czwartek, 31 marca 2011

Można i tak.

Nastał dzień w którym to kończę magiczne 24 lata. Emocjonalnie się chyba nawet czuję na tyle, psychicznie na 19. Przeraża mnie fakt, że dawno temu założyłam sobie że najlepszym wiekiem na posiadanie dzieci dla mnie przypada za rok (to zdanie mi jakoś nieskładnie brzmi :/ ).Mama nawet przypieczętowała tą decyzje jako że za rok przypada Jej emerytura więc mogła by babciować. Teraz jakoś tego nie widzę... ale że już? tak szybko?
Dzień dzisiejszy leci raczej jak krew z nosa. Od godziny 8:30 siedzę jak zadżumiona przed komputerem i penetruje muzycznie internet... aż do teraz. Co chwile odbieram tylko telefony lub smsy z życzeniami. To bardzo miłe, że ludzie pamiętają o mnie zwłaszcza, że nie podaje daty urodzin na portalach, ale tak nie lubię być w centrum uwagi i tych wszystkich "a co chcesz dostać" i "czy robisz jakąś imprezę", ze czekam na jutro już. Muszę jednak teraz odejść od komputera, wyprostować zgarbiony kręgosłup, zmyć z siebie brud (zaraz mchem porosnę), doprowadzić się do jakiegoś stanu funkcjonalnego. Dobrze, ze chociaż zadbałam o pełność żołądka. Ja łasuch zupowy w końcu doczekałam się zaszczytu zupy w domu :) Ogóraskowa z chlebkiem i masełkiem. Yeach!

środa, 30 marca 2011

Za marzenia nie karają.

I bardzo dobrze, bo bym miała dożywocie. Właśnie wróciłam z wycieczki rowerowej. Miejscem docelowym był lumpex i Astra. Jednym słowem shopping. Jestem przerażona faktem wielkości mojego tyłka. Przymierzyłam z 10 par spodni i tylko jedne weszły. Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, bo od razu mi się humor psuje. W każdym razie w domu przymierzając kupione spodnie okazało się, że po obiedzie i one się nie lubią z moim cielskiem. Bardzo pocieszające w tym wszystkim jest fakt finansowy... całkiem niewielki:
torba - 7zł
torba - 7zł (tak, kupiłam aż dwie :)
sweterek - 5,40
sweterek - 5,40 (znowu dwa, jeden czarny, drugi żółty - poczułam wiosnę)
spodnie nieszczęsne - 9 zł
adidasy 25 zł
i O! W ogóle nie zakupy mnie zmotywowały do napisania. Zresztą chyba widać po tytule. Tak jeżdżąc tym rowerkiem w słoneczku w samej bluzie naszły mnie myśli jak bym chciała żeby było. Życie w małym miasteczku, praca we własnej księgarni, spędzanie przerwy obiadowej w kafejce naprzeciwko, powrót do domu w słońcu holenderskim rowerem z koszykiem pełnym świeżych owoców i warzyw z bazaru, bieganie po parku z owczarkiem niemieckim, grzebanie grabkami w ogródku przed domem, wspólne śniadania, kolacje i wylegiwanie się z Mańkiem na ogromnej kanapie.
Za dużo się naoglądałam amerykańskich filmów... ale tak chce właśnie, żeby było.

poniedziałek, 28 marca 2011

Rozdarta...

... między zabraniem się do roboty, a poleniuchowaniem. Póki co, to mogę stwierdzić, że od rana nie próżnuję, ale mam ślimacze tempo. Muszę się wyzbyć w głowie uczucia, że czas mi ucieka, jeśli czegoś nie robię szybko i sprawnie. Jak się wdrążę w pewne nawyki to w końcu zacznę je robić machinalnie i najprawdopodobniej coraz szybciej.
Odczuwam mało przestrzeni w moim pokoju. Ja już nie wiem czy to ma coś wspólnego z klaustrofobią, bo wcale tak mało miejsca nie mam. Niestety zaczęły mnie nachodzić myśli o przemeblowaniu, no i co tu zrobić, jak nic nie da się zrobić?
 Jest poniedziałek czyli standardowy dzień działania. Tak będzie do środy, w czwartek od niechcenia, w piątek stwierdzę, że po co przed weekendem a weekend będzie ślamazarny. Czeka się na to wolne a potem to wolne potrafi mi nie dać takiej satysfakcji jakiej oczekuje. Mam wtedy 2 razy większą niemoc niż w tygodniu, a chyba powinno być odwrotnie.

sobota, 26 marca 2011

Slowly.

Kolejny weekend upływa jak krew z nosa. To chyba dobrze. Mimo wielkich chęci napisania czegoś błyskotliwego, po prostu mi się nie chce. Chyba nawet nie ma o czym... nie teraz.

czwartek, 24 marca 2011

W końcu.

Nadszedł taki dzień o którym nareszcie mogę powiedzieć, ze nie został zmarnowany ( w sensie moich poczynań w czasie wolnym). Chociaż jeszcze małe niedociągnięcia się pojawiały w organizacji, ale i tak bardzo dużo rzeczy zrobiłam. Zaliczyłam pierwszy raz rower (nie stacjonarny) tej wiosny. Nawet porwałam się dzisiaj na bieganie. Nienawidzę tego okropnie, ale po tym człowiek tak super się czuje i to jest strasznie irytujące. Biegałam 20 minut. To dużo jak dla mnie i to na pierwszy raz, ale poszło i może będzie się coś poprawiać.
Powinnam teraz się relaksować po ciężkim dniu... chyba tylko na książkę mogę dzisiaj liczyć...

środa, 23 marca 2011

Brzydki sen i reszta.

Nienawidzę takich snów, gdzie główną rolę odgrywa diabeł, aż mnie nabiera ochota pójść do kościoła. Nieważne. Teraz sen: Akcja rozgrywała się w domu. Ja, Zośka no i on. Wydedukowałam, że chciał coś Zośce zrobić (na dodatek to go nie widziała), ale ja go widziałam i lałam go na potęgę :) ...ale był taki jeden moment, że jak ktoś znienacka stanie za mną i mnie obejmie, to się obsram, obiecuję!!!
Myślę, że ten sen to pozostałości po filmie Devil (trailer). Mimo, że jakiś czas temu oglądnięty, to może mi porysował trwalej banie :)
I jak nigdy takich rzeczy nie robię to nawet z ciekawości zerknęłam na sennik i wychodzi na to, że mam fałszywych przyjaciół.

Właśnie Aga podarła koc. Nic to. Doszłam do wniosku, ze i tak tego nie przeskoczę, więc przestanę w ogóle reagować, denerwować się i przenosić to na moje ostatnie podejście do życia. Nie musi mnie to wcale dołować i sprawiać, że resztę dnia chodzę przytłoczona i zmęczona. Wspaniałą wiadomością zaskoczył mnie dzisiaj wujek oznajmiając, ze od jutra do 4 kwietnia ma urlop, więc będę tylko na telefon. Świetnie, zregeneruję się trochę i zadbam w końcu o moje sprawy. Oby to słońce tak ciągle świeciło.

Jadę dzisiaj do Babiczki, bo zrobiła duże kluchy. Nawet ta godzinna jazda autobusem mnie nie zniechęca. Jest słońce, jest mpTrója i jest ostatnia część Harrego Pottera. Bosko :)

wtorek, 22 marca 2011

Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi /SSBSU/.

Przejawia się on następująco:
 - Decyduję się na podlanie ogrodu.
 - Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód  i
 
stwierdzam, że wymaga umycia.
 - Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżącą na  stole
 
pocztę  i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki.
 - Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu.
 - Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że
 jest 
pełny.
 - Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz.
 - Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do  śmietnika 
 będę 
blisko skrzynki pocztowej więc mogę najpierw wysłać rachunki płat 
czekiem.
 - Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam,
 że 
został  mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w  
gabinecie.  -Wchodzę do gabinetu a na biurku stoi puszka Coca Coli, 
którą niedawno  piłem.
 - Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do 
 lodówki.  
-Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku zwracam uwagę na kwiaty na parapecie
 
wymagają podlania.
 - Odstawiam Coca Colę na parapet i %u2026 odkrywam leżące tam moje  
okulary, których szukałem od samego rana.  -Postanawiam, że lepiej 
będzie jeżeli je zaraz położę z powrotem na  biurko, ale najpierw 
podleję kwiaty.
 - Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam
 
pilota telewizyjnego. Ktoś zostawił go na stole kuchennym.
 - Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli  oglądać 
 
telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę, że jest na stole 

kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze.  Tam 
gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty.
 - Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę.
 Odkładam  
pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę.
 - Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co ja właściwie 
 chciałem 
zrobić.  Pod koniec dnia:
- Ogród jest nie podlany
- Samochód jest nie umyty
- Rachunki są nie zapłacone
- Puszka ciepłej Coca coli stoi na biurku
- Kwiaty są suche
- Jest tylko jeden czek w mojej książeczce czekowej
- Nie mogę znaleźć pilota telewizyjnego
- Nie mogę znaleźć moich okularów
- I nie wiem co zrobiłem z kluczykami od samochodu
- A kiedy zastanawiam się dlaczego dzisiaj nic nie zostało  zrobione  
jestem naprawdę zdumiony bo wiem, że przez calutki dzień byłem bardzo 
zajęty i jestem rzeczywiście zmęczony. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest  to poważny problem. 

W co tu łapska wsadzić?

Albo mi się nie chce nic, albo chcę zrobić wszystko naraz i nie wiem od czego zacząć. Próbuję utworzyć jakiś plan dziennych zajęć, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Za dużo od siebie wymagam, a jak mi się nie udaje to nie robię nic. Taki to ja mam paskudny charakter. Jest dopiero 8:30 a mam wrażenie jakbym już pół dnia straciła... ale ja jestem głupek.
Nic to, chyba po prostu sobie pójdę czymś się zająć.

Usiłuję znaleźć moje okulary słoneczne i troszkę się boję, bo wertując klamoty w pokoju jeszcze na nie nie wlazłam.

poniedziałek, 21 marca 2011

Kawa czy herbata?

Wyboru już dokonałam, tylko jeszcze ze skutkami walczę. Dzień się bardzo dobrze zapowiadał i w sumie nic strasznego się nie stało, tylko zamiast robić cokolwiek, to mi się zasnęło na 3 godziny. Nie wiem jak to zrobić, żeby było dobrze. Wstała godzinę temu a nadal ziewam. Chyba trzeba było się w ogóle nie kłaść.

Po ostatnim razie jak mnie Aga przyatakowała, nie potrafię teraz normalnie do niej podejść. Wszystko co robi denerwuje mnie dwa razy bardziej. Przez te półtorej roku jak miałam z nią do czynienia pozbywałam się po trochu jednej z moich niewielu zalet: cierpliwości. Straszne to jest.

Maniek poszedł dzisiaj pierwszy dzień do nowej pracy. I On tam tak sobie pracuje, a ja tu się denerwuje czy jest dobrze. Co to za paskudna sprawiedliwość. No i już nie będę po pracy łazić na przytulasa, tylko tak sucho do domu... aaj.

Z miesięcznym wyjazdem do Londynu nie jestem przekonana... :/

niedziela, 20 marca 2011

Weekend

O dziwo te najwspanialsze 3 dni w tygodniu zleciały dość ślamazarnie. Tzn jeszcze nie do końca, pozostała niedziela, czyli dzień lenia. Jeszcze leże w łóziu i czekam aż Maniuś przyniesie ogórasy kiszone z piwnicy. Ale będzie...
Myślę, że należy się krótkie streszczenie.
Piątek: po akcji 'kryzys osobowościowy' nastąpiło głośne puszczenie muzyki, tańcowanie z suszarką, śpiewanie i szykowanie na wieczorną imprezę pożegnalną Laurki. Sama się zdziwiłam jak szybko potrafię sobie poprawić humor... pozytywna sprawa to jest. Impreza bardzo dobrze przebiegła. Po takich mam tylko postanowienie nie pić więcej alkoholu :) Szkoda mi tylko było przyczyny tego spotkania. Mimo, że z Laurką kontakt się troszkę osłabił, to i tak będzie mi brakować tego Głupka :) Zoś, teraz Ty będziesz miała do Niej bliżej :P

Oooo :) Śniadanko przyszło :D

Sobota: dzień na kacu to żaden dzień!!! Nawet wyjście do kina było udręką.

Sala Samobójców

Jak dla mnie film dobry, zwłaszcza jak na wytwór polski. Jednak nie powalił mnie na łopatki tak jak to ludzie opowiadali.

piątek, 18 marca 2011

Blee

Aż strach to napisać, ale mam dzisiaj kryzys osobowościowy. Ostatnio cały czas ktoś porusza tematy życia młodego człowieka w Polsce. Co tu dużo mówić, jest do dupy i wiem, że w jakimś stopniu to też ode mnie zależy, ale właśnie w tym wszystkim jest najgorszy fakt, że nie mam charakteru żeby coś z tym zrobić. Nie jestem ogarnięta, sprytna, obrotna, zaradna i żadna w tym stylu. Chyba tata mi to sprzedał w genach.
Nie pojechałam dzisiaj do urzędu pracy.
Trzy czte i ry.... już możecie na mnie krzyczeć, tylko uwaga, bo dostałam okres więc mogę zareagować płaczem.

środa, 16 marca 2011

Tylko słońca brak...

Dzisiaj czuję się już o niebo lepiej. Sam fakt, że wstałam bez żadnych dolegliwości dało mi siłę na robienie czegokolwiek. Jest obecnie 8:50 a już jestem zwarta i gotowa do działań. To piękne dla mnie, bo znana jestem z marnowania czasu, więc normalnie w gotowości byłabym dopiero za jakieś 3 godziny. Przykro to stwierdzić, ale dopiero się uczę takich zachowań. Kiepsko jak na 24 lata, ale lepiej późno niż wcale.

Staram się nie pić kawy. Ciężko jest przy wstawaniu o 5 rano, ale może jak się czymś ciekawym zajmę to nie zasnę. Nie mogę się przyzwyczajać do drzemek w ciągu dnia bo to za wielkie rarytasy jak na dzisiejsze czasy.
Patrzę się w okno i jest strasznie ponuro. Jedyny cieszący oko obraz to te żółte kwiatki, które kończą zimę co roku, a ja nigdy nie pamiętam jak się zwą. Zadzwoniłam do mamy, tak więc są to krokusy :) Co ja bym bez Niej zrobiła? Ha... jestem mądrzejsza o jedną nazwę kwiatków :)

Ps. Witam nowego czytelnika :) hehe cześć Maniuś :)

wtorek, 15 marca 2011

Pomocy!!!

Ałaaa. Jakby to tu zwięźle napisać... mam zawroty głowy, znowu. Zniweczyły moje wielkie plany poprawy swojego nędznego egzystowania. Nie jestem w stanie skakać, biegać, ćwiczyć, a nawet po prostu chodzić. Mój mężczyzna nauczył mnie korzystać pożytecznie z internetu i szukać ciekawostek życiowych które akuratnie pasują do danej sfery w moim życiu. Tak więc wujek Gugl opowiada mi o moich schorzeniach głowy.


  Z uwagi na sposób odczuwania zawrotów głowy przez chorego, zawroty mogą przybierać charakter:
     - wirowania otoczenia i wówczas chory czuje, że porusza się jego otoczenie. Zawroty te nazywane są układowymi lub obiektywnymi i towarzyszą zaburzeniom czynności przedsionka czyli narządu równowagi lub
     - chwiania się i wówczas choremu wydaje się, że to on się porusza. Nazywane są zawrotami nieukładowymi lub subiektywnymi i towarzyszą zaburzeniom mózgowym.



Dotyczy mnie opcja druga. No i mój typ przebiegu zawrotów:

 - typ 3 obejmuje zawroty przewlekłe, nie nasilone, przeciągające się.
     Są to zawroty głowy obecne stale, często łagodne, ale mają okresy nasilania się.Często towarzyszą miażdżycy tętnic mózgowych. Mogą też wskazywać na obecność guza kąta mostowo-móżdżkowego lub stan po urazie głowy.



 Tak więc, nie wiem czy już mam zacząć płakać, czy co? Trzeba iść do lekarza... proste to jest, ale taki w tym wszystkim psikus, że nie mam ubezpieczenia i muszę najpierw iść się zarejestrować w Urzędzie Pracy (dopiero w piątek) jako bezrobotna a dopiero potem chodzić po lekarzach.

SUCKS


Gdzie jest Dr House? ja się pytam grzecznie!

poniedziałek, 14 marca 2011

Początek.

Nie wiem od czego zacząć. Napaliłam się na pisanie bloga, a w chwili obecnej na stworzenie go, mimo to że muszę zaraz iść spać i nie zajmę się ogarnianiem jego wizualizacji. Nie wiem o czym to wszystko będzie i czy wytrwam w regularnym dodawaniu postów (cechuję się słomianym zapałem), ale jakieś bazgroły tu zamieszczę chociażby dlatego, żeby za jakiś czas się pośmiać z własnych rzygowin.