piątek, 2 stycznia 2015

Na nowo?

Reszta Sylwestra, ta po napisaniu ostatniej notki minęła w łóżku z jakimś czytadłem - żenada!
Całe szczęście Krzychu się nie obudził o północy i dobrze, bo ja również nie miałam ochoty wstawać, mimo, że mogłabym w końcu zobaczyć jakieś fajerwerki. Grunt, że się obudził zanim impreza na górze się skończyła, czyli coś koło 3. Na początku było miło, a potem wył jak syrena ku uciesze wszystkich próbujących odespać nockę, tudzież mających kaca. No cóż, trudno, przecież nie mogę cierpieć w samotności.

Mimo, że Sylwester tegoroczny kiepski i humorki mojego syna również na niskim poziomie, to jakoś dzisiaj mam pozytywne nastawienie na nadchodzący rok, a ponoć wszystko zależy od podejścia.
Znalazłam nawet chwilę nad zastanowieniem się nad swoimi postanowieniami noworocznymi i nie są one jakieś zachwycające. Głównie to trzeba się ogarnąć, czyli ciągle to co zaczynam od każdego Nowego Roku, każdego miesiąca i poniedziałku też. Miałam również w planie poprawić swoją aktywność fizyczną i niby mam dzisiaj jeszcze na to czas, ale nie bardzo mi się chce. Nic nowego w tym Nowym Roku.
Pożyjemy, zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz