ale teraz patrzę na to z innej perspektywy. Kiedy się tylko słucha muzyki to jedna sprawa, ale kiedy poznajesz bardziej wykonawce i piosenka do Ciebie przemawia nie tylko ze względu na walory melodyjne ale i tekstowe, to zaczynasz sie utożsamiać z piosenkarką i staje Ci się bliższa, więc jeśli ta osoba odchodzi to w jakiś sposób uderza to w Ciebie mocniej.
Nie doszukujmy się teraz w Jej tekstach czegoś ze mnie, bo gołym okiem wyjdę na bardzo nieszczęśliwą osobę, ale jakby się tak zagłębić to pewnie każdy coś dla siebie znajdzie.
Zmusiło mnie to wszystko do przemyśleń egzystencjalnych. Czy żałuję czegoś? Co od życia oczekuje? Jak ma się potoczyć moja przyszłość? No i kiepsko to przemyślałam, bo odpowiedź na te pytania, (te i milion innych), brzmi - nie wiem. Ostatnio dużo planuję, ale nie wybiega to dalej niż okres może dwóch miesięcy.
Często takie filmy uświadamiają, jak bardzo nie potrafimy wziąć życia w swoje ręce. Niby się mówi że wystarczy pomyśleć co lubimy robić i potem zacząć to robić, tylko jak się przemóc i pokonać własne bariery.
I jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju. Czy lepiej żyć, zdrowo, spokojnie i długo (często przy tym odmawiając sobie wielu rzeczy)? Czy żyć intensywnie, nawet jeśli krótko?
Posiadając rodzinę druga opcja nie ma racji bytu. Gdzie jest złoty środek tych dwóch możliwości? Czym wypełnić niedosyt chwil, ktorych nam już nie wypada? Czy w ogóle jestem tym, kim chciałam być?

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Syfoza.

Mam manie robactwa. Na działce jeszcze jestem w stanie je znieść, ale w domu to już lekka przesada. Niestety te małe stwory razem z plonami opanowują naszą chatę. Kuchnia wygląda jak pobojowisko. Wala sie wszystko, wszędzie. Żeby wyjść z młodym na caly dzień, muszę przygotować minimum 3 różne posiłki. Wymagają one użycia garnków lub parowaru lub obu, plus milion jeszcze innych dodatkowych gadżetów. Po robocie wypadałoby to ogarnąć, ale nie ma czasu, trzeba wyruszyc w podróż. Po powrocie jestem tak zmęczona, że nie mam siły pierdnąć w stołek. Następnego dnia sytuacja się powtarza i zanim sie obejrzę, gary piętrzą sie do nieba. Do tego trzeba dodać stos zakupów, które nigdzie się nie mieszczą i zbiory z działki obklejone sypiącą sie ziemią i wyżej wymienionymi robalami. Jakby się ktoś pytał, to jutro również czeka nas powtórka z rozrywki. Jeszcze trochę i tylko dźwig nas zdoła uratować.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wychodne.

Matka się rozkręca i zaczyna częściej opuszczać rodzinne gniazdo bez dodatkowego ładunku. Zacznijmy od tego, że 2 razy w tygodniu chodzę na fitness. Po pięciu zajęciach mogę powiedzieć, że widzę różnicę. Mniejsza z wyglądem, ale siły nabrałam i ochoty i już nawet tak bardzo mnie wszystko nie boli. Nie ma co ukrywać, że takie chodzenie na zajęcia jest milion razy bardziej wydajne, niż ćwiczenie w domu.

Również w niedalekiej przeszłości (tj 3 dni temu) odwiedziłam miasto... nocą. Jedno piwo, 2 godziny na parkiecie i uważam wypad za satysfakcjonujący. Nigdy nie byłam wielką fanką weekendowych wypadów, a teraz i piwo gorzej smakuje. Chciałam przy tym fakcie odciąć pępowinę i przestać karmić, ale cienias ze mnie. Nie możemy z synem się zdecydować na ten poważny krok. Z jednej strony chcę, a z drugiej wygodnie jest mieć pokarm zawsze pod ręką. Poza tym ja to lubię, no co się będę oszukiwać?

Ponieważ Marek jest na urlopie muszę wykorzystać moment i jeszcze wyjściówek sobie załatwić. W najbliższym planie mam wyjście do kina, a co się będę? Nie ma niestety chętnego na film o Amy Winehouse, więc chyba pójdę sama. Siora, Ty byś ze mną poszła?

Czas ucieka, a robota sama się nie zrobi. Nakupowałam 25 kilogramów owoców, teraz trzeba je wepchnąć do słoików.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Magia sprzątania.

Odnalazłam sens życia. Póki co czysto teoretycznie, ale mam nadzieje wprowadzić to w życie. Kupiłam książkę Marie Kondo "Magia sprzątania". Jestem zafascynowana, zmotywowana i pełna nadziei na oczyszczenie swojego otoczenia. Zawsze twierdziłam, że trzeba zrobić porządek wokół siebie, żeby się lepiej czuć, po prostu nigdy tego nie stosowałam. Nie da się opisać jak ta książka zmienia myślenie, trzeba ją po prostu przeczytać samemu. Ja wcisnę tutaj swoje notatki, ale to tylko małe zobrazowanie, żeby mi było lepiej robić detoks, może kogoś zachęci do sprzątania u siebie. Chciałabym bardzo, żeby to przedsięwzięcie doszło do skutku z pozytywnym zakończeniem, obecna sytuacja w domu frustruje mnie niesamowicie, potrzebuje zmian, inaczej będę nieszczęśliwym stworzeniem.

Magia sprzątania!
Sprzątanie dzieli się na dwie grupy:
  • codzienne (odkładanie rzeczy na miejsce)
  • sprzątanie specjalne.
    Każdy przedmiot posiada wartość: materialną, funkcjonalną, informacyjną lub emocjonalną.  
     
    Główne zasady:
  • Posprzątaj raz a dobrze.
  • Nie sprzątaj codziennie po trochu.
  • Dąż do doskonałości.
  • Sprzątaj według kategorii, nie lokalizacji.
  • System sprzątania musi być radykalny.
  • Najpierw wszystko wyrzuć, potem poukładaj to co zostało.
  • Wyobraź sobie stan, który chcesz osiągnąć, jak chcesz żyć i funkcjonować.
  • Skup się na tym co zatrzymać. Frustrujące jest myślenie czego się pozbyć i jak.
  • Zatrzymaj to, co sprawia ci radość, to co kochasz.
  • Jedna kategoria naraz.
  • Wszystko wyciągnij i rozłóż na podłodze.
  • Zostaw na koniec to o czym ciężko zdecydować.
  • Nie pokazuj co wyrzucasz.
  • Najpierw uporaj się ze swoimi rzeczami, potem zajmij się przestrzenią wspólną.
  • Żeby uniknąć nawrotu bałaganu, musisz stworzyć własną metodę sprzątania i stosować własne standardy.
  • Miej wyznaczone miejsce dla każdej rzeczy.
  • Wybieraj najprostsze metody przechowywania.
  • Każdy w domu powinien mieć swoje miejsce.
  • Trzymanie wszystkiego w zasięgu ręki to błąd.
  • Pudełka po butach, dobre do przechowywania.
  • Co leży na podłodze powinno być w szafie.
  • Rzeczy pozasezonowe w najtrudniej dostępnym miejscu.
  • Szafa powinno mieścić wszystko (ciuchy, pościel, elektronika, książki)
  • Nie trzymaj nic na wannie i zlewie.
  • Blat w kuchni ma być pusty.
  • Udekoruj swoją szafę tym co lubisz
  • Opakowania powinny być bez napisów.
  • Życie staje się prostsze, kiedy się przekonasz, że rozwiązania się znajdą, nawet jeśli ci czegoś brakuje”.
  • Jeżeli czegoś nie potrafimy wyrzucić, trzeba się zastanowić, czy jest to przywiązanie do przeszłości, czy obawa o przyszłość i stawić temu czoła.
  • Należy zawsze się przywitać z domem, traktować rzeczy jak żywe, dbać o nie i okazywać im wdzięczność za to, że nam dobrze służą!
Kolejność sprzątania:
Ubrania
  1. góra (koszulki, swetry)
  2. dół (spodnie, spódnice)
  3. na wieszaki (marynarki, płaszcze)
  4. skarpetki
  5. bielizna
  6. torebki
  7. dodatki (szaliki, czapki, paski)
  8. na okazje (kostiumy kąpielowe, mundurki)
  9. buty
  • nie istnieją ciuchy po domu. Wyrzuć to w czym nie da się zrelaksować.
  • piżamy tylko ładne i kobiece
  • dresy po domu – won!
  • ciuchy składamy pionowo najlepiej w szufladzie, nie jedno na drugim
  • wieszamy kategoriami, wznosząco się do prawej (ciężkie po lewej, lekkie po prawej)
  • nie roluj skarpet, złóż i wsadź pionowo
  • nie dziel ciuchów na porę roku, ani domowe - wyjściowe (ew. szaliki, czapki, stroje kąpielowe)
 
Książki
  • rozłóż wszystkie na podłodze
  • każdą weź do ręki, ale nie czytaj, zdecyduj
  • kiedyś” nie nadchodzi nigdy, nieprzeczytane też wyrzuć
Papiery
  • papiery zachowane
  • papiery wymagające działania (np. rachunki, powinno się szybko załatwić i wyrzucić)
  • papiery o charakterze umowy
  • resztę wywalić
Różności:
  1. płyty CD i DVD
  2. kosmetyki do skóry
  3. kosmetyki do makijażu
  4. akcesoria
  5. przedmioty wartościowe (paszporty karty kredytowe)
  6. sprzęt elektryczny i elektroniczny (aparat, zasilacze)
  7. przybory gospodarstwa domowego (biurowe, piśmiennicze, do szycia)
  8. artykuły gospodarstwa domowego (leki, detergenty, chusteczki)
  9. artykuły kuchenne, żywność
  10. pozostałe (zainteresowania, hobby, np. narty, wędki)
  • drobne do portfela
  • niezidentyfikowane kable, guziki, pudełka po sprzętach, zepsute sprzęty, dodatkowe posłania - won!
Przedmioty sentymentalne
  • przeznaczeniem prezentu jest bycie przyjętym, to nie rzeczy, a sposób na wyrażanie uczuć
  • zdjęcia przeglądać pojedynczo (nie w albumach)
  • pamiątki zostawić tylko te, które dają radość!
  • Powinniśmy cenić nie wspomnienia, ale osobę, którą się dzięki nim staliśmy. Przestrzeń w której żyjemy powinna otwierać się dla osoby, którą się stajemy, a nie tej, którą byliśmy w przeszłości”


    Tak powinno się składać ciuchy w szafie.


    A tak powinno się składać skarpety.

piątek, 7 sierpnia 2015

Choróbsko.

Jak się coś przypałęta człowiekowi, to najgorzej. Matka jak chora, to wszystko kuleje, ojciec jak chory to umiera, a nie choruje, a dziecko jak chore to wszyscy padają razem z nim. Taki żarcik sytuacyjny. Dzisiaj nawet sprzątaczka mi powiedziała, że zmizerniałam. Od dłuższego czasu nie możemy się pozbyć bakterii. Bywamy u lekarza rzadko, ale się wtedy uzbiera za cały okres zdrowotny. Teraz leczymy się na pleśniawki, kaszel, katar i zapalenie ucha, do tego dalej jesteśmy na diecie. To trwa już trzy tygodnie, ale powolutku stajemy na nogi. W końcu odwiedziliśmy prywatnego pediatrę i zostaliśmy potraktowani jak ludzie. Przy okazji dowiedziałam się mnóstwo innych ciekawych rzeczy jak choćby to, że mój syn ma problem z wędzidełkiem. Eh, polska służba zdrowia. Do tego upały doskwierają i człowiek ma wrażenie, że z dnia na dzień gdzieś się zapada pod ziemię.

Wszystko wskazuje na to, że pierwszym słowem wyuczonym jaki Krzychu będzie mówił jest 'bóbr'. Kto by pomyślał. Pewnie łatwiej mu się to wymawia, bo jest podobne do 'brum'. No i umie pięknie ryczeć jak lew. Muszę się zabrać za zrobienie albumu na roczek, ale to będzie trwało i trwało. Chcę, żeby był idealny, a to wymaga mnóstwo pracy i czasu.

Już dawno odeszłam od recenzowania książek, bo chyba nikogo to nie interesuje oprócz mnie. Chociaż z drugiej strony przynajmniej pamiętałam o czym te książki były. Teraz sam tytuł niekoniecznie mi coś przypomni. W każdym razie tutaj chcę sobie zapisać wskazówki wychowawcze z "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Oczywiście wybrałam głównie to co mi pasuje. Z jednej strony podoba mi się, hmm nawet nie umiem tej cechy nazwać, ale chodzi o bycie paryską matką, jednak z drugiej strony wiem, że daleko mi do takiej i też kłóci się to z innymi moimi przekonaniami, jak choćby karmienie piersią dłuższe niż 3 miesiące. Nie przeszkadza to jednak w  tym, żeby dążyć do perfekcji, więc trenuję moje zachowania, a co z tego wyjdzie, to się okaże. Teraz robię notatki w trakcie czytania książek, i takie oto zapiski Wam przedstawię:

1. Wprowadzenie 'pauzy' (przeczekanie). Nie zakłada, że będziemy czekać, aż dziecko się wypłacze, ale nie lecimy na pierwsze stęknięcie. U nas się okazało, że czasem Krzychu w nocy zakomunikował, że przewraca się na drugi bok. Ćwiczy to również cierpliwość u dzieci.
2. Stałe godziny posiłków. We Francji dzieci jedzą co 4 godziny co u nas jest nie do przejścia, ale są one cierpliwe i nie grymaszą w restauracjach i nie podjadają w czasie dnia. Mają tylko jeden, jedyny deser zamiast przekąsek.
3. W trakcie grymaszenia trzeba powiedzieć stanowcze "zaczekaj". Krzychu jeszcze na to nie reaguje.
4. Dziecko powinno umieć bawić się samym sobą, jeśli to robi nie można mu przeszkadzać. Nam rodzicom się wydaje, że ciągle trzeba im zapewniać rozrywki.
5. Przesypianie nocy. Nam to nie idzie, ale widzę światełko w tunelu. Faktycznie jak Marek go usypia, to inaczej się zachowuje, więc teraz tylko trzeba wybrać odpowiedni moment. My poczekamy aż wyzdrowieje i będzie można odstawić od cycka. Ponoć pomaga opowiadanie niemowlętom jak powinny zasypiać, ale to może przy drugim dziecku jak się takie pojawi.
6. Wytyczone jasno granice, jednak w ich zakresie pełna swoboda działań. W tym jestem kiepska i nie wiem jak to zrobić, ale już czytam książkę uzupełniającą.
7. Na wszystko jest odpowiednia pora. Sama się muszę tego nauczyć.
8. Dzieci powinny odkrywać świat z radością.
9. Zabawki tylko w pokoju dziecka. Dążę do tego, żeby takie miejsce u nas w domu zaistniało.
10. Uczyć mówić 'dzień dobry' (przede wszystkim), 'do widzenia', 'dziękuję' i 'proszę'. We Francji mają rytuał powitania. Jest to obraza jeśli dziecko się nie przywita. Mi się ta zasada bardzo podoba.
11. Dziecko musi czuć nad sobą kontrolę rodziców, trzeba być dla niego przywódcą, umieć rozmawiac i słuchać.
12. Trzeba mieć równowagę między stanowczością a porozumieniem.
13. Rodzic ma uczyć zasad, a nie je egzekwować.
14. Przed snem "rób co chcesz ale w swoim pokoju", to jest czas dla dorosłych.
15. Trzeba dziecku pozwalać na dużo rzeczy, wtedy zyskamy autorytet, zakazywaniem stajemy się autorytarni (oparty na bezwzględnym posłuszeństwie, nadużywający władzy)
16. Uczyć dziecko, żeby pytało zanim coś weźmie.
17. "Oznaką sukcesu edukacyjnego jest nauczenie dziecka, że ma słuchać, dopóki nie będzie samodzielnie umiało udzielić sobie od czasu do czasu pozwolenia na nieposłuszeństwo. Jak można nauczyć się łamać określone rozkazy, jeśli nie umie się ich słuchać? Podległość poniża - natomiast posłuszeństwo pozwala dziecku dorastać".
18. "Dzieci powinny czasem oglądać telewizję, żeby mieć wspólną płaszczyznę porozumienia z rówieśnikami".
19. Hasło "raz. dwa, trzy" daje dziecku czas.
20. Aby dziecko uznało autorytet potrzeba słów, czasu, cierpliwości i obopólnego szacunku.
21. Przykładowo: jeśli dziecko chwyci do ręki nóż, powinniśmy słowami kazać mu go odłożyć, kiedy to zrobi wytłumaczyć dlaczego to narzędzie jest niebezpieczne. Rzucenie się i wyrwanie go z rąk dziecka niczego by go nie nauczyło.
22. Odmowy mają być nieodwołalne, rzadkie, ale zamykające dyskusje.
23. Powściągliwość w pochwałach.
24. Jak najwcześniej uczyć odpowiedzialności.
25. Hasło przewodnie "To ja decyduje!"

Oczywiście jak przystało na paryską matkę powinnyśmy być szczupłe, zadbane, pachnące i uśmiechnięte. Także tego, no... powodzenia :)