niedziela, 13 marca 2016

Ulotne chwile.

Wykończę się niedługo. Powrót do pracy jest równie relaksacyjny jak dobijający. W całym tym zamieszaniu widzę tylko, że nie mam czasu, jak i głowy do przyziemnych prostych rzeczy. Już nie chodzę na spacery, tylko jadę coś załatwić, nie bawię się z synem klockami, albo w malowanie, tylko w gotowanie i sprzątanie (takie prawdziwe). Miałam tyle rzeczy zrobić w domu, tyle rzeczy z młodym, a tu nic. Najbardziej dobija mnie jednak fakt, że omija mnie jego dzieciństwo. Robi tyle fajnych rzeczy i już nie ze mną :( Nasze wolne dni są niepoukładane, bo ja na ogół nie mam już sił. Również nadal borykam się z moim głównym błędem wychowawczym, czyli nocne obrzędy. Spanie średnio po 5 godzin na dobę z przerwą na tulenie wyjącego Krzycha jest męczące.
Muszę zostać cyborgiem nie do zajechania... tylko jeszcze nie wiem jak.