wtorek, 31 grudnia 2019

Ostatni.

Zbierałam się z życzeniami świątecznymi, ale myślę sobie, że chyba nikt mnie tu nie czyta, to komu będę je słać.
W połowie grudnia straciłam chęci na jakiekolwiek świętowanie, odpuściłam wszystko. Skupiłam się na analizowaniu swojego życia, nie ukrywam, że doszłam do przykrych wniosków. Mam wrażenie, że żyję nie swoim życiem, nie ma ani kawałka mnie jaką byłam kiedyś, nic nie robię z myślą o sobie. Najgorsze jest to, że nie umiem tego wszystkiego pogodzić. Wypadałoby w końcu dojrzeć i wziąć się za siebie, ale to wymaga samozaparcia, co u mnie nie jest mocną stroną. Poza tym okres noworoczny, aż się prosi żeby te postanowienia nie wyszły.

Czeka mnie dużo pracy... oby stał się jakiś cud!

niedziela, 15 grudnia 2019

Znak.

Niestety mam coś w swoim durnym łbie, że potrzebuję oklasków, zaproszenia, deszczu meteorytów, ładnej daty albo chociaż najmniejszego znaku z kosmosu , że to właśnie jest najlepszy moment na odmianę losu. Tak myślałam i tym razem.
Zamówiłam dla Marka książki na urodziny i gdy rozpakowywałam paczkę, zobaczyłam jeszcze jedną książkę o tytule "Jak uwolnić się od lęku i odnaleźć miłość". Pomyślałam sobie, że właśnie teraz tego potrzebuję. Przeczytałam wprowadzenie i jeszcze bardziej się w tym utwierdziłam. Czytam dalej i mimo tego iż wiem, że to dobry sposób na życie to teraz to do mnie nie przemawia. Okres mojej słabej kondycji zdrowotnej i ciągłe kłótnie w domu nie sprzyjają miłości i przebaczeniom, nawet klimat świąteczny nie pomaga. Zastanawiam się czy starać się jeszcze coś ogarniać na te święta czy olać to wszystko. Nikt mi w tym nie pomaga A jeszcze pretensje że się zajmuje nie tym co trzeba. Poza tym świętą poza domem to przed nikim nie trzeba się wykazać.
Dzisiaj moja rwa kulszowa już całkowicie dała pokaz swoich umiejętności i faktycznie rwie jak szalona. Obczytalam, że trzeba dużo odpoczynku i ćwiczenia. Opcja pierwsza u mnie nie ma miejsca, jak tylko posadzę tyłek momentalnie siedzą na mnie chłopaki. Opcja druga kończy się dokładnie tak samo. No i mój ulubiony tekst: możesz to robić kiedy Igor śpi. To, jak i wiele innych rzeczy które na ogół muszę wtedy zrobić, a chłopak niestety drzemie tylko dwie godzinki, a nie pół dnia.

Jest jedna rzecz która nieustannie mnie raduje każdego dnia w tym okresie świątecznym, a mianowicie Qczaj - kołcz rzyci. Nie żebym ćwiczyła, ale jego entuzjazm zaraża i chociaż mam na cokolwiek chęci.

sobota, 7 grudnia 2019

Spadek energii

Byłam nakręcona świątecznie, ale szybko mi to minęło. Parę dni zostałam z dzieciakami w domu, bo Krzyś niefajnie kaszlał. Na początku miałam codzienną bitwę o rozpakowanie prezentu na Mikołaja. Milion razy słyszałam czy dzisiaj jest już piątek i czy może już rozpakować. Nawet w nocy mi zadał takie pytanie. Potem było dwa dni pakowania i rozdawania małych prezencików. Wsadzał różne drobiazgi, które kiedyś były jego skarbami i absolutnie nikt nie mógł ich dotknąć, teraz rozdał niemal wszystko. Poszło na to mnóstwo papieru i parę rolek taśmy klejącej i odbyło się dużo zabawy 'zimno-ciepło', musiałam odstawić jedzenie, zrobienie siku i każdej innej rzeczy, nawet snu, prezent był najważniejszy.
Cieszę się, że lubi dawać i ma z tego prawdziwą przyjemność, zwłaszcza jeśli komuś sprawił radość. Ja już miałam trochę przesyt klimatu, najgorsze było tłumaczenie Igorowi, że nie wszystkie prezenciki są dla niego. Od poniedziałku znowu przedszkole wraca do łask, więc może odetchnę.

Tak jak pisałam ostatnio, chyba większość świątecznych starań to tylko moje wielkie chęci, niczyje więcej. Dzieci coś tam załapują, ale ogólny klimat nie udziela się tak jakbym chciała, bo to tylko mi się marzą święta jak w amerykańskim filmie.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Ho ho ho

W tym roku, jak nigdy, pragnę słuchać świątecznych piosenek jeszcze zanim radia je puszczają. Listopad był jakimś ciężkim miesiącem. Strasznie się awanturuje z dziećmi. Ich zachowanie drażni mnie milion razy bardziej niż zazwyczaj. Mam nadzieję, że ten okres szybko im przejdzie. Moje nastawienie to jedno, ale chłopcy też mają swoje fazy i w tej chwili jest ona mało grzeczna.
Nie tracę jednak nadziei. Marzy mi się zrobić im kalendarz adwentowy z prawdziwego zdarzenia, ale to ciężka i pracochłonna praca, więc w tym roku będzie trochę na odwal. W zamian za to przygotowałam mnóstwo zadań do zrobienia. Liczę na to, że to będzie produktywny, luźny, wesoły okres.
Najgorsze uczucie jest wtedy gdy czytasz ledwo znalezioną książkę z opowieściami świątecznymi na każdy dzień, jarasz się tym jak mała dziewczynka, a Twoje dzieci tak jakby miały cię w dupie.

No, ale dopiero drugi dzień grudnia, może załapią, jak nie w tym roku to może za 3 lata. Zrobię to najwyżej dla samej siebie.

Mając prawię 33 lata uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie lubiłam świąt samych w sobie, a przygotowania do nich.