wtorek, 19 listopada 2019

Zastój.

Nie napiszę nic nowego. Mam ciężki okres w życiu. No znowu. Tym razem mój stan fizyczny jest główną przyczyną ogólnej niechęci. Nawet już mi się nie chce nic z tym robić. Zaległości mam dosłownie wszędzie i szczerze wątpię że znajdzie się czas na cokolwiek.

Dzisiaj w nocy Krzyś miał taki zdzierajacy gardło atak kaszlu, że mi się słabo robiło. Został w domu, chociaż w dzień już było ok, to zostawię go do czwartku, niech nabierze mocy, Igora jakieś gluty zaatakowały, no i Marek też coś niewyraźny to sobie wziął L4. Przez chwilę się cieszyłam, ale ten stan długo nie potrwał. Myślałam, że nadrobię zaległości, ale w efekcie tym bardziej nie mogłam się odnaleźć. Dzień został stracony na pierdoły. Nic pożytecznego, nic relaksującego, nic wydajnego.
Coraz częściej zauważam swoją postawę wobec dzieci "dla świętego spokoju".  Jestem wściekła na siebie...

Muszę złamać jakieś swoje utarte schematy bo to one mnie trzymają w tej dupie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz