poniedziałek, 13 listopada 2017

Bajzel.

Normalnie kryzys osobowościowy. Wkurza mnie wszystko, całe egzystowanie na tym popapranym świecie, Igor się budzi co godzinę, razem z |Krzychem są chorzy i kaszlą jak stare dziady. Przynajmniej Marek ma wolne bo bym dwójki nie ogarnęła sama przez 8 godzin. Jestem przemęczona, muszę znaleźć jakiś cudowny sposób na szybki wzrost energii, zwłaszcza z rana.

Potrzebuję się zająć swoją osobą, ale dzieci rozpraszają moją uwagę. Zastanawiam się kiedy i czy w ogóle jeszcze będę miała czas dla siebie i swoich dolegliwości.

W standardzie negatywny klimat u mnie panuje, ale jakoś tego tałatajstwa ciągle więcej niż pozytywów i nie ma zbytniej równowagi. Poza tym nadchodzi moja ulubiona pora roku. A poza tym karmienie piersią Igora coraz bardziej wykańcza mój i tak już ubogi organizm i wzrasta rozdrażnienie i brak cierpliwości i nerwy, aż w końcu muszę czymś rzucić, co mam pod ręką. Myślałam nad jakimś terapeutą. No cóż, moda na hashimoto, moda na bezglutenowe żarcie, a terapeuci ponoć też w modzie...i niech mi ktoś powie, że nie mam stajla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz