czwartek, 29 marca 2018

Znak

Swoją drogę ze zdrowym życiem liznęłam jakieś 3 lata temu. Na lizaniu się skończyło bo po dziś dzień nie mogę się pochwalić żadnym sukcesem, to krok do przodu i krok w tył. Przeczytałam mnóstwo książek i artykułów, ale wprowadzenie w życie chociaż jednej piątej tego graniczy z cudem... przynajmniej dla mnie. Największy paradoks to fakt, że organizm sam daje mi znać, że nie funkcjonuje poprawnie mimo tego nie mogę wygrać z pokusami. Wszędzie teraz są śmieci, syf i zaraza. Ominąć tą plagę to niezły wyczyn.

Wczoraj się dowiedziałam, że mój dobry kumpel, w moim wieku, ma nowotwór złośliwy jelita z przerzutem na wątrobę. Coś w ten deseń miał tata, dlatego to uderzyło we mnie trochę mocniej. Człowiek myśli, że ma czas, że to mnie nie dotyczy, że takie rzeczy to tylko w filmach. No niestety, nie w dzisiejszych czasach.

Dołuje mnie takie życie, ciągle o coś trzeba walczyć...

środa, 14 marca 2018

Gdzie ta wiosna?

Od niej wszystko uzależniam, ale zdaje sobie sprawę, że to złudna nadzieja. Poukładane życie nie leży w mojej naturze, mam raczej destrukcyjne zapędy, ale żeby nie było, to ciągle dążę do doskonałości, no i w tym największy problem, bo się nie da, nawet Perfekcyjna Pani Domu to wie. Powinnam raczej się nauczyć akceptować siebie taką jaką jestem niż ciągle próbować wprowadzać jakieś reformy. Jeśli zachodzą jakieś zmiany to niezauważalne, a frustracja, że mi nie wychodzi jest wkurzająca.

Chciałabym mieć aneks kuchenny. Jedna z tych rzeczy które pomagają funkcjonować w domu z małym wszędobylskim człowieczkiem. Krzyśka jakoś mogłam zabawić w kuchni, Igor jest zupełnie inny, więc co mogę to przenoszę do stołowego i robię zupę na raty, kosmetyczne sprawy i wszystko co się da. Poza tym w pokojach jest wykładzina, a młody często z gołym tyłkiem śmiga i wietrzy narządy. No i pytanie za sto punktów. Jaka jest pierwsza Twoja myśl kiedy dziecko siedzi tyłem do Ciebie we własnej kupie? moja była "błagam, żeby tylko nie jadł" :D

Oo właśnie się obudził.

piątek, 2 marca 2018

Searchin' my soul

Powiedziałabym, że tytuł mówi sam za siebie, ale w dzisiejszych czasach już połowa ludu nie zna takich klasyków. Zaczęli puszczać Ally McBeal. Już myślałam, że wyrosłam z takich seriali, ale cóż mogę rzec, wspaniale mnie odmóżdża. Co wieczór się biję z myślami czy się wziąć za zaległości, czy odpocząć po całym dniu. Relaks wygrywa, ile można robić? Przecież trzeba się przygotować na noc pełną pobudek.

Marzy mi się chociaż na chwilę wrócić do stanu kiedy nie muszę za nikogo odpowiadać, nie muszę myśleć, czy komuś powinnam dać jeść, pić albo kredki. Marzy mi się, żeby ktoś się mną zajął, żebym mogła wyjść z domu i wrócić następnego dnia, żebym mogła się wyspać i po prostu zregenerować.
Z jednej strony chciałabym być od nikogo niezależna, z drugiej strony chciałabym dać dzieciom 200% siebie. Chciałabym mieć dwa ciała i jeden mózg, chociaż... jeden to za mało, może lepiej dwa serca :)

Od grudnia próbuję się wziąć za siebie, niestety z marnym skutkiem. Nie udało mi się wypracować żadnego zdrowego nawyku, ani wyeliminować tych złych. Ciągle coś się dzieje co mnie demotywuje, albo chłopaki chorują, albo pogoda jest beznadziejna, albo ja się źle czuje. Tak wiem, wymówka goni wymówkę, jednak motywacja do działania jest ważna, żeby do czegoś dojść, a ja nie mam nic na swoim koncie. Mrozy mają się skończyć, może to nie wiosna, ale zawsze jakiś początek.