sobota, 21 czerwca 2014

Meblowanie.

Jesteśmy właśnie po lekkim przemeblowaniu w sypialni. Głównym celem było zmieszczenie łóżeczka dla malucha. Ciężko coś zaplanować bo meble tu są duże i ciężkie, dodając do tego kontakty, parapety, to nie jest zbyt dużo możliwości. W swoim pokoju u rodziców miałam wszystko małe, więc jeździłam cały dzień, aż nie było idealnie. Dzisiaj witamy w świecie kompromisów. Do kompozycji przestrzennej dwóch dorosłych osób (co nie było łatwe) trzeba dodać jedną małą. Przynajmniej się jeszcze nie panoszy ze swoimi zachciankami, ale niektóre zasady są narzucone odgórnie.
Teraz już nie mam siły się ruszyć, a im dłużej leże tym ciężej się podnieść. Mam ochotę tylko jeść, żeby nie brać się dalej do roboty. Myślę, że jakbym całą ciąże nie miała nic do roboty, to właśnie opróżniałabym z jedzenia szafki włącznie z lodówką i zamrażarką.
Z moją kondycją jest coraz gorzej. Kiedy wstaje mam wrażenie, że potrzebny mi balkonik, żeby się nie przewrócić i nie przez zawroty głowy, tylko ból wszystkiego. Dopiero muszę się rozchodzić, żeby wyglądać jak człowiek. Wiele matek nie może się doczekać dziecka, ja się tego raczej obawiam, więc nie bardzo mi się śpieszy, ale nie pogardziłabym sprawnym organizmem.

czwartek, 19 czerwca 2014

Wolne.

Boże Ciało dziś, a więc jest dzień wolny od pracy. Sklepy pozamykane i takie tam inne ludzkie dramaty. Dla mnie dzień jak co dzień ale wenę do zakupów miałam dzisiaj jak nigdy. Jakaś dziwna ludzka przypadłość, chociaż u siebie wyczuwam lęk przed uciekającym czasem, a nie złośliwość wobec pracujących w handlu. Bez obaw, żaden sklep nie został przeze mnie odwiedzony.

Dzisiaj wstałam w niezbyt dobrej formie. Poległam wczoraj nie wiadomo kiedy, spałam 11 godzin. Bolała mnie głowa, plecy, dupa, wszystko co tylko mogło. Drażnił mnie każdy szmer i zapowiadał się dzień do płaczu, zresztą trochę taki był, ale Marek miał cierpliwość, żeby mnie nie olać. Wywiózł mnie do lasu, co mnie wkurzało na początku, ale natura jednak wpływa pozytywnie na człowieka, nawet jeśli boli kręgosłup od schylania się po poziomki i jagody. Już nie miałam siły, ale one tak pięknie wyglądały, że nie można było się powstrzymać.
Reszta dnia przebiegła pod hasłem lenistwa i obżarstwa. Dwa obiady, dużo bobu, truskawek i nawet Karmi doszło do zestawu. Mam ochotę się porzygać, albo chociaż wysrać, niestety kobietę w ciąży lubi dopaść zaparcie i może zbyt się uzewnętrzniam, ale ponoć ten typ tak ma, a po porodzie jest jeszcze gorzej.

Karma, i to nie taka dla psów czy kotów. Pełna powaga, nie wgłębiając się w sfery religijne, (bo jest to zjawisko mocno powiązane z między innymi buddyzmem czy hinduizmem), ale chodzi o samo znaczenie. Jest przyczyna, więc dopadnie cię i skutek, prędzej czy później, ale dopadnie. No i tak się doigrała jedna pani, która wraca do domu o późnych porach i strasznie głośno słucha muzyki, przy tym stawiając mnie na nogi. Nie wiem czy to innym ludziom przeszkadza czy nie, ale mnie normalnie wczoraj wybudziła z mocnego snu. I właśnie wtedy to sobie pomyślałam, że napiszę jej kulturalny list z prośbą o przyciszenie muzyki w momencie wjeżdżania na osiedle, zastanawiałam się nawet jak to powinno brzmieć, żeby już nie robić kwasu na osiedlu. Nie zdążyłam. Ktoś bardzo życzliwy nalepił owej pani dwa karne kutasy za chujowe parkowanie. Nalepki nie odklejają się zbyt łatwo, więc może być ciekawie. Dzisiaj auto stało nieruszane, więc jutro trzeba będzie przyczaić reakcje. Historia mojego listu musi trochę poczekać. Pomyślałam, że nie będę jej dobijać, zresztą mogła by się tak wkurzyć z powodu nalepek, że olałaby przy tym moją kulturalną prośbę. Nic to, jeśli pani nauczy się parkować, a muza dalej będzie huczeć, będę musiała znaleźć nalepkę karnego kutasa za codzienne zakłócanie ciszy nocnej.

Nadeszła godzina kiedy to mój silny dzieć swoimi wygibasami przypomina mi, że mam iść się położyć, bo inaczej wyłamie mi żebro. Za takie harce 7 lat szlabanu to stanowczo za mało.
Patrzę na listę czterdziestu rzeczy do kupienia, osiemdziesięciu rzeczy do zrobienia i jedenastu dni do końca. Lipiec zostawiam na spokojne oczekiwanie. Obym w tym kołchozie czerwcowym nie urodziła.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

A miało być tak pięknie...

Miałam od dzisiaj się zająć swoim przygotowaniem do przyjęcia małego człowieczka na świat. Niestety byłoby zbyt pięknie gdyby każdy mógł się skupić tylko na jednej sprawie.

Stan taty chyba poważnie się pogorszył. Nawet nie wiem co z tym zrobić. Trzymano mnie z daleka od lekarzy, wyników, tylko co zasłyszane, piąte przez dziesiąte. Może trzeba było od razu narobić rabanu i się tym porządnie zająć.

Tata nie ma siły zająć się babcią, więc trzeba rozwiązać kolejny problem. Nie będzie to łatwe, bo muszę jakimś sposobem zmusić wujka do włączenia się w opiekę. Wujek to jedno, jest jeszcze babcia, która niespecjalnie chce współpracować.

Przyjechał z Niemiec kuzyn, który chciałby wyjść na kolacje i pozwiedzać trochę Wrocław i ja jako ośmiomiesięczna ciężarówka się do tego rewelacyjnie nadaję. Dobrze, że mama i Ola są w to zamieszane, bo mogłabym sobie nie dać rady sama. Nie miałabym nic przeciwko rodzinnemu spotkaniu, ale teraz spontany mnie przerażają i stresują.

Muszę doprowadzić swoją chatę do ładu, jeszcze póki mam siły. Bez obaw Siora, to nie pozostałości po Waszym pobycie, tylko zgromadzone przez dłuższy czas niedokończone sprawy :)

Teraz muszę iść nakarmić kota sąsiadowego, żeby przeżył do powrotu swoich właścicieli.

W międzyczasie będę się zastanawiać jaki rodzaj pieluchy kupić...

Powalę ten system albo polegnę! Czas start.

sobota, 14 czerwca 2014

Niechcica.

Mimo wielkich chęci, coś brakuje motywacji. Mogłabym komuś dyrygować i wskazywać palcem zadania, ale odkryłam w sobie cechę 'nie ruszaj, sama to zrobię'. Z małym mankamentem, że potrzebuję trochę czasu i natchnienia. Na ogół ludzie lubią sobie ułatwiać życie, a nie utrudniać, ja najwidoczniej mam odwrotnie. Moje ociąganie do roboty ma obecnie przyczynę w wielkim brzuchu, zmęczeniu i w takich tam podobnych sytuacjach, ale nie występując w dwupaku również brakuje mi energii do działania. Trzeba nad tym popracować, tylko kiedy?

Muszę ostrzec przed nieuniknionym. Moje życie, a razem z nim i tematyka tegoż bloga zaczyna się kręcić głównie w okół ciąży, dzieci, rodziny itp. Co nie znaczy, że będzie mniej ciekawie, ale już inaczej. Mimo tego, że zaczerpnęłam klimatu podczas obecności mojej siostry z chłopakami, to jednak w moim własnym wykonaniu jakoś jeszcze tego nie widzę. Mam nadzieję, że urodzi się to razem z maluchem... albo chociaż z łożyskiem.

Aga, z którą (głównie) przechodziłam swoją ciąże, będąca w 36 tygodniu, wzięła i urodziła. Moja reakcja była zaskakująca nawet dla mnie. Pierwsze było niedowierzanie, potem lekkie przerażenie czy wszystko będzie ok, bo to wcześnie, potem się rozpłakałam i zaczęłam prać ubranka dziecięce. Czuje zimny oddech na karku. Zostało mi 6 tygodni, założyłam sobie że do końca czerwca będę gotowa w całym oporządzeniu i spokojnie czekająca na skurcze, zobaczymy czy mi to wyjdzie... mam obawy i frustracje.
Czekają mnie cudowne 2 tygodnie.