wtorek, 26 kwietnia 2011

Święta, święta i po świętach.

Zleciał ten czas, nawet nie wiem kiedy. Teraz powinno się odpoczywać po świętach. I właśnie to robię, zamiast energicznie i pożytecznie spędzić ten dzień. Ból gardła mi jeszcze nie przeszedł, wręcz potrafi doskwierać coraz gorzej, zwłaszcza w nocy. Przy kaszlu muszę się tak spinać, że odczuwam już zakwasy na brzuchu. Swego rodzaju brzuszkowanie... może chociaż trochę zastąpi to zwykłe ćwiczenia których nie mam siły robić. Do tego odczuwam mały katarek, ale to chyba niegroźne. Przyznaję się bez bicia, że leczenie gardła to była ostatnia rzecz o której myślałam w te święta, no ale cóż. Mam w planie teraz się nim zaopiekować.
Pogoda się strasznie zepsuła. Standardowo kiedy pada deszcze, coś gdzieś trzeba załatwić. Złośliwość matki natury. Przy okazji chęci opadają. Dobry motyw na herbatkę, książkę, fotelik i kocyk. Walenie w parapet uspokaja. Powinnam chyba kupić sobie jakąś fajną kolorową parasolkę i kalosze. Będzie frajda z deszczu. (Właśnie widzę hardkora w krótkim rękawku na spacerze - debilizm).



Skończyłam czytać "Weronika postanawia umrzeć". Na początku nie miałam dobrego zdania o tej książce, ale z czasem lepiej wchodzi i koniec nawet zaskakuje. Duży jej plus, że nie jest gruba, bo wtedy by chyba nie dało się rady. Czas na "Alchemika".

2 komentarze: