piątek, 11 sierpnia 2017

Wakacje

Z dziećmi, to nie wakacje. Pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby odpocząć. Nie żartuje, taki był zamiar, ale nie wyszło, przynajmniej nie u mnie. Teraz leje, ale całe szczęście już wracamy. Pogoda była piękna, a ja pierwszy raz nie miałam ochoty nigdzie chodzić. Dogodną tu rzeczą jest fakt, iż nie muszę gotować, ale dorobiłam się jeszcze większego brzucha. Pewnie znowu będzie mnie głowa boleć jak tylko przez moje płuca przejdzie wspaniałe wrocławskie powietrze. Trzeba będzie wrócić do szarej rzeczywistości i skończyć z tymi dniami dziecka. Krzysiek się tak rozbestwił, że ciężko nad nim zapanować, jakaś dyscyplina by się mu przydała. Nie ukrywam, że mi też, tylko jak się tego nauczyć?

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

W podróży

 Uwielbiam podróżować, gdziekolwiek. Po tatusiu to mam, nigdy nie mógł usiedzieć na dupie. Właśnie wracamy z Warszawy. Byliśmy na ślubie mojej siostry. Imprezy rodzinne też uwielbiam i też po tatusiu. 
Niestety nie wszystko współgra z posiadaniem małych dzieci. Sama droga jeszcze daje radę, Krzychu lubi obserwować co jest za oknem, tylko potrzebuje do tego dużo jedzenia, a Igor jeszcze śpi na okrągło, chociaż teraz jest jakiś rozjuszony, zapewne przez rarytasy jakie matka mu zafundowała w mleku.
Co do imprezy to mogę rzec, że całe szczęście przetrwaliśmy. Myślałam, że młody trochę bardziej się sobą zajmie, a młodszy ewentualnie będzie chciał być na rękach (niekoniecznie mamy), niestety moje dzieci szybko sprowadziły mnie na ziemie. Zupa i obiad zjedzony w spokoju to max co mogły z siebie dać, po deserze zaczął się sajgon... zaczął i nie skończył się już do końca wieczoru. 
Strasznie mi przykro, bo bardzo dużo rzeczy mnie ominęło, no i jako siostra panny młodej powinnam dać z siebie trochę więcej niż bieganie z płaczącym gnomem. Na Marka nie mogłam liczyć bo ogarniał pierworodnego gnoma. Aż boję się naszych ujęć na zdjęciach i kamerze. 
Zawsze mi się marzyło, żeby moje dzieci umiały się odnajdywać w nowych miejscach, jednak póki co średnio nam to wychodzi. Najgorsze jest po prostu usypianie. No ale nie ma co wymagać od takich maluchów, poza tym w domu rytuał spania pozostawia wiele do życzenia.


Czeka nas dużo pracy i mam nadzieję, że pójście Krzycha do przedszkola unormuje wiele rzeczy. Został nam ostatni miesiąc przed tym faktem i chciałabym go dobrze spożytkować, tylko jeszcze nie wiem jak. Na pewno muszę trochę zadbać o siebie i to pod każdym względem, głównie fizycznie, zdrowotnie, intelektualnie i towarzysko.

piątek, 4 sierpnia 2017

Odstraszacz

Postanowiłam napisać notatkę do przyszłej mnie, która zechce posiadać kolejne potomstwo.  

Ciąża. W książce, na każdy miesiąc błogosławieństwa wypisano ewentualne dolegliwości. Średnio było ich około dwudziestu pięciu, ja oczywiście miałam większość. Z jednym już dzieckiem nie można sobie pozwolić ani na odpoczynek ani na specjalne ćwiczenia, wiec ogólnie okres ten pamiętam z perspektywy kalekiego zombie.

Cud narodzin. Nie wiem co autor miał na myśli przy tym stwierdzeniu, ale cud że mi macicy nie rozerwało. Ponoć poród jest najlepszym odstraszaczem dla niektórych kobiet, ale myślę że to bardziej działa na te co jeszcze nie rodziły, a się nasłuchały. Ja zapomniałam o cierpieniu już parę godzin po zdarzeniu. Mimo, ze sama akcja porodowa była ekspresowa... (i tu mi się przysnęło, nie wiem co chciałam napisać). W każdym razie z perspektywy czasu, jakoś nie mam traumatycznych wspomnień, chociaż sama dupa długo dochodzi do siebie i to jest frustrujące.

No i doszliśmy do najpiękniejszego okresu w którym niestety jeszcze trwam. Dzieli się on na dwie rzeczy: połóg trwający 6 tygodni po porodzie i rozwój dziecka trwający 18 lat. Co do połogu, mogę powiedzieć tylko tyle, że czuje się jak kupa gówna, a upały tylko potęgują tą rzecz.
Co do dziecka to trzeba odhaczać poszczególne okresy. Pierwszy miesiąc najgorszy już minął. Następny to 3 miesiące, 6 miesięcy, rok, 2 lata, przedszkole, szkoła, koledzy, imprezy, dziewczyny...
A póki co to mleko, kupa, kolki, grymasy, noszenie na rączkach i bóle pleców. Na prawdę idzie zwariować. Mam dość.