niedziela, 6 października 2019

?

Robię się coraz bardziej zgaszona. Zrozumiałam to kiedy niespodziewanie przyjechała moja siora i miałyśmy możliwość spędzić ze sobą trochę czasu. Ostatnio to nawet nie było kiedy wspólnie powisieć na telefonie, więc miałam okazję się w końcu komuś wygadać. No i wyrzygałam swoje wszystkie gorzkie żale, aż w końcu sama siebie nie mogłam słuchać.
Próbuję coś z tym zrobić już od dłuższego czasu. Złapałam się na tym, że jak przychodzi do gadania z ludźmi to od razu z moich ust wylewa się monolog pogodowy. Nadeszła jesień, więc temat ten powoli przestaje się robić bezpieczny i mogę znowu wyjść na marudę. Kiedy z kimś się widzę na dłuższe pogaduchy to gryzę się w język i tylko słucham.

Znowu chodzę mocniej przygnębiona, nawet nie chcę myśleć, że to jesienna deprecha, bo przeraża mnie fakt, że polepszy się może dopiero w marcu.
W każdej sferze mojego życia jest obecny bałagan. Jedyny pozytyw to czasem uśmiechające się moje dzieci, czasem, bo humorki swoje też pokazują do takiego stopnia, że zastanawiam się na kogo ja ich wychowam. O dziwo uchodzę za osobę bardzo cierpliwą, ale jak już wyczerpie się moje opanowanie, to drę się jak opętana.

Nawet nie wiem od czego zacząć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz