sobota, 29 grudnia 2018

Niemoc.

Zbliża się koniec kolejnego roku. Nie jestem fanką noworocznych postanowień, ale gdzieś cichcem odczuwam potrzebę wzięcia się w garść. Tym razem widzę większe światełko w tunelu niż zazwyczaj, ze względu na dotychczasowe sukcesy. Dupy nie urywa, ale dla mnie to niezły początek.

Uporządkowałam w końcu mój segregator-organizator. Jedyne czego mi brakuje to koncepcji, jak to wszystko ugryźć, żeby było dobrze. Po ilości przeczytanych książek, powinnam być ekspertką w planowaniu, niestety mój umysł w ostatnich latach był w opłakanym stanie i pamiętam tylko szczątki cennych informacji. Wychodzi na to, że muszę zacząć wszystko od nowa.

Jedzenie z Wigilii wyjedzone, Sylwester nie zapowiada się imprezowo, więc mogłabym zacząć już od teraz, ale po ogromnych świątecznych porządkach i całej tej magicznej presji, tak wrzuciłam na luz, że obawiam się powrotu na właściwe tory. Z jednej strony jestem nawet trochę podekscytowana  i zmotywowana, ale słynę ze słomianego zapału więc wiem, że łatwo nie będzie, zwłaszcza, że moje dzieci maja okres buntowniczy a formy relaksacyjne w żaden sposób nie wpasowują się w mój grafik.