poniedziałek, 26 listopada 2012

Ka-ching.

Święta już idą pełną parą w każdym sklepie. Nie chcę tego zostawiać na ostatnią porę, więc się biorę za prezenty. Lubię robić niespodzianki, jednak wolę te spontaniczne, a myślenie co by tu mogłoby się spodobać, jest ciężką sprawą. Na szczęście czasem mam kreatywny móżdżek i większość już jest ogarnięta. Aż się nie mogę doczekać świąt z tego powodu.

Mam życiowe problemy z osobowością. Niespecjalnie mi się coś chce robić, pogoda dobija, 16:30 i już się ciemno robi. Jeszcze do wszystkiego dostałam okres, a że robię sobie przerwę od tabletek, to jest on wymiarów tych bardzo bolesnych jak to w gimnazjum bywało. Wtedy mogłam chociaż zostać w domu albo wziąć zwolnienie z WueFu. Dorosłe życie jest okrutne. Próbuję utrzymać porządek otoczenia, aczkolwiek niewiele to teraz na mnie wpływa. Nie pogardziłabym urlopem i SPA. Oczywiście takim urlopem wyjazdowym, bo siedzenie w domu mnie przyprawia o mdłości i standardowym moim zajęciem jest układanie muzyki. Nawet się zapuściłam w kwestii moich ulubionych seriali.

Obawiam się nadchodzących czasów. GMO, zapowiadana wojna, kryzysy, pierdoły.  Powoli zaczynam mieć manie oszczędzania pieniędzy. Nie to, żebym odmawiała sobie wszystkiego, ale mam na prawdę poważne obawy, żeby mi kiedyś nie zabrakło. Przykre to...

Z życia ekspedientki:
Ja - Dzień dobry (i te inne)
Pani - Dzień dobry.
Ja - Życzy sobie pani doładowanie do telefonu?
Pani - A nie dziękuję, ale może mi pani poczte usunąć.

A może jeszcze zakupy do domu zanieść? Dla wyjaśnienia sytuacji, jesteśmy najzwyklejszym sklepem dyskontowym.

poniedziałek, 12 listopada 2012

10.11.12r.

Mam cały czas uczucie, że coś mnie prześladuje. Nie to, że ktoś chory psychicznie chodzi krok w krok, tylko jakieś niezałatwione sprawy, czy coś. Taki jakiś niepokój w podświadomości. Za dużo rzeczy jest na rzeczy, a mi niespecjalnie się chce to ogarniać. Jeden zaistniały plus jest taki, że mam 4 dni wolnego. Miło by było tego nie zepsuć i nie zmarnować czasu, a jestem do tego zdolna.
Boli mnie głowa od tego myślenia. Nie wiem co mam w jakiej kolejności zrobić. Takie frustrujące sytuacje źle działają na moje samopoczucie, a jak tak się dzieje, to nie mam ochoty w ogóle na nic. Czyli jak dziś.

Czytelnia:
Patrick Suskind "Pachnidło". Co za poryta fabuła. Zachęca na pewno już na wstępie, bo dopisek brzmi 'historia pewnego mordercy', aczkolwiek do kryminału tej książce bardzo daleko. Jako osoba z tylko jednym dobrym zmysłem (węchem), myślałam, że może troszkę się utożsamię z głównym bohaterem, ale jednak nie. Był obleśnym, dziwnym człowieczkiem i jedyne co mi się w nim podobało, to fakt, że nie wydawał z siebie żadnego zapachu. Przydałoby mi się to po 12 godzinach pracy. Wnioski wyciągnięte: trzeba zadbać o inne zmysły. Podsumowując, mimo tego, że popaprana ta książka, to jednak warta przeczytania, aczkolwiek, mimo tego, że lubię porównania z ekranizacją, film chyba sobie odpuszczę.


czwartek, 1 listopada 2012

1 listopada

W pierwszej kolejności muszę napisać póki pamiętam rzecz, która mnie powaliła na łopatki. W środę, przez moje robocze radio, cały dzień puszczali tekst wypowiedziany przez jakąś dziewczynkę: zapal znicza za duszki. Za dobre duszki, za znajome duszki, za wszystkie duszki, za duszki. Nie wiem czemu poczułam się jak na jakiejś imprezie charytatywnej.

Sam fakt, ze to święto i już go przestaje lubić. Nie dlatego, że coś trzeba w związku z tym zrobić, ale dlatego, że ludziom w tym okresie się przewraca w głowach. Kiedyś inaczej wyglądały spacery na cmentarz żeby zapalić znicz. Mam wrażenie, ze teraz jest to bardziej obowiązkiem, a nie chęcią. Poza tym największy szał był dzień wcześniej w supermarketach, bo przecież cały jeden dzień sklepy będą pozamykane i co my, biedne społeczeństwo mamy począć?
Żałobne nastroje widać było na polach ludzi pochowanych w nieodległym czasie. Ludzie chyba jeszcze przeżywają tragedię, reszta, a przynajmniej jej większość, jakby przyszła na świebodzki. Pod tym względem podoba mi się świętowanie Cyganów. Jedzą, piją, bawią się i wspominają. Piękne, prawda? Może jakbym przyszła nagrzana, to też bym była bardziej wylewna, a tak to forma przy ludziach mnie krępuje. I jeszcze nie wiem dlaczego, ale nie lubię tego miejsca i bronię się przed nim nogami i rękami, więc moje świętowanie polega na tym, żeby zapalić gdzie trzeba i szybko wyjść. Muszę chyba dorosnąć do pewnych rzeczy, albo się po prostu przemóc.
Pamiętacie rozmowę w Królu Lwie, jak Mufasa tłumaczył Simbie o przodkach? Podoba mi się ta wersja myślenia o osobach, które już odeszły, i póki co się jej trzymam.



Oczywiście już dzisiaj usłyszałam parę wskazówek jak poniektórzy chcieliby być pochowani, oraz na przykład co by chcieli mieć napisane na nagrobku. Ja osobiście mogę być spalona i spuszczona w toalecie, bo do rzeki chyba nie wolno. Cokolwiek, nie ma to dla mnie znaczenia. Jak zmienię zdanie zapewne tu o tym wspomnę.
Mimo tego, że jestem oporna świętom to cholernie uwielbiam tradycję i zwyczaje i chciałabym, żeby pewne rzeczy mi weszły w krew. Bycie ekstra poukładanym jest nudne, ale moje chaotyczne funkcjonowanie zaczyna mnie przerastać. Miło by było znaleźć złoty środek. W każdym razie wracając do tradycji, myślę, ze fajnie jest się z nimi zapoznawać, również tworzyć swoje. Pamiętam na przykład jak zawsze w Święto Zmarłych mój dziadek zapalał świeczkę na oknie dla swojej teściowej, która leży tak daleko, że nawet nie wiem gdzie, (zapytam się Babci przy okazji).

Zagłębiam się w temat i czytam, że kiedyś zostawiano jedzenie i picie dla zmarłych, uchylano im drzwi wejściowe, żeby mogli odwiedzić swoje domy. Natomiast palenie zniczy jest to pokazywanie drogi zabłąkanym duszom. W Meksyku i Filipinach urządzają biesiady i festyny a w Ameryce jest Halloween, co wszyscy znają. W Szwecji na każdym cmentarzu istnieje zagajnik pamięci, gdzie można rozsypać prochy tych, co nie chcieli zostać pochowani. We Francji młodzież pielgrzymuje do grobu Jima Morrisona, gdzie czuwają i śpiewają jego przeboje.
Jutro natomiast czyli Zaduszki to dzisiejszy odpowiednik zwyczaju Dziadów. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. To mi wygląda jak jakieś egzorcyzmy. "Dziady" Mickiewicza się kłaniają, wstyd, nie wstyd, ale nie pamiętam tej lektury ni w ząb.

To chyba wszystkie ciekawostki. Idę spać, bo jutro ciężki dzień w pracy i zapewne miliony ludzi którzy po drodze z Biedronki wstąpią sprawdzić czy aby w jeden dzień wolnego coś u nas się nie pozmieniało w sklepie.
Dobranoc i nienawiedzonych snów!
Piosenka na różnego rodzaju refleksje, mnie zawsze wzrusza...


tekst i tłumaczenie
dla chętnych zagłębienia się w słowa...