wtorek, 1 kwietnia 2014

W pośpiechu.

A to dlatego, że za 2 godziny trzeba wyjść z domu, żeby zdążyć na samolot. Lecimy z Mańkiem przywitać najmłodszego członka rodziny - Julka. To wszystko tak wyszło bez większego myślenia i spakowałam się dopiero godzinę temu, więc jakoś nie bardzo dociera do mnie, że jutro obudzę się w londyńskiej atmosferze, mimo że bilet zabukowany już jakiś czas. Lubię takie ceregiele, chociaż uważam się za osobę obawiającą się spontanicznych wybryków. O! Właśnie sobie pomyślałam, że w momencie gdyby Marek chciał zwiedzać miasto, a moja siostra się na nas wypięła, to przydałyby się jakieś rozmówki. Swoją drogą ciekawe czy takie coś posiadam. Proszę bardzo, nawet takie kieszonkowe, żeby można było ukryć w dłoniach, w razie różnych ludzkich spojrzeń. Niestety, naukę języków na sucho uważam za rzecz ciężką, wręcz czasem bezsensowną, chociaż jak wrócimy to dam sobie uciąć rękę, nawet głowę, że będę miała parcie na jakąś naukę.

Czytam książkę "Wpadka". Chyba już to wspominałam. Powinna być ona lekturą w szkole, albo jakimś materiałem naukowym dla wszystkich, ze specjalną dedykacją dla osób którzy muszą obcować z ciężarnymi, oraz dla samych przy nadziei, żeby zdały sobie sprawę, że nie są nienormalne, tylko ciężarne. Czytam to i myślę sobie 'nie kradnij moich myśli'. No i dlaczego nikt inny tego nie czyta, żebym nie musiała się tłumaczyć z moich zachowań. Przynajmniej sama przed sobą zostałam usprawiedliwiona, że to może tylko przejściowy stan, który trzeba przeczekać. Śmieszna sytuacja ostatnio miała miejsce, bo akurat kiedy wracałam od lekarza czytałam w autobusie, że bohaterka również wraca od lekarza. Celem naszych wizyt było bardzo wiele rzeczy, ale głównie poznanie płci dziecka. Jej nie rozłożyło nóżek, mój siedział po turecku i wywijał się dupką. Wstydliwe te dzieciaki. W każdym razie jak to ujął mój lekarz 'coś mignęło mi przed oczami, na 90% to chłopak'. Oprócz tego, że to był emocjonalnie ciężki dla mnie dzień, to ta wiadomość mnie troszkę zawiodła. Nie dlatego, żebym miała coś do chłopców, to po prostu wynika z mojej głupiej natury. Przez całe 5 miesięcy się nasłuchałam, że ja MUSZĘ mieć chłopca, że bardzo chciałam wszystkim zrobić na złość i mieć dziewczynkę. Cóż, złośliwość to moja wspaniała cecha (o ironio). Całe szczęście, po przeczytaniu wyżej wspomnianego fragmentu, oraz po własnych przemyśleniach, oraz po rozmowie z tatusiem (mojego syna) i  moją siostrą (matką dwóch synów), sytuacja obróciła się o 180 stopni. Postanowiłam sobie nie słuchać więcej cudzych komentarzy i opinii i sama też będę się starała więcej pytać niż gadać.

Dzień staje się coraz dłuższy. Jeśli jest całkiem efektywny, i coś w nim robię, to o godzinie mniej więcej 17-18 zastanawiam się czy dzisiejszy poranek wydarzył się dzisiaj czy wczoraj. Zawsze mówiłam, że doba jest za krótka, a tu taka niespodzianka. Po prostu trzeba robić dużo różnorodnych rzeczy, bo monotonność nie daje tego uczucia. Podczas pobytu w Anglii chciałabym trochę zorganizować swoje ostatki ciążowe (bardzo krótkie 4 miesiące wolności), oraz ewentualnie nastroić się na poporodową organizację, co mam nadzieję się nauczyć trochę przy siostrzeńcach. Jednak szczególną misją jest nauczenie Antka robić na nocnik... będzie wesoło.

Wczoraj skończyłam 27 lat. Muszę przyznać, że to jedne z moich najgorszych urodzin w życiu. Humor miałam po całości mokry. W następnym roku będę musiała się lepiej do tego przygotować, zrobić sobie swoją własną urodzinową tradycję, wyjechać, wyłączyć telefony i się relaksować. Ciężko jest przetłumaczyć ludziom, że nie lubię tego dnia i wystarczy zwykła pamięć w postaci smsa. Nawet nie telefonu, bo nie lubię rozmawiać przez telefon, a tu w dodatku nie rozmawiać tylko dziękować. Następnym razem nauczę się dziękować we wszystkich językach jakich tylko dam radę się nauczyć.No i niespodziewane wizyty... miłe to jest i nie wiem czemu jestem inna niż wszyscy, ale na prawdę tego nie lubię.

To ja wczorajszego dnia:



Złote porady mojej mamy:
"Tylko przed wyjazdem sobie gary umyj, żeby nie spleśniały".

Koniecznie o tym zawsze pamiętajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz