sobota, 29 lutego 2020

Ukulele.

Byłam dzisiaj na szkoleniu z grania na ukulele. Do jakiejkolwiek gry brakuje mi jeszcze godzin ćwiczeń, ale jak już się coś zacznie pod fachowym okiem, to potem łatwiej to szkolić samemu. TYLKO! Trzeba to robić sumiennie, żeby weszło w krew. Jestem podekscytowana, chociaż znam podstawę podstaw, to ja wracając do domu i słuchając muzy już się zastanawiałam czy dam radę to zagrać. Jest tylko jeden mały problem, koślawość moich palców. Nie radzę sobie z niektórymi akordami. Mam nadzieję, że to tylko kwestia wprawy, bo akurat z G-dur mi kiepsko wychodzi, a on praktycznie w każdej piosence jest. No i niestety, ale moje fantastyczne ukulele nie nadaje się zbyt do grania. Szybko się rozstraja i ciężko chodzi. Ale! jeśli nie stracę zapału i będę dalej grała i się rozwijała, to wtedy kupię sobie porządne, a co?!?!

piątek, 14 lutego 2020

Money money money...

must be funny...

Do śmiechu to mi za bardzo nie jest, zawsze byłam świadoma władzy pieniądza, ale teraz to mnie irytuje podwójnie. Jeśli człowiek za wiele od życia nie wymaga, to może nie ma większego problemu, ale hmmm w sumie to zawsze jest problem. Kasę trzeba po prostu mieć na godne życie, a nawet i coś więcej niż samo godne. Czasami mam wrażenie, że im więcej tej kasy przybywa tym więcej wydatków. 
Trzeba zacząć kombinować, bo inaczej ciężki żywot mnie czeka. To nie czasy kamienia łupanego tylko zajebisty wyścig szczurów, nie grasz, nie żyjesz.

piątek, 7 lutego 2020

Kłody.

W ostatnim czasie próbuje namiętnie określić priorytety w moim życiu. Jest to problematyczna sprawa, bo nie potrafię wybrać co jest najważniejsze.  Przerobiłam mnóstwo szkoleń, lektur, podcastów i faktycznie teoria u mnie jest na wysokim poziomie, ale jak to wszystko wcielić w życie.

Od wtorku zaczęłam stosować dietę Chodakowskiej. Niestety chyba nie jest mi pisane po prostu ją skończyć i być zajebistą członkinią Chodagang. Jednak nie w tym wszystkim rzecz. Chciałam się nauczyć systematyczności, wielkości moich porcji, nowych przepisów.
Miałam jadłospis na cały miesiąc, no ale musiałam wyeliminować gluten i nabiał, potem batoniki i ciasteczka Chody (są zbyt drogie).
Jak załatałam dziury za te przepisy to się zrobił chaos i jednego dnia miałam 3 sałatki. Problemem jest też  zbyt duża ilość mięsa w tygodniu, ilość bananów i jogurtu naturalnego. Ja używam kokosowy, więc zaś znowu kasa leci. Gdyby nie to, że za dużo czasu mi zajmuje szykowanie tego, a jeszcze osobno zwykłego żarcia dla reszty to może bym się tak nie zniechęciła. Mimo wszystko musze stwierdzić,  że syte są te posiłki, chociaż z dziećmi nie mogłam się wyrobić i tak więc chodziłam głodna. Ale myślę , że jak posiedzę i ogarnę,  to uda się ten cel zrealizować. Póki co odpuszczam, jednak nie całkowicie. Postaram się robić te rzeczy z jadłospisu, tylko nie za wszelką cenę.