wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Dzisiaj Wigilia. Jedyne przygotowania jakie mnie dotyczą to udekorowanie domu. Przyznam się bez bicia, że nie jest to moją mocną stroną, może dlatego, że w świeżym domu nie ma jeszcze gdzie wieszać i dlatego, że jest to kosztowna sprawa, której trzeba się dorobić przez parę lat, i dlatego że nie mam siły i czasu. Wczoraj byłam ostatni dzień w pracy. Był to mały koszmar. Sklepy, ludzie i święta to wybuchowa mieszanka, ciężkostrawna dla każdego kto stoi za ladą. Jednak przeżyłam to szaleństwo.
Niedawno oglądałam film 'Listy do M'. Nie wiązałam z nim wielkich nadziei ze względu na polskie pochodzenie, ale miło się zaskoczyłam. Jest to na prawdę wartościowa rzecz. Postanowiłam sobie, że nie będę się tak naburmuszać w tym roku, przyjmę na klatę wszystkie następstwa tego okresu, nawet coś od siebie dam. Ubrałam choinkę, małą bo tylko 50 cm. Póki co, to max co ze mnie wyszło, ale mam w planach coś jeszcze oświecić. Za rok może ulepie uszka, lub pierogi, a może jedno i drugie.

Zostało mi życzyć Wesołych Świąt.


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zmrok.

Jeszcze siedemnastej godziny nie ma a ja już bym się do wyra szykowała. Jestem niedźwiedziem, powinnam zapaść w zimowy sen. Czego nie zrobię w świetle dnia, to już przepadło. Jutro też jest dzień i chyba czeka mnie mycie okien. Myślałam, że w tym roku już sobie odpuszczę, ale nie mogę na nie patrzeć, a tym bardzie przez nie patrzeć. Zapewne dlatego w naszym mieszkaniu jest szybciej ciemno niż w innych domach.

Pozostało mi 5 dni pracy, potem święta, a potem zostałam zmuszona na L4. Nie powiem, żebym się przed tym broniła rękami i nogami, chyba jest mi to potrzebne. Jutro muszę się wepchać do lekarza po skierowanie na badania, bo potem nie zdążę, a nikt nie pomyślał o tym, ze w okresie świątecznym nie załatwię zbyt wiele, a czas mnie goni bo do 10 tygodnia trzeba to mieć. Nie chciałam stać się monotematyczna, ale chyba ciąża i macierzyństwo zmienia wszystko po swojemu.

Odczuwam potrzebę większego ukobiecenia się. Bez przesady, ale chociaż troszkę. Nie wspomniałam nawet wcześniej, że z moich długich po pas, czarnych włosów zostały do ramion blond piórka. Zawsze mówiłam, ze obetnę włosy krócej jak zajdę w ciąże, a tu wyszło na odwrót. Trochę z tym blondem mi dziwnie, ale nawet nie mogę na nic przefarbować, przynajmniej przez jakiś czas. Ponoć tylko do trzeciego miesiąca ciąży nie wolno, ale trzeba to obadać.

Byliśmy wczoraj na filmie Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia. Już nie powalają mnie te filmy tak bardzo. Chyba przez to, że to wszystko jest takie mroczne i coraz bardziej realistyczne, a ja bardzo wzięłam do siebie zasadę, że nie mogę się denerwować i przyjmuję tylko miłe i ciepłe rzeczy. W każdym razie film nie zakończył się konkretnie, zostawił niedosyt i teraz mam ochotę przeczytać trzecią część, zamiast czekać, aż nakręcą z tego film. Poza tym książki są po stokroć lepsze. W ogóle ostatnio się przytrafiła taka historyja. Wracamy z Markiem z zakupów i co widzę wchodząc do naszej bramy? Mały stosik książek z karteczką na której było napisane 'dla chętnych czytaczy'. Oczy mnie się zaświeciły, zwłaszcza jak zobaczyłam że znajduje się tam dzieło które chciałam nabyć, a mianowicie książka Alice Munro. Ile radości można człowiekowi sprawić taką błahostką.

Czytelnia:
Suzanne Collins - Szczęśliwe dni. Jest to w ogóle autorka Igrzysk śmierci. Nie mogę nic znaleźć na temat tej książki więc śmiem twierdzić nawet, że to nie jest ten sam autor, bo to zupełnie inne rodzaje książek. W każdym razie przyjemnie się czytało. Coś w stylu współczesnym lub romansu. Co mi się nasuwa myśląc o tej książce? Pozory mylą. Mogłabym to hasło sobie wydziarać, bo to bardzo ważne żeby o tym pamiętać. Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje być.

wtorek, 10 grudnia 2013

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Do góry nogami.

Zaczęło się od tego że cycki bolały. A potem pomidorowa śmierdziała wymiotami. No a potem to już tylko 2 kreski na teście i wszystko się zmieniło o 180 stopni.
Będę mamą... Dziwnie to brzmi. Funkcjonuje jako kobieta ciężarna, ale tak na prawdę to do mnie nie dociera. To dopiero 6 tydzień więc przede mną długi proces. Niestety nie zaliczam się do tych szczęściar, które przechodzą ciąże bez złych skutków ubocznych, ale na razie nie ma tragedii. Zmęczenie, spanie, wzdęcia i zaparcia, ale całe szczęście nie ma porannych mdłości, przynajmniej jeszcze.
Jutro idę do lekarza po raz drugi, bo za pierwszym razem nie było za wiele widać. Muszę się teraz wziąć w garść i wszystkiego dopilnować. Z moim charakterkiem nie będzie łatwo, ale w grę w chodzi odpowiedzialność za tą małą krewetkę.

Patrzyliśmy z Markiem na imiona. Jestem troszkę porażona, bo nic mi się nie podoba, a jak coś mi się podoba to się dubluje, a ja nie chcę się dublować. Nie chcę starodawnego imienia, ani wymyślnego, chociaż Erwin mi się spodobał, ale chyba bardziej dla kota.

Czytelnia:
Harlan Coben - Na gorącym uczynku. Nic się nie zmieniło, książki tego autora są rewelacyjne. W tej dodatkowy bonus, a mianowicie małe wskazówki na temat wybaczania. Złości i zemsty przysłaniają nam logiczne rozwiązania.

W międzyczasie studiuje sobie lektury ciążowe, ale chyba co za dużo to niezdrowo. Mózg mi się lasuje.