wtorek, 8 września 2015

Tik-tak tik-tak.

Wybiła 21:00. Myślę sobie, że to nie późno, że coś zdążę dzisiaj zrobić. Tylko co? Pełno tego.
W ciągu dnia muszę tyle rzeczy zapisać, że jakby to połączyć, wyszło by całkiem spore wypracowanie. Zapisuje wszystko to, czego nie mogę zrobić w danej chwili, a niestety z moim synem na ogół od razu nie mogę zrobić NIC. Dlatego bardzo dużo piszę. Ktoś by powiedział, że w czasie kiedy piszę mogłabym to zrobić, ale w czasie robienia przychodzą do głowy nowe rzeczy do zrobienia, zaś znowu muszę iść coś zapisać. Jestem pisarzem...

Wzięłam się porządnie za swoje choróbsko, a dokładniej za zapoznaniem się z wrogiem. Niestety leczenie jest nadal niemożliwe, bo nie potrafię Krzycha odessać, a dieta również średnio mi idzie. Jestem słabym człowiekiem, oraz mistrzem w odkładaniu wszystkiego na później, a tu nie ma czasu.

Jestem umęczona jak koń po westernie. Chciałabym wylec się plackiem gdziekolwiek i odpocząć, bez dziecka, bez garów, bez ludzi, bez telefonu, bez niczego. Za to z wódką!

Tym miłym akcentem zakończę te przykre wywody nie zmieniające się od wieków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz