poniedziałek, 27 maja 2019

Uwięziona

Takaż to ja nakręcona byłam i oczywiście mój los szybko ostudził mój zapał. Krzysiek dostał ospy i utknęliśmy na chacie na jakieś dwa tygodnie. Trochę mi to utrudnia życie zwłaszcza kiedy muszę się napić kawy, a nie mam mleka, a wiem, że bez mleka nie wypiję. Mogła bym już przestać ją pić, ale ona mnie na prawdę stawia na nogi i powoduje, ze jeszcze mam siły do moich chłopów.
Już powoli dzieciakom odbija od ciągłego siedzenia w domu. Igor w sumie wychodzi, ale zaraz zasypia, więc nie zaliczam tego do rozrywki.

Próbuję poukładać sobie swoje życiowe cele, nie mam pojęcia jak to zrobić. Jest tego tyle i wydaje się, że wszystko jest ważne, albo coś jest zależne od czegoś. Zrobiłam sobie porządek w telefonie, a dokładniej w zapisanych notatkach i stronkach. Dużą część tych danych usunęłam, bo wiedziałam, że tak na prawdę to nic ważnego. Od dłuższego czasu te informacje tam zalegały i nie były mi do niczego potrzebne. Zastanawiam się co by było gdybym zgubiła mój magiczny segregator z ważnymi zapiskami. Chyba bym usiadła i nie wiedziała co dalej, czy spisywać to co pamiętam, czy zacząć robić to co mi wpadnie w oko. Nie mam problemu z określeniem co jest ważne, a co ważniejsze, bardziej mnie przytłacza ilość tych rzeczy. Zawsze kiedy nadrobię trochę spraw, to zaraz pojawiają się następne i wychodzi na to że dalej jest tego mnóstwo. No więc na czym to życie polega, ja się pytam? Na ciągłym zapierdalingu? Muszę się leczyć z moich schorzeń, a mianowicie: jak odpuszczać, jak przestać myśleć o wszystkim i jak przestać być perfekcjonistą.

No i oby do przodu!

piątek, 24 maja 2019

Back to life.

Londyn, jak zwykle było super. Dzieciaki się super dogadywały, nie sprawiały większych problemów, ani w zabawach, ani w funkcjonowaniu ani nawet podczas lotu. Odpoczełam, naładowałam baterię

No i tak jak przewidywałam, z jednej strony wielka pustka, z drugiej, chęć wprowadzenia szybkich kolosalnych zmian.
Lubię przebywać u innych ludzi, inspirować się ich działaniami, słuchać ich spostrzeżenia o wszystkim. Po powrocie pojechaliśmy do Ikei, chciałam się jeszcze trochę nakręcić. Mam tyle pomysłów, że nie wiem w co ręce włożyć.

wtorek, 7 maja 2019

Londyn

Już za dwa dni. Teraz próbuję pamiętać o wszystkim co potrzeba jeszcze zrobić przed wyjazdem, żeby nie mieć stresów w podróży. Uwielbiam podróżować, ale częściowo jest to męcząca sprawa. Muszę się dobrze nastawić, chociaż perspektywa lotu z dwójką dzieci o 6 rano brzmi groźnie. Żeby nie było, że to jakiś rodzaj super wakacji to właśnie zaczyna mnie rozkładać. Na prawdę nie często mnie biorą choróbska a tu od razu z grubej rury.
Na szczęście, już jesteśmy odprawieni i wszystko w sumie powinno pójść gładko. Muszę tylko przygotować ewentualne uspakajacze dla dzieci, czyli na pewno jakieś żarcie, w razie czego się przeproszę z bajkami w telefonie.

Wczoraj byłam u irydologa homeopaty, dla niezorientowanych w skrócie powiem że to magik. Patrząc w oczy bardzo różne rzeczy widzi dotyczące pacjenta i są one prawdziwe. Można się też co nie co dowiedzieć na temat przyszłości. Mnie na przykład czekają problemy ze stawami. W sumie to już je posiadam, jak się nasilą to już wózek inwalidzki gwarantowany. Póki co będziemy leczyć hashimoto i ogólny stan zdrowia. Po powrocie trzeba będzie się wziąć za to porządnie. Zawsze w Londynie ładuje baterie i mam motywacje do działania, oby tym razem też tak było.