sobota, 23 marca 2013

Wiosna!

21 marca, kalendarzowy pierwszy Dzień Wiosny. Wszyscy idą na wagary, pić w plenerze i dobrze się bawić. Największym wagarowiczem w tym roku jest sama zainteresowana. Wiosna sobie poszła i chyba nie ma zamiaru wracać. Dzięki temu, moje wycieńczenie fizyczne i psychiczne nie zmieniło się od czasu ostatniego wpisu. Fakt, że sobie dogadzam lenistwem w każdej możliwej chwili, jednak praca uniemożliwia całkowity odpoczynek. Choroby dalej panują, więc trzeba do pracy przyjść nadprogramowo, do tego święta wielkanocne się zbliżają wielkimi krokami, więc ilość klientów się mnoży z dnia na dzień, no i żeby nie było lekko to nadszedł comiesięczny okres, dodajmy, ze w ostatnich czasach bolesny okres. Jestem teraz niedźwiedziem, dużo jem, dużo śpię, ruszam się tylko do pracy (nie mylić z pojęciem 'W' pracy). Czekam na ostatni maraton który rozpocznie się w niedzielę a skończy w środę i mam nadzieję, poprawi się pogoda i grafik będzie dogodniejszy.

Pojechałam dzisiaj do urzędu wojewódzkiego żeby złożyć wnioski o paszport. Chyba jazda tramwajem była dla mnie bardziej traumatyczna niż samo załatwianie spraw. Budynek jest ogromny więc byłam pewna, ze się tam zgubię, ale chyba przewidziano takie fenomeny jak ja, więc kierowało mnie hasło PASZPORTY napisane wielkimi literami na każdym zakręcie. Pani z informacji też spoko, na pewno wyznaje zasadę im lepiej ci wytłumaczę tym szybciej stąd  znikniesz. No i prawidłowo. Wróćmy jednak to tramwai. Kiedyś lubiłam nimi jeździć ze względu na muzykę w uszach tudzież czytanie książek. Człowiek nie zawsze ma na to czas, a w tramwaju trzeba się przecież czymś zająć. Może było by miło gdyby wyeksmitowano 80% ludzi z tych pojazdów. Gównie smród, jedzenie porozwalane na pół wagonu, że nawet nie ma gdzie stanąć, no i rzecz rażąca, młodzi siedzą, starzy stoją. Paradoks! Zwolniło się koło mnie miejsce więc skorzystałam zważywszy, że moja droga była długa i nikogo starszego do ustąpienia. Zaczytałam się, kiedy to widzę, że pewna starsza pani omal nie usiadła mi na kolanach żeby zwrócić na siebie uwagę, że stoi nade mną. Zdenerwowała mnie, ale wstałam i nawet grzecznie jej powiedziałam, żeby sobie usiadła. Ani 'dziękuje', ani nawet uśmiechu czy coś, jakby jej się należało to miejsce. Obejrzałam się dookoła, a tam siedzą same szczyle, a babcia musiała zaatakować czytającą. Nóż w kieszeni się otwiera.
O wiele bardziej wolę autobusy, niestety żyję w mieście gdzie chcą wszędzie walnąć pieprzone tramwaje. Ciągle się zastanawiam, kiedy ktoś wymyśli urządzenie do teleportacji, bylibyśmy jak Power Rangers.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz