czwartek, 31 maja 2012

Jutro.

Niestety słowo 'jutro' bardzo często rozbrzmiewa w mojej głowie. Muszę walczyć z tą leniwą naturą. Codziennie się biję z myślami czy coś zrobić czy nie. Na ogół wybieram drugą opcję, bo mi tak wygodniej, a później się odwlekają dziwne rzeczy. Czemu znowu o tym piszę? Bo jutro się czerwiec zaczyna a ja tak lubię wielkie początki. Mogłabym polubić wielkie zakończenia, ale do nich jeszcze daleko. Chciałam się wyłamać z oklepanej mojej zasady, nie czekać do jutra, tylko już dzisiaj zacząć pracę nad sobą. Możliwe, że by mi wyszło, ale mama przyniosła mi paczkę cukierków z galaretką (moje ulubione) i nie mogłam się im oprzeć. Teraz jest mi ciężko i na myśl, że mam wstać od stolika przyprawia mnie o mdłości.
Powoli staram się coś w sobie zmieniać, ale póki co, jest to próżniacza metamorfoza, czyli na przykład pozbywanie się cellulitu z nóg, przefarbowanie włosów i wizyta w solarium, czasem nawet i brzuszki. Wychodzę z założenia, że jak się sama ze sobą będę dobrze czuła to i łatwiej będzie mi załatwiać wszystko inne, aczkolwiek tak czy siak jestem nadal w czarnej dupie.

Od jutra mama już jest na emeryturze. Nie wiem czy sobie z tym poradzę. Planuję zemstę za poranne pobudki i nie dam tak łatwo za wygraną.

Zaraz będę rzygać na czekoladowo-galaretkowo. Idę obejrzeć "Przyjaciół", bo krótko trwają w porównaniu do Xeny, a potem może i się ogarnę czy coś.

sobota, 26 maja 2012

Wyparowało.

Miałam świetny wątek do podziału z ludzkością, standardowo mi się wydawało, że jest na tyle dobry, że na pewno go zapamiętam...
Kolejna książka przeczytana. Chciałam się skupić teraz trochę na biografiach, ale czyjeś suche fakty mnie chyba nie rajcują, aż tak bardzo. Na parę stron dowiesz się jednej ciekawej rzeczy. Ale na pewno przez nie przebrnę, tylko jeszcze nie teraz. Brakuję mi trochę lektury wychowawczej. Człowiekowi się wydaję, że czytając poradniki wpływa na swoje życie. Psikus polega tylko na tym, że te poradniki trzeba wcielić w życie. No ale wzięcie do ręki takiej książki to już jakiś pierwszy (bardzo malutki, ale jednak) krok.

Mam trudny okres rozchwiania emocjonalnego. Nie mogę znaleźć złotego środka pomiędzy zdrowym i poukładanym życiem, a wyszaleniem się piciem i (niestety czasem) paleniem. Rozumiem podniesione ciśnienie niektórych (chyba wszystkich) moich czytelników, ale proszę je zachować dla siebie ;)
Nadejdzie czas, kiedy sama wszystko ogarnę. Mam nadzieję przynajmniej że nadejdzie. To tak jak zamiana adidasów na obcasy, lub Xeny na Wiadomości. Kiedyś się po prostu dorośnie. W sumie, to nawet nie jestem pewna czy chciałabym wydorośleć. Chciałabym znaleźć ten głupi środek, właśnie teraz, nie czekając aż się dwie niedziele do kupy zejdą.

poniedziałek, 21 maja 2012

Zawsze coś!

Zakupiłam żeń-szeń i to w sumie było dobrym posunięciem w ostatnim czasie zważając na to, że ciągle coś mnie doprowadza do szewskiej pasji i potrzebuję wspomaganie żeby to przetrwać. Jestem obecnie negatywnie nakręcona z powodu pracy. Odbębniłam weekend w pracy i kolejna zmiana wypadała na piątek. Oczywiście to by było zbyt piękne. Kolejne czyjeś problemy, kolejne zamiany i wtorek, środa w pracy. W sumie teraz już tylko wtorek, ponieważ wywinęłam się ze środy. Laurka dziś w nocy przylatuje i znowu ciężko by się było spotkać przez moją robotę.

Skończył się kolejny sezon Grey's Anatomy. To czekanie mnie doprowadza do szału. Ja nie rozumiem dlaczego robią tak długie przerwy między jednym a drugim. How I Met Your Mother też się zaraz skończy i nic mi już wtedy nie zostanie. Może Californication zaraz powróci. Tak! to właśnie moje seriale najulubieńsze w chwili obecnej i będę płakać kiedy zakończą się całkowicie. Nie przyjmuje na razie takiej opcji do siebie.

Tata jest już po pierwszej chemii i póki co wydaje mi się że dobrze to znosi. Jak się przyjmował do szpitala to akurat widziałam same osoby bardzo zniszczone chorobami i momentalnie podłamałam się. Boję się widzieć ojca w tak skrajnym wyczerpaniu. Ma się ochotę to wszystko wziąć na siebie byle by nie widzieć tego u innych. Bezsilność to najgorsze uczucie na świecie.

poniedziałek, 7 maja 2012

WKS!

Fanką najwierniejszą to ja nie jestem ale tak historyczny moment trzeba tu umieścić. Po 35 latach WKS mistrzem Polski. Piękne! Pewnie nie zrobiłoby to na mnie aż takiego wrażenia gdyby nie fakt, że mecz ten oglądaliśmy na mieście i po nim wyszliśmy od razu na rynek. Atmosfera była nie do opisania. Prawdziwi kibice to wspaniałe stado, powalające na kolana swoim zachowaniem szczególnie w momencie dopingu i zwycięstwa. Tak! Krzyczałam razem z nimi i ponoć widziano mnie w dzisiejszej Panoramie. Polacy to smutny naród, ale to było jak grupowy orgazm.

Mam ostatnio jakieś złe sny. Istne filmy sensacyjne, ale nawet nie są oparte na czymś co bym widziała, tylko chyba mi tak wyobraźnia uśpiona pracuje w nocy. Ostatnio byłam Hardkorowym Koksem i uciekałam w blokersach przed Nicki Minaj, potem walczyłam ze smokiem, a na przykład wczoraj zostałam postrzelona w szyje i plecy. Jestem w ogóle gangsta by night :) Tak w sumie sobie myślę, że te sny nie są złe. Ja się w świetny sposób spełniam. Za dzieciaka zawsze się chciało być komandosem albo żołnierzem, albo Xeną (należałam do tych chłopięcych dziewczynek).

Próbuję stworzyć coś w stylu organizera. Ma się szybko odczytywać i szybko zapisywać i być pod ręką, ale to nie chce mi wyjść. To nie będzie łatwa sprawa. Łudzę się, że jak już uda mi się coś takiego zrobić to będę zorganizowaną osobistością, ale nie da się wszystkiego zaplanować i ogarnąć. Brak stałego miejsca pobytu i dzielenie pokoju z tatą i przede wszystkim moje lenistwo nie pozwala mi kontrolować wielu rzeczy. Jak to Marek mówi: śpisz w szafie. Wypadałoby się obudzić chociaż czasem.