środa, 29 stycznia 2020

Pechowy dzień.

Wstaję dzisiaj rano zszokowana. Godzina 7:30, a Marek się krząta po kuchni. Okazało się, że wziął sobie urlop na żądanie. Od poniedziałku Krzyś jest trochę podziębiony więc nie chodzi do przedszkola, co dla mnie jest wielkim wyzwaniem, bo chłopaki zaczęli bardzo rozrabiać. Myślę sobie, że nadgonię dzisiaj robotę i nakręcona się za nią wzięłam, ale dzisiaj mi los nie sprzyja. W pierwszej kolejności zaczęłam robić depilację laserową moją maszyną kupioną 7 lat temu. Wtedy mi coś ona nie podeszła, nie widziałam żadnych rezultatów i tak trochę przeleżała. Teraz ją odkurzyłam, a dokładniej Marek, bo ja miałam z nią niemiłe wspomnienia, ale ostatecznie się z nią przeprosiłam i troszkę podziałała, na jakieś 3 razy. Dzisiaj odpalam i ledwo oświetliłam łydki bo padają mi lampy. Została ostatnia lampa i ciekawa jestem czy podoła. Najgorsze jest to, że jeśli i ta nie będzie działać, to nie wiem co dalej z takim sprzętem zrobić. Czy to w ogóle opłaca się gdzieś serwisować. Tą depilację muszę teraz powtarzać co 2 tygodnie, inaczej nie będzie efektu.

No, ale nic to, wzięłam się dalej za robotę, w międzyczasie włączam mój wyładowany telefon i psikus, nie pamiętam pinu. Nie wiem co mi strzeliło, że popełniłam błąd 3 razy, a teraz nie wiem gdzie jest PUK. Z internetu też się ciężko coś dowiedzieć. Miałam nr w Play i przeniosłam do Nju. W tej chwili PIN miałam dalej z tamtej karty w Play ale widzę że kartę w telefonie mam z Nju i teraz nie wiem co dalej. Najlepsze jest to, że gdzieś muszę zadzwonić, ale nie wiem z jakiego aparatu.
Mam ochotę usiąść i płakać. Straciłam już dziś ochotę na jakąkolwiek robotę i wiem, że mnie będą jadły myśli o tych problemach. W sumie najbardziej mnie smuci, że stracę zdjęcia i screenshoty.

Zaczyna mnie głowa boleć z nerwów. Dawno nie miałam takich spraw do załatwienia. Nie lubię...

niedziela, 19 stycznia 2020

Organizacja

Pierwszy tydzień odrobaczania poszedł nie najgorzej, chociaż jak nie widać spektakularnych efektów, to człowiekowi jakoś tak smutno na serduszku.

Próbuje rozwinąć swój talent organizacyjny. Póki co wiem, że nie posiadam żadnego, ale świadomość tego to zawsze już jakiś początek. Znalazłam świetnego wykładowce którego dobrze się słucha. Od razu się nakręcam i mogłabym góry przenosić, ale przede mną długa droga, żeby się nie skończyło tak jak zawsze. Trzeba wypełniać różne ćwiczenia, odpowiadać na pytania, przepracować sobie w głowie wszystkie sprawy, czyli to czego nie cierpię. No ale chyba bez tego nie uda mi się w końcu zaplanować życia.

Mimo jeszcze kiepskiej organizacji w tym tygodniu nie było najgorzej. Kierowałam się zasadą, lepiej zrobić ciut niż nic. Jeśli nie wiem za co się zabrać to najlepiej zabrać się za cokolwiek, przynajmniej to będzie z głowy.

Niestety nikt w domu ze mną nie współpracuje, co jest raczej mało sprzyjającym czynnikiem, ale muszę i na to znaleźć sposób. Póki co widzę, że dzieciom trzeba poświęcać więcej czasu bo się wymykają spod kontroli.

wtorek, 7 stycznia 2020

Odrobaczanie.

Jestem na głodzie cukrowym więc mnie nosi. Kawa też odpada, wiec chodzę zaspana. Wszystko mnie drażni, chociaż nie aż tak bardzo jak myślałam, gorzej wypada moje samopoczucie. Co najmniej jak jesienna deprecha. Jak to przetrwam to będzie cudownie. Oby nie dopadły mnie jakieś skutki uboczne.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Odwlekanie.

Muszę przyznać, że moje wielkie chęci pierwszego stycznia, aż mnie zdziwiły, jednak to co się dzieje z każdym kolejnym dniem zadziwia mnie coraz mniej. Może przez to, że to taki okres jeszcze trochę świąteczny, ciągle wolne, człowiek się rozleniwia i nie ma ochoty na nic.
Myślę sobie, że jak wszystko będę miała zorganizowane i zaplanowane to wtedy wszystko będzie się układało tak jak trzeba, ale to się mija z celem. Mam tyle spraw którymi muszę się zająć, że nie mam koncepcji jak to ułożyć. Nie ma momentu, żebym miała luźny czas na jakieś swoje sprawy, zwłaszcza te wymagające skupienia. Przy dobrych lotach jak nie zasnę z dziećmi to może wieczór, ale mój mózg o tej porze jest tak wyeksploatowany, że do niczego się nie nadaje.

Zupełnie przypadkiem trafiłam na przeceniony kurs online planowania tygodniowego. To na pewno jakiś znak z niebios, zobaczymy, czy okaże się darem, czy stracę czas i nic mi to nie da. Hmm, może te wszystkie szkolenia i poradniki by mi coś dały gdybym do nich przysiadła na 100%. No ale właśnie... to skupienie i systematyczna praca nad sobą.
Czasem myślę, że jestem beznadziejnym przypadkiem, który potrzebuje , żeby ktoś pokierował moim życiem od początku do końca. Tak chociaż na 3 miesiące, żeby coś mi do tego łba wlazło. Ja na prawdę, nie radzę sobie w życiu, przerasta mnie wszystko. Jak sobie pomyślę o tym, że miałabym jeszcze iść do pracy, chłopaki do szkoły, jakieś odrabianie lekcji, jakieś inne dziwne problemy, no na prawdę... JAK ŻYĆ?!?!?

W weekend pojechałam do mamy z chłopakami na noc. Myślałam, że będzie fajnie, odpocznę od obowiązków domowych. Mama nigdy nie lubi jak jej się ktoś pałęta. Skończyło się na tym, że wszyscy byli sfrustrowani, bo moje dzieci mimo, że nie rozrabiają nie wiadomo jak bardzo, to jednak nadal to są dzieci i nie zachowują się cichutko i niezauważalnie. Psy były rozjuszone, babcia poirytowana, ja również. To był chyba ostatni raz i niestety moje marzenie, że oboje u babci będą nocować, a ja odpocznę (albo coś posprzątam) w domu prysnęło jak bańka mydlana.

W tej chwili chłopaki śpią po basenie. Pogoda deszczowa, kawa wypita. Nic ino się wtłoczyć pod koc z jakąś książką. Pewnie jak otworzę lekturę, to któryś wstanie.
Ja sobie zdawałam sprawę, że dzieci zmieniają życie, ale nie sądziłam że ono znika całkowicie.
Jak będą to kiedyś czytać, to stwierdzą pewnie, że wyrodna ze mnie matka. No nie wyrodna, tylko zmęczona. Został ostatni rok na zmiany przed powrotem do pracy. To dopiero styczeń, ale ja doskonale wiem, jak ten czas ucieka.