wtorek, 28 stycznia 2014

FU!

Jestem zdenerwowana, zniesmaczona a również oburzona dzisiejszym obiadem. Na prawdę chciałam coś, a teraz nie chce mi się nic, a w szczególności jeść. Pierwszą opcją był gulasz. Nawet mięso już rozmroziłam, ale niestety to jest wyższa szkoła jazdy i potrzeba na to więcej czasu niż godzina i więcej składników niż samo mięso. Trudno, coś jutro pomyślę w związku z tym. Obiad trzeba zrobić, a dokładniej coś z niczego, no to sięgam pamięcią do dzieciństwa i zabieram się do zrobienia makaronu z serem. Przez chwile szło dobrze, niestety biednemu wiatr w oczy. Wyszedł z tego makaron z wołkami zbożowymi. Może brzmi dobrze, jednak wołki zbożowe to nic innego jak robale, i to ohydne. Teraz czeka mnie dogłębne oczyszczanie kuchni.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Hardcore.

Kulturalnie pojechałam sobie do Gliwic w odwiedziny Weroniki, jednak cały wyjazd przeobraził się w walkę z zarazkami. Otóż młodsze maleństwo dostało zapalenia płuc i trafiło z mamą do szpitala.Starsze maleństwo zostało w domu z ciocią, czytaj ze mną. Nie było łatwo, zwłaszcza, że z dziećmi na dłuższą metę miałam do czynienia parę lat temu, więc się trochę odzwyczaiłam. W każdym razie nikt nie ucierpiał, fizycznie, ani psychicznie. Jest to męcząca fucha, ale w jakiś niewyjaśniony sposób satysfakcjonująca.
Niestety nie udało mi się uchronić od zarazków. Zaraz po powrocie i mnie rozłożyło. Walczę, ale te bakterie są bardziej wytrzymałe niż dzieci (te chociaż czasem śpią). W małym palcu mam wyposażenie apteczne dla dzieci, ale z babami w ciąży jest o wiele gorzej. Same naturalności, a i tak kosztują majątek. Przemysł farmaceutyczny...wrrrr.

Pada za oknem, niestety tylko deszcz. Miało byś strasznie zimno, ale jak widać, nawet meteorologom nie można ufać. Mogły by się pojawić mrozy, żeby wyplewiły te wszystkie choróbska.

Idę gardełko płukać i inhalacje robić. Ostatni raz robiłam to za dzieciaka.

  Czytelnia:
Anna Janko - Dziewczyna z zapałkami. Na początku książka była dla mnie jakaś chaotyczna. Szybko zmieniały się opowiadania, niekończące się historie. Okazało się, ze to taka natura bohaterki. W sumie to zwykłe życie dziewczyny żyjącej z mężem u teściów, niespełnione ambicje (być pisarką), niezrozumienie, wyobcowanie, aż w końcu ucieczka w alkohol. Spodobał mi się fakt, że akcja rozgrywa się w latach osiemdziesiątych. Jakoś przystępniej zostały opisane warunki w jakich się funkcjonowało.

"Ale ja mam nawracającą potrzebę porządku! Jestem Panna zodiakalna, zrywam się więc co jakiś czas i porządkuję. Z uporem w jakimś kątku porządkuję. A przejęta jestem tak, jakbym miała ambicję glob ziemski szczoteczką do zębów wyszorować... Cały świat pragnę zdyscyplinować. Zamiast rozsądnie strzec ogólnego ładu na przeciętnym poziomie, spędzam dwie bite godziny na doczyszczaniu kuchenki gazowej, co do kropeczki, co do kreseczki, jakby już nigdy nie miały się przydarzyć katastrofy wykipień i przypaleń. Po prostu Porządek Ostateczny, dla Pana Boga i królowej angielskiej.
Innym razem, w takim samym napięciu, usiłuję dociec fizjologicznych i metafizycznych podstaw metanoi. Czas trawię, rozważam „przemianę ducha", chociaż nikt u mnie żadnego tekstu na ten temat nie zamawiał, ani mi się to do nakarmienia dzieci nie przyda. Czytam, oczy mrużę, czoło marszczę. I czuję się blisko, naprawdę blisko Bardzo Ważnej Sprawy.
"

"Książki to nie są czyjeś rzeczy, to są świadectwa rozumu. Książki, które czytasz, pozwalają zajrzeć ci do głowy i zobaczyć myśli, uczucia, intencje, potrzeby emocjonalne. Jeśli coś czytasz namiętnie, to znaczy, że tym właśnie jesteś. Jesteś autorem swoich lektur i one zawsze cię zdradzą!!!"

czwartek, 9 stycznia 2014

Chaos.

Kawałek wczorajszego dnia spędziłam z matkami i trójką dzieci. Dziś cała ekipa zagościła w moich skromnych progach. W ciąży mam problemy ze skupieniem uwagi na paru rzeczach na raz, więc nie było łatwo. Chata nadal stoi, a cisza po wyjściu gości aż dziwna. W takich chwilach próbuje postawić siebie w roli matek, ale następuje szybkie przerażenie i muszę myśleć o czymś innym. Dostałam karton ciuszków. Są śliczne, ale że miałam do czynienia z takimi w pracy to nadal do mnie nic nie dociera. Jestem otumaniona, rzeczywistość jest gdzieś obok.

Prawie regularnie ćwiczę. Jest to tylko 10-15 minut, ale wystarczająco, żeby mnie zmęczyć, a żebym widziała postępy w swojej kondycji. Wizytacja zmotywowała mnie do posprzątania w domu. Nawet mi to sprawnie poszło. Mówi się, ze pierwsze 3 miesiące są najcięższe. Minął ich okres, więc zaczynam być dobrej myśli. Może wcale nie będzie ze mną tak źle.

środa, 8 stycznia 2014

Bum.

Witam po raz pierwszy w 2014 roku. Już pierwszy tydzień minął, nie będę kłamać, był męczący. Mam dziwne uczucie, jakbym musiała wszystko od razu pozałatwiać, jakby mi roku miało braknąć. Jestem na zwolnieniu lekarskim, więc mam mnóstwo czasu, a ja z niczym się nie wyrabiam. Już widzę jak to będzie wyglądało. Ja sobie zaplanuje milion rzeczy, a tu zaraz trzeba będzie przeć. Najważniejsze, to skupić się na tym co muszę koniecznie, a potem reszta, powoli i bez pośpiechu.
Koniecznie muszę utrzymywać ład jakikolwiek w domu (z podkreśleniem na jakikolwiek, bo na inny mnie już nie stać). Ćwiczyć też muszę, bo czuję jak się robię maciorą. No i trzeba poszerzyć swoją ogólną wiedzę przyszłej matki w tym wspaniałym kraju.

 Na Sylwestra pojechaliśmy nad morze, dosyć wielką ekipą, bo aż 13 osób. Wyjazd nie był kreatywny, bo opierał się głównie na piciu alkoholu, a jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, niektóre pijane osoby mają w zwyczaju zaczepiać te trzeźwe. Uświadomiłam sobie, że na długi okres moje funkcjonowanie ulegnie poważnej zmianie. Zostałam ofiarą poważnego zmęczenia.

W tym roku nie mam żadnych postanowień... 'coś podobnego'.