sobota, 7 grudnia 2019

Spadek energii

Byłam nakręcona świątecznie, ale szybko mi to minęło. Parę dni zostałam z dzieciakami w domu, bo Krzyś niefajnie kaszlał. Na początku miałam codzienną bitwę o rozpakowanie prezentu na Mikołaja. Milion razy słyszałam czy dzisiaj jest już piątek i czy może już rozpakować. Nawet w nocy mi zadał takie pytanie. Potem było dwa dni pakowania i rozdawania małych prezencików. Wsadzał różne drobiazgi, które kiedyś były jego skarbami i absolutnie nikt nie mógł ich dotknąć, teraz rozdał niemal wszystko. Poszło na to mnóstwo papieru i parę rolek taśmy klejącej i odbyło się dużo zabawy 'zimno-ciepło', musiałam odstawić jedzenie, zrobienie siku i każdej innej rzeczy, nawet snu, prezent był najważniejszy.
Cieszę się, że lubi dawać i ma z tego prawdziwą przyjemność, zwłaszcza jeśli komuś sprawił radość. Ja już miałam trochę przesyt klimatu, najgorsze było tłumaczenie Igorowi, że nie wszystkie prezenciki są dla niego. Od poniedziałku znowu przedszkole wraca do łask, więc może odetchnę.

Tak jak pisałam ostatnio, chyba większość świątecznych starań to tylko moje wielkie chęci, niczyje więcej. Dzieci coś tam załapują, ale ogólny klimat nie udziela się tak jakbym chciała, bo to tylko mi się marzą święta jak w amerykańskim filmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz