piątek, 29 marca 2013

Psychologicznie.

Myślę, od czego tu zacząć i nachodzi mi tylko myśl, ze cierpię. Nie w bardzo szczególny sposób, po prostu jakoś się wykręcam w nocy że boli mnie lewe ramie. Nadszedł czas pięciu dni wolnych od pracy, jednak! jeśli masz niepracujących rodziców, do tego zaczyna się okres świąteczny a Twój mężczyzna jest uziemiony w domu z powodu ospy wietrznej, zaczynasz wariować. W każdym razie troszkę się odgrzybiam. Wczoraj porządki otoczenia włączając w to kolejne przemeblowanie, a dzisiaj? No właśnie. Miałam się zająć sobą, ale mi się nie chce. Może dlatego, ze właśnie wypiłam kubek kawy i mi tak cudownie ciężko, że nawet pisanie tutaj jest męczące.

Kończy się marzec, który miał być aktywnym miesiącem, ale jednak zima postanowiła pokrzyżować mi plany. Nieważne, przesunę je na kwiecień, tylko wróć słońce!  Mam w sobie wenę, tylko boję się że śnieg zapowiedziany na lany poniedziałek wszystko zepsuje. Więcej chyba śniegu w święta Wielkanocne niż Bożonarodzeniowe.

"Seks w wielkim mieście" pojawił się znowu emitowany w telewizji. Kiedyś go lubiłam oglądać, potem mnie nudził i teraz zafascynował mnie na nowo. Oprócz tego, że główna bohaterka pisze bloga na temat tego co się dzieje, (co czyni ją troszkę podobną do mnie), to ogólnie ludzkie zachowania tam pokazane na prawdę odnajduję w środowisku mnie otaczającym. Czy na prawdę ludzka psychika jest taka banalna i przewidywalna. Każdy jest wyjątkowy, a jednak taki sam jak inni.
Zabawny odcinek był na temat zostawiania u mężczyzny swoich drobiazgów. Jeśli facet poprosi, żebyś zostawiła u niego szczoteczkę do zębów to jest to na prawdę poważna sprawa. Twój komfort w jego mieszkaniu rośnie kiedy zrobisz u niego potrzebę fizjologiczną nr dwa. To jest tak cholernie zabawne, a przecież znam to z autopsji. Ogarnęła mnie żądza posiadania wiedzy psychologicznej na temat ludzkich zachowań.

Czytelnia.
Aby Lee "Dziewczyna której jedno w głowie". Taki męski odpowiednik ogiera, żeby nie powiedzieć puszczalska zdzira, nie mniej jednak moje poglądy na ten temat różnią się kolosalnie. Zasada nr 1. używaj póki możesz. Bardzo mi się podobała wypowiedź Hugha Hefnera (założyciel Playboya), że nigdy nie zdradził żadnej swojej żony, odbijał to sobie dopiero po rozwodzie. Ha! Bo w życiu liczą się zasady i nie koniecznie ich łamanie. Jakie wnioski można wyciągnąć z tej lektury? Mężczyźni tak samo potrzebują miłości jak kobiety, a one tak samo potrzebują seksu jak oni. Różnica polega na tym, ze jeśli się do tego przyznają, facet zostanie uznany za geja a babeczka za dziwkę. Całe to zamieszanie z seksem, które trwało przez całą książkę, zostało na końcu pokonane przez miłość, fakt, że nieszczęśliwą, ale jednak.

Dostałam wczoraj kartkę urodzinową z Londynu. Relacje z moją siostrą przechodzą jakiś rozwój, rewolucję, rrrrrr. Zaszkliły mi się oczy, a że chwilę wcześniej mechanizowałam swój rower, wymazałam się smarem po ryjcu. Przezabawne.

sobota, 23 marca 2013

Wiosna!

21 marca, kalendarzowy pierwszy Dzień Wiosny. Wszyscy idą na wagary, pić w plenerze i dobrze się bawić. Największym wagarowiczem w tym roku jest sama zainteresowana. Wiosna sobie poszła i chyba nie ma zamiaru wracać. Dzięki temu, moje wycieńczenie fizyczne i psychiczne nie zmieniło się od czasu ostatniego wpisu. Fakt, że sobie dogadzam lenistwem w każdej możliwej chwili, jednak praca uniemożliwia całkowity odpoczynek. Choroby dalej panują, więc trzeba do pracy przyjść nadprogramowo, do tego święta wielkanocne się zbliżają wielkimi krokami, więc ilość klientów się mnoży z dnia na dzień, no i żeby nie było lekko to nadszedł comiesięczny okres, dodajmy, ze w ostatnich czasach bolesny okres. Jestem teraz niedźwiedziem, dużo jem, dużo śpię, ruszam się tylko do pracy (nie mylić z pojęciem 'W' pracy). Czekam na ostatni maraton który rozpocznie się w niedzielę a skończy w środę i mam nadzieję, poprawi się pogoda i grafik będzie dogodniejszy.

Pojechałam dzisiaj do urzędu wojewódzkiego żeby złożyć wnioski o paszport. Chyba jazda tramwajem była dla mnie bardziej traumatyczna niż samo załatwianie spraw. Budynek jest ogromny więc byłam pewna, ze się tam zgubię, ale chyba przewidziano takie fenomeny jak ja, więc kierowało mnie hasło PASZPORTY napisane wielkimi literami na każdym zakręcie. Pani z informacji też spoko, na pewno wyznaje zasadę im lepiej ci wytłumaczę tym szybciej stąd  znikniesz. No i prawidłowo. Wróćmy jednak to tramwai. Kiedyś lubiłam nimi jeździć ze względu na muzykę w uszach tudzież czytanie książek. Człowiek nie zawsze ma na to czas, a w tramwaju trzeba się przecież czymś zająć. Może było by miło gdyby wyeksmitowano 80% ludzi z tych pojazdów. Gównie smród, jedzenie porozwalane na pół wagonu, że nawet nie ma gdzie stanąć, no i rzecz rażąca, młodzi siedzą, starzy stoją. Paradoks! Zwolniło się koło mnie miejsce więc skorzystałam zważywszy, że moja droga była długa i nikogo starszego do ustąpienia. Zaczytałam się, kiedy to widzę, że pewna starsza pani omal nie usiadła mi na kolanach żeby zwrócić na siebie uwagę, że stoi nade mną. Zdenerwowała mnie, ale wstałam i nawet grzecznie jej powiedziałam, żeby sobie usiadła. Ani 'dziękuje', ani nawet uśmiechu czy coś, jakby jej się należało to miejsce. Obejrzałam się dookoła, a tam siedzą same szczyle, a babcia musiała zaatakować czytającą. Nóż w kieszeni się otwiera.
O wiele bardziej wolę autobusy, niestety żyję w mieście gdzie chcą wszędzie walnąć pieprzone tramwaje. Ciągle się zastanawiam, kiedy ktoś wymyśli urządzenie do teleportacji, bylibyśmy jak Power Rangers.

czwartek, 14 marca 2013

Wykończona!

Na prawdę okropnie wykończona. Myślałam, że grafik jaki mam w pracy jest dobry, ale to tylko złudzenie, albo za dużo pracy, albo za dużo wolnego. W gruncie rzeczy, człowiek jest zbyt  zmęczony i rozleniwiony. Dziewuchy się pochorowały, więc trzeba będzie dodatkowo przyjść pracować. Rzecz której nie lubię najbardziej, ale to choróbsko wybiera sobie ofiary. Kiedyś mi się wydawało, że lepiej jest sobie pochorować w domu zamiast iść do pracy, ale to chyba dotyczy tylko czasów szkolnych, teraz doceniam, że nic mi z nosa nie cieknie.
W marcu jak w garncu. No i wali to słonce po oczach, ale co z tego, skoro dalej jest mróz i śnieg i dalej zima trwa. Już miałam dziś skorzystać ze sztucznego słońca, bo nie powiem, też poprawia humor, ale z racji tego, że to mój jedyny dzień wolny na caluśki tydzień oraz matka natura dała mi znak w postaci bólu głowy, ze to nie jest dobry dzień na wyruszanie w podróż miejską, dałam sobie ze wszystkim spokój. Nic się nie wali na głowę, muszę tylko oddychać głęboko. Dzisiejszy dzień spędzę na odgrzybianiu swoich zwłok, może dokopie się do czegoś przyzwoitego.

Wczoraj oglądałam fajny film z Sandrą Bullock. Uwielbiam jej filmy i mogłabym tonami je wchłaniać każdy po parę razy. Tego jeszcze nie widziałam, a nosił tytuł "Wszystko o Stevenie".

Ogólnie chodziło o to, że dziewczyna poznała faceta na randce w ciemno i stwierdziła, że ma u niego szanse więc go nie odstępowała na krok, a że on był jakimś operatorem telewizyjnym i jeździł tam gdzie sensacje, to miała różnego rodzaju wycieczki. Nieważne. W każdym razie jej postać w tym filmie była strasznie energiczna, radosna i pozytywna. Miałam ochotę wstać i skakać jak ona z byle powodu. Tacy szczerzy ludzie zarażają uśmiechem.
Siora nie miałabyś ochoty na jakiś czerwcowy maraton?

Co do filmów jeszcze troszkę. Nie jestem zadowolona z aspektów rozrywkowych w dzisiejszych czasach. Muzyka jest straszna, aż uszy bolą. Trzeba szukać na prawdę dobrych dźwięków. Teraz dopiero czuję się prawdziwym odkrywcą muzycznym. Książki na ogół są dobre, ale akurat teraz czytam "Dziewczyna której jedno w głowie" i przyznam, że jestem trochę przerażona. No i te filmy nieszczęsne. Śmierć, zagłada, ewolucja, wynalazki, roboty, bleah. Okropieństwo (ostatnio bardzo lubię nadużywać tego słowa)! W każdym razie z Markiem poszliśmy do kina."Wiecznie żywy"

Tak, występują tam zombie, ale jeden się zakochał i to chyba uratowało ten film w moich oczach. Rewelacyjne śmieszne wstawki, lekka akcja no i to co jest dla mnie ważne soundtrack, no i oczywiście wszystko dobrze się skończyło, baja. Trzeba wierzyć w dobre zakończenie, mimo czasów w których przyszło nam żyć.

Historyczne zapewne wydarzenie dla potomnych, wybrano nam wczoraj nowego papieża Franciszka (nr 266 na liscie). Nie wspominałam, że poprzedni abdykował. W każdym razie, póki co nie wiem więcej na ten temat, gdyż nie było kiedy się zainteresować. Dzisiaj na facebooku wyczytałam różne wpisy w stylu 'jest biały dymek' lub 'tylko nie czarny'. No cóż, moja wiedza na tematy kościelne nie jest zbyt głęboka, aczkolwiek sobie pomyślałam, ze ciekawe by było znać co tam po kolei wymyślali papieże.

Z życia ekspedientki:
*
- Przepraszam czy ta deska jest do krojenia?
- Tak, jest do krojenia, tak jak jest napisane.
- A czy na niej można kroić jedzenie?
- Tak, leży w dziale kuchennym, razem z innymi artykułami, które się stosuje do jedzenia.
- Ale czy na pewno?
Zrezygnowałam i odeszłam.

*
Przyszła pani, której przed chwilą kasowałam dziecięcą bieliznę i wyciągając paragon i jakiś komplet majtek.
- Przepraszam, ale ja nie kupowałam tych majtek.
- Skoro położyła mi je pani z innymi swoimi zakupami to byłam przekonana, że je pani chce kupić.
- Nie, nie, nie, one mi się musiały przyczepić. Nie widzi pani, ze inna bielizna jest w innym rozmiarze, a te są strasznie małe, powinna pani wiedzieć, ze to nie moje, ja nie mam wnuków w takim wieku, dlaczego mi je pani skasowała?
O ja głupia, zapomniałam że ona ma większe wnuki :/ Abstrahując, majtki były zapakowane, i musiałabym być nienormalna, żeby sprawdzać rozmiarórwkę  wszystkiego co sprzedaję i do tego się pytać każdego czy na pewno to jest to, czego potrzebuje.


Babcine opowieści:
Kiedy zmarł Dziadek, Babcia poszła do kwiaciarni, żeby zamówić wieniec na pogrzeb. W tych wszystkich miejscach ludzie się znają. Kwiaciarka myślała, ze Babcia przyszła po kwiatki, które zamówił dla niej Dziadek na rocznice ślubu, czekały na odbiór.

Dzieje Amy Winehouse i Blake'a chyba zna każdy. Różne dramaty się tam działy, ale jak popatrzy się na historię miłości, to coś w tym pięknego jest. Blake uruchomił swoje telefony, które były wyłączone podczas odsiadki i przyszły do niego powiadomienia, między innymi sms od Amy, którego napisała krótko przed śmiercią.
Czyste przypadki, a jednak mogę nawet uwierzyć, że to znak z zaświatów. Piękne to, chociaż smutne.

poniedziałek, 4 marca 2013

Shit don't stop.

Miało być pozytywnie pełną parą, ale coś nie wyszło. Ciężko mi się zmobilizować, piosenka pomaga tylko na chwilę, a w ogóle, rzecz się stała niesłychanie straszna, tegoroczne słonce chyba na mnie nie działa. Dzisiaj się pojawiło już drugi raz w tym roku, a mnie to nie grzeje, a nawet i trochę ziębi. Coś jeszcze z ciśnieniem jest na rzeczy, bo zadżumiona chodziłam jak bym coś piła z rana. Po czym poznać że biomet jest niekorzystny? Płaczą wszystkie dzieci, skupiając największą moc krzyku na terenie przykasowym, gdzie najczęściej występuje mój gatunek, usiłujący skupić się na obsłudze klientów tudzież chwastów. Okropieństwo. Czuję się jak rzadkie gówno, nie przesadzam.

Czytelnia:
Zbigniew Wilkoński "Świat według Kratka". Książkę tą, a dokładniej jej fragment jest ciężko wrzucić do jakiegoś worka gatunkowego. Znalazłam ją we współczesnych powieściach, czytając myślałam że to bajka dla dzieci, gdzieś w międzyczasie szukając wskazówek nalepiono na to łatkę poradnika, osobiście stwierdzam, że to jakaś marmolada. Nie wiedziałam jakiego słowa użyć, to przyszło mi jako pierwsze. Pan Kratek to postać literacka, przeżywa sobie różne historyjki, niedługie, niezbyt ważne, a jednak, wydaje mi się, że jest to specyficzne uświadomienie czytelnika o absurdach życia. A dokładniej, życia w naszym kraju. Nie umiem tylko zamienić słowa specyficzne na bardziej trafne, ale to już wada mojego wykształcenia polonistycznego. Podejrzewam, ze wiele mogłabym jeszcze wyczytać z reszty książki, ale jakoś ten fragment nie powalił mnie na łopatki, żebym chciała wydać na to pieniążki.
Większym hitem natomiast jest książka którą czytam obecnie. jej tytuł brzmi "Dziewczyna której jedno w głowie" i żeby było ciekawiej, to nie wpadłam na pomysł, że chodzi o seks. Jest to książka na faktach autentycznych (tak jak cofanie się do tyłu), opisana w formie dziennika. Dupy nie urywa, ale jako że na co dzień się o tym niewiele gada, to chociaż komuś wejdę z buciorami do wyra.

Muszę jutro wstać wcześnie, żeby zdążyć przed pracą wszystko zrobić, boję się jednak, że jak to zawsze bywa (kiedy nie śpię u Marka i nie muszę wstać o 5:15), że wstanę na ostatnią chwilę i dalej będę się czuła jak gówno.

piątek, 1 marca 2013

Co z tą Polską?

Nie wiem dokładnie, ale na pewno nie jest dobrze. Obejrzałam właśnie filmik na temat żywności i tego co w sobie zawiera. Dodatkowo posiadam przy sobie osoby, które na bieżąco rozwijają moją świadomość. Przepełnia mnie wściekłość. Tych ataków jest tyle z każdej strony, że nie potrafię tego ogarnąć rozumem. W perfumach trucizna, w barwnikach odzieżowych trucizna, w żywności trucizna, w wodzie trucizna, wszędzie trucizna, do tego mieszają nam w głowach w każdy możliwy sposób, między innymi muzycznie i bajkowo co mnie najbardziej uwiera. Nie trzeba się przejmować, że wydłużyli lata pracy, bo emerytury i tak nikt nie dożyje.
Jakby się w to wszystko zagłębić, to mogłabym się nabawić depresji z tą wiedzą.

Marzec się rozpoczął i chciałam, żeby nie był tak zmarnowanym miesiącem jak luty. Szukam jakichkolwiek motywacji, ale nie jest łatwo. W pierwszej kolejności postawiłam na małe zmiany, bo wiadomo, ze czasem potrafią dobrze wpłynąć na samopoczucie. Tak więc teraz wyglądam jak stare zdjęcie z rodzinnego albumu, czarne włosy, biały ryj... w oczekiwaniu na słońce. Nie ważne jednak to jest, gdyż troszkę mi teraz lepiej, do czasu, aż odrosty się zrobią i nie będzie mi się chciało dalej farbować i będę wyglądać jak pół dupy zza krzaka. Nic to. Wszyscy zaczynają sezony rowerowe, a ja jeżdżę cały czas, więc nie sprawia mi to radości, poza tym ja wcale nie odczuwam zbliżającej się wiosny. Fakt, że śnieg zniknął o niczym nie świadczy, dalej jest mroźno i szaro. Przez to muszę się sama pobudzać do pracy. Puszczam sobie piosenkę Ciary z teledyskiem najlepiej, bo jak na nią patrzę to mi porywa dupsko do działania. Dzięki temu wczoraj pofarbowałam włosy, poćwiczyłam i w pokoju posprzątałam, a nawet się umyłam, co nie należy ostatnio do moich ulubionych zajęć.


Czytelnia:
Missy Jane - Dawczyni śmierci. Po pierwszych stronach nie byłam zadowolona ze swojego wyboru, ale dobrze, że przebrnęłam, bo książka się okazała całkiem  przyjemna. Nie mogłam jej zlokalizować nigdzie na internecie, żeby się dowiedzieć chociażby co to za gatunek. Okazało się, ze występują tam stworzenia zwane zmieniaczami, co dokładnie oznacza ludzi, którzy potrafią się przekształcić w zwierzę. Myślałam, ze to będzie sensacyjne fantasy, ale w moich oczach okazało się romansem sensacyjno fantazyjnym.
Doszły mnie słuchy kiedyś, ze czytanie romansów może stanowić problem w związku, gdyż kobiety po takiej lekturze pragną mieć księcia na białym rumaku, a rzeczywistość jest zupełnie inna i one tego nie mogą dostrzec wpajając sobie obraz jak z bajki. Teraz kiedy już jestem w związku i w moich rękach znalazł się romans, to mogę z doświadczenia powiedzieć, ze to prawda. Natomiast fakt, że zdaję sobie z tego sprawę nie umniejszy moich wymagań częstszego przytulania! Słyszysz Mężu?!?!?!?!?!?!?!?!?!