środa, 5 czerwca 2013

Dołująco.

Moje stany depresyjne zwalam na pogodę i to wcale nie bez pokrycia. Wszyscy wiemy, ze nie jestem zbyt energiczną osobą, ale bez przesady. Mam ochotę się skulić pod kocem z ciepłą herbatą i książką i porosnąć mchem. Najgorsze jest to, że oprócz tego, że nie robi się nadzwyczajnych rzeczy nadprogramowych, to te co są w standardzie też się zaniedbuje. Czy nie dałoby się tego uniknąć? Oczywiście, że tak, tylko trzeba ruszyć dupę, czyli to co najtrudniej zrobić, jak już jest w ruchu to jakoś to idzie. Wczoraj na przykład wracałam do domu, nie było zimno, ale trochę siąpiło. To było nieważne, bo ja słuchałam muzyki i to mnie poraziło prądem energetycznym. No to myślę sobie, że pobiegam. Wróciłam do domu i klops. Znowu mnie brało na lenia, ale szybko zareagowałam i wyszło. Dzisiaj? Nie bardzo. Właśnie zjadłam opakowanie ciastek i czuję się jak słonica. Może coś mnie jeszcze uratuje?

Marek mi usprawnił komputer, więc jako, że dawno się nie interesowałam swoimi kolekcjami muzycznymi i czytelniczymi, teraz nie mogę się oderwać. Jeśli chodzi o słuchanie to mój zapał się wypalił i to na prawdę sporo, zważając na fakt, że ostatnio nie miałam za dużo do czynienia z muzyką, bo nie było skąd brać, co do książek to cóż mogę stwierdzić? Niecierpliwość mi się uwydatnia. Chcę je wszystkie znać, jedyny problem jest taki, że jest ich  grubo ponad półtorej tysiąca.

Dużo chciałam dzisiaj napisać, ale muszę przełożyć dylematy na inną okazję bo teraz mi się odechciało pisać. Kiepsko... Kolejne 4 dni spędzę w pracy, jak mnie moce opuszczą to dopiero będzie gnój :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz