wtorek, 19 kwietnia 2011

Gwóźdź do trumny.

Bo nie mogło być tylko źle. Kiedy kończy mi się okres i nabieram fizycznej chęci do działań to zawsze coś musi to zepsuć. Tym razem jest to zimno na ustach. Niby nic ale wkurza, no i ma swoją przyczynę którą odczuwam i według wujka Gugl jest to zmęczenie, stres, osłabiona odporność organizmu, która może być wynikiem przebytej choroby. No i nie chce mi się nic, chociaż nadal próbuję.

Przyszły moje magiczne tabletki docyckowe, więc za jakieś 20 dni powinnam być ładna tam poniżej szyi. Próbuję też coś zrobić w kwestii mojej nadwagi, ale doszłam do wniosku, że ekstra diety odpadają. Drastyczne środki w moim przypadku przynoszą odwrotne rezultaty. Staram się lecieć na nabiale, warzywach i owocach, ale jak mnie mocno przyciśnie to skubnę jakąś kromkę. Lepiej raz na jakiś czas niż w akcie desperacji wchłonąć cały bochenek. No i kulturalnie zero słodyczy. Z tym jest najgorzej kiedy dookoła same łasuchy, które na dodatek lubią się dzielić. Można by było pomyśleć że dobrze mi z tym idzie... ale zaczęłam dopiero od wczoraj ha ha ha :) dlatego wsparcie mile widziane :) Z jedzeniem nie jest najgorzej. Ciężko jest ruszyć dupkę do jakiś ćwiczeń. Jak już zacznę, to mogę robić, tylko w zaczynaniu jest ten ból.

Moja lista rzeczy do wykonania troszkę mnie przeraża. Wiele trzeba robić na raz, a wtedy najgorzej się skupić. Inaczej nie da rady bo bym do usranej śmierci z tej listy nic nie zrobiła. Rozplanowałam sobie co poniektóre podpunkty, oczywiście te bardziej przyziemne do zrobienia. Te które wymagają wkładu finansowego muszą poczekać, zapewne długi okres. Nic mi nie pozostaje jak brać się w końcu do roboty...

Lucky Number Slevin (Zabójczy numer) - mistrzowski film. Niepozorny a zaskakujący. Coś w stylu, najpierw myślisz, ze nie kumasz a potem wszystko jest takie oczywiste. No i dobra obsada też punktuje. Podziwiam za wymyślenie takiej historyji :) Polecam!

Dokształciłam się w temacie mojej dolegliwości i teraz mogłabym wykładać o cellulicie. Całkiem sympatycznych rzeczy się dowiedziałam (chociażby, że cellulit i cellulitis to nie to samo). Jest taka możliwość, że pozbędę się tego cholerstwa. Rozstępami zajmę się jutro bo dzisiaj już mnie kręgosłup boli od siedzenia przy kompie.

2 komentarze:

  1. masz moje wsparcie :P z cwiczeniami mam to samo :/ zmusza koniecznosc, czyli bol ktory doprowadza niemal do placzu :/ noi lista...musze ja w koncu stworzyc, ale poki co wylguje sie dzis jak kura na grzedzie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ha ha :) no Ty musisz tam robić różne magiczne wygibasy. A potem do formy wracać... ale rzeź.

    OdpowiedzUsuń