poniedziałek, 29 lipca 2013

Nie po kolei.

Ostatnio moja egzystencja kręci się w ogół prania, sprzątania, gotowania i mycia garów. Dodatkowo są czyjeś urodziny, czasem się czymś struje, porozjeżdżam się po ludziach no i w standardzie książki, chyba 4 rozpoczęte. Żeby już nie zwlekać z przekazem informacji, będę tu pisać co mi przyjdzie do głowy.

Domowo. Prawie miesiąc już mieszkam na swoim. Cały czas mi się wydaje, jakbym wyjechała na wakacje i tylko wracała do rodziców zmienić ciuchy. Dodatkowo, okolica w ktorej mieszkamy przypomina małą wioskę, więc nawet jak jadę rowerem do pracy, to inaczej się to odczuwa.
Jedyny mankament mieszkania na wiosce, to w standardzie jest dojazd. To nie osiedle na zadupiu, ale jak chce się gdzieś szybko dostać, to brak szybkiego pojazdu jest problemem. 20 minut do przystanku, to nie mało. Pocieszam się tylko, że od chodzenia będzie piękna, wyrzeźbiona dupka. Póki co funkcjonuje na rowerku, ale jeszcze trochę szwankują, więc trzeba je porządnie dopracować, bo to już nie jest 5 minut do pracy, a pół godziny.

W sumie muszę się przyznać, że obawiałam się swojego podejścia do obowiązków, bo nie jestem wielką fanką takich rzeczy, ale się zaskoczyłam, że całkiem to ogarniam. Najgorzej to z gotowaniem jest, bo ciągle mama i teściowa coś dają, więc nawet nie mogę się przyzwyczaić do kuchenki elektrycznej, a nie jest to takie hop siup. Coś mnie łączy z przodkami, bo lubię się patrzeć na ogień.

W domciu już prawie wszystko ogarnięte. Są rzeczy które mnie drażnią mniej lub bardziej, ale jest to znośne, a kiedyś tam to się zmieni. najważniejsze, że z zakupionych sprzętów jestem zadowolona. Lodówka działa dobrze, pralka też jest prosta. Pierwsze gacie zafarbowane, choć niewiadomo dlaczego, nawet fajnie wyglądają.

Samotność mi doskwiera. Jak Marka nie ma w domu, to nie lubię tam siedzieć, zwalając na fakt, że mi się nudzi. Jest tyle rzeczy do zrobienia i to niekoniecznie typowo domowego. Powinnam zadbać o siebie wewnętrznie i zewnętrznie, no ale jakoś mi nie po drodze. Może to jest tak, że w pewnym wieku człowiekowi się już nie chce dokształcać, a może to tak jest tylko u mnie. Nie chcę się uczyć języka, chcę go już znać. Nie chce mi się ćwiczyć, ale mogłabym być wyrobiona. Lenistwo, ach lenistwo. Czemu Ty jesteś lenistwo?

Czytelnia:
Chciałabym Was czymś ciekawym zaskoczyć, ale jednak nie dzisiaj. Mam mnóstwo zaczętych ksiązek i musze je pokończyć, bo już sama nie ogarniam co się dzieje w której. W każdym razie tutaj teraz mogłabym wypisać różnego rodzaju instrukcje. Do kuchenki, do lodówki, do pralki itp.

Babcine opowieści:
Ostatnio się dowiedziałam, że drzewko, a dokładniej wierzba płacząca rosnąca przed balkonem Babci, została posadzona przez Dziadka i nawet nazwał ją Jasiek. Ot Ci historyja. Nawet Wam zdjęcie zamieszczę.


czwartek, 18 lipca 2013

Wspominki.

Po pierwsze! Przyleciała moja Sio. Dawno temu i już wyleciała. Mam wrażenie jakby to było parę miesięcy temu. Chaotyczne to były spotkania zważając na fakt mojej wyprowadzki, potrzeby załatwiania różnych spraw miastowych, bankowych tudzież lekarskich. Czas zleciał, nawet nie wiadomo kiedy. Moglibyście się tu przeprowadzić, bo przecież człowieka krew zalewa. I mogłabym swojego chrześniaka częściej wykradać, a nie tylko z okazji wizyty u dentysty.
A teraz zdanie, którego nie spodziewałam się, że wypowiem tak szybko: mam chęć posiadania prawa jazdy, a co więcej, nawet auta. Nie! Nie dlatego, że rajcuje mnie taka zabawa, a dlatego że wrocławska komunikacja miejska już mi bokiem wychodzi. Chamstwo, prostactwo, brud i syf. Samemu to można się pomęczyć, ale z wózkiem to już abstrakcja i nikogo na około co wyciągnie rękę. Chyle czoła wszystkim matkom w MPK. Macie przechlapane. Ponieważ mnie jeszcze dzieci nie dotyczą, a dojazd do pracy mi się wydłużył, pomyślałam sobie o skuterze. Można na nim jeździć posiadając tylko dowód osobisty, ale nie wyobrażam sobie bez porządnego przeszkolenia wyjść na ulicę do tych świrów.

Miało być po drugie i po tam różnorakie, ale tak mnie głowa ćmi, że ciężko coś sklecić. Jeszcze trochę podejść i w końcu wszystko tu napiszę.

środa, 17 lipca 2013

Usprawiedliwienie.

Z racji tego, że nastąpiła moja przeprowadzka, żyję w takim małym bałaganie. Usiłuję poukładać tak, żeby później nie szukać i to wydawałoby się proste, a jednak nie jest. Czeka na mnie cały duży pokój i wiem, że im szybciej to zrobię, tym szybciej będę funkcjonować w ładzie, a tego na prawdę potrzebuję. Wszystko skrzętnie notuję i jak tylko znajdzie się chwila to będę opisywać moje wstąpienie w dorosłość.

Układanie nigdy nie było moją mocną stroną...

czwartek, 11 lipca 2013

Wrzos.

Nie będzie łatwo napisać streszczenie z ostatniego miesiąca. Nie mogę rzec że nic się nie stało, bo wydarzyło się bardzo dużo, tylko czasu brak i troszkę dostępu do internetu. Może mi się nie udać wszystko tu opisać, bo czas goni i pamięć już nie ta.

Przede wszystkim czytelnia:
Ostrożnie z marzeniami - Alexandra Potter. Akcja dzieje się w Londynie. Mam wrażenie że wszystkie historie związane z tym miastem są jakby trochę wyzwalające, tam się zmienia życie, zaczyna wszystko od nowa. Anyway...Hetaher Hamilton zwraca uwagę na to, jak dużo bezwiednych życzeń człowiek wypowiada w ciągu dnia. Bo nie ma miejsca parkingowego, bo deszcz pada i nie ma parasola, bo klucze się zgubią kiedy właśnie się śpieszysz. No właśnie, nawet sobie sprawy nie zdajemy z takich psikusów od losu. Pewnego dnia cyganka dała naszej głównej bohaterce biały wrzos na szczęście.
Teraz trochę wiedzy. Czytam właśnie na stronce federacji pogańskiej, że w Anglii uważa się, że kwiat ten przynosi szczęście, w innych miejscach niekoniecznie. Powinno się go zbierać, a nie kupować i nie powinno się dokładać do wiązanki ślubnej. Z bardziej praktycznych informacji, kiedyś używano go w lecznictwie i jako miotły.

Wracając do tematu książki... Od tej pory, kiedy wrzos gościł głównie w kieszeni dziewczyny, (cały czas się zastanawiam czy to nie było zwiędnięte), jej życie się zmieniło. Każde życzenie się spełniło, każde! Przyszło co do czego, przestało jej to odpowiadać. Jednak co za dużo to niezdrowo. Ta historia fajnie pokazuje, jak docenić to, co się ma, nawet kiedy nie zawsze jest idealnie. Jak mówią słowa piosenki "uważaj co sobie życzysz, bo możesz dostać to i o wiele więcej".
Na koniec wesoła historyjka. Heather próbowała zaparkować, ale nie bardzo jej się udawało. Sąsiad, który  próbował jej pomóc trochę z niej się naśmiewał, czy marudził, nieważne. W każdym razie jej odpowiedź była piękna: nie potrafię parkować, bo mój były chłopak mi wmówił, że 15 centymetrów to dużo.

Opisywania jest nadal sporo, ale niestety muszę to zrobić na raty bo nie idzie inaczej :)