piątek, 1 marca 2013

Co z tą Polską?

Nie wiem dokładnie, ale na pewno nie jest dobrze. Obejrzałam właśnie filmik na temat żywności i tego co w sobie zawiera. Dodatkowo posiadam przy sobie osoby, które na bieżąco rozwijają moją świadomość. Przepełnia mnie wściekłość. Tych ataków jest tyle z każdej strony, że nie potrafię tego ogarnąć rozumem. W perfumach trucizna, w barwnikach odzieżowych trucizna, w żywności trucizna, w wodzie trucizna, wszędzie trucizna, do tego mieszają nam w głowach w każdy możliwy sposób, między innymi muzycznie i bajkowo co mnie najbardziej uwiera. Nie trzeba się przejmować, że wydłużyli lata pracy, bo emerytury i tak nikt nie dożyje.
Jakby się w to wszystko zagłębić, to mogłabym się nabawić depresji z tą wiedzą.

Marzec się rozpoczął i chciałam, żeby nie był tak zmarnowanym miesiącem jak luty. Szukam jakichkolwiek motywacji, ale nie jest łatwo. W pierwszej kolejności postawiłam na małe zmiany, bo wiadomo, ze czasem potrafią dobrze wpłynąć na samopoczucie. Tak więc teraz wyglądam jak stare zdjęcie z rodzinnego albumu, czarne włosy, biały ryj... w oczekiwaniu na słońce. Nie ważne jednak to jest, gdyż troszkę mi teraz lepiej, do czasu, aż odrosty się zrobią i nie będzie mi się chciało dalej farbować i będę wyglądać jak pół dupy zza krzaka. Nic to. Wszyscy zaczynają sezony rowerowe, a ja jeżdżę cały czas, więc nie sprawia mi to radości, poza tym ja wcale nie odczuwam zbliżającej się wiosny. Fakt, że śnieg zniknął o niczym nie świadczy, dalej jest mroźno i szaro. Przez to muszę się sama pobudzać do pracy. Puszczam sobie piosenkę Ciary z teledyskiem najlepiej, bo jak na nią patrzę to mi porywa dupsko do działania. Dzięki temu wczoraj pofarbowałam włosy, poćwiczyłam i w pokoju posprzątałam, a nawet się umyłam, co nie należy ostatnio do moich ulubionych zajęć.


Czytelnia:
Missy Jane - Dawczyni śmierci. Po pierwszych stronach nie byłam zadowolona ze swojego wyboru, ale dobrze, że przebrnęłam, bo książka się okazała całkiem  przyjemna. Nie mogłam jej zlokalizować nigdzie na internecie, żeby się dowiedzieć chociażby co to za gatunek. Okazało się, ze występują tam stworzenia zwane zmieniaczami, co dokładnie oznacza ludzi, którzy potrafią się przekształcić w zwierzę. Myślałam, ze to będzie sensacyjne fantasy, ale w moich oczach okazało się romansem sensacyjno fantazyjnym.
Doszły mnie słuchy kiedyś, ze czytanie romansów może stanowić problem w związku, gdyż kobiety po takiej lekturze pragną mieć księcia na białym rumaku, a rzeczywistość jest zupełnie inna i one tego nie mogą dostrzec wpajając sobie obraz jak z bajki. Teraz kiedy już jestem w związku i w moich rękach znalazł się romans, to mogę z doświadczenia powiedzieć, ze to prawda. Natomiast fakt, że zdaję sobie z tego sprawę nie umniejszy moich wymagań częstszego przytulania! Słyszysz Mężu?!?!?!?!?!?!?!?!?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz