piątek, 29 kwietnia 2011

Żółte ciżemki.

Tak właśnie. Moje fantastyczne cichobiegi które nabyłam w tamtym roku w Londynie. Dobrze, że przypomniałam sobie, ze takie posiadam, bo normalnie pojechałam dziś kupić sobie coś lżejszego na girę i w pierwszej kolejności miały to być jakieś baletki. Nie wspomniałam o tym, że znalazłam moje okulary. Niestety dzień po tym jak zdążyłam sobie kupić nowe, ale nic to. Druga para zapewne też się w końcu przyda. W każdym razie nie omieszkam napisać, ze znalazłam moje cudeńka w jakiejś dziwnej torbie na balkonie, w której były części i kable samochodowe. Super, co?

Pojechałam dziś na miasto. Konkretnie w celu odebrania recepty na antybiotyk (żeby było śmieszniej, załatwiłam wszystko ale zapomniałam antybiotyk kupić). Miałam dzień zakupowy. Jako świeża konsultantka Avonu zaczęłam wydawać więcej pieniążka na kosmetyki, mimo tego, że nie zawsze coś potrzebowałam to robiłam zapasy promocyjnych produktów, jakby je miało zmieść z ziemi za miesiąc. W kwietniu odpuściłam sobie kosmetyki, na rzecz kupna tenisówek. Uwielbiam adidasy, ale są tak toporne, że nogi mi odpadają. Przy okazji znalazłam cudowny sklep Happy Budda. Nie dość że jest okrutnie tani, to jeszcze towar który zawiera powala na łopatki (przynajmniej mnie). Nie jest to mój styl funkcjonowania, ale na pewno wiele rzeczy mi się tam podoba. Po wielu latach poszukiwań znalazłam pierścień który zmienia kolory pod wpływem emocji :D szkoda tylko, ze mojego rozmiaru nie było, ale po długim weekendzie ma być, więc ja tam się pojawię i go zdobędę.

Paskudna rzecz mnie dzisiaj zaskoczyła. Dawno nie wychodziłam poza mury Gądowa, Popowic i Kozanowa i teraz jestem w stanie stwierdzić że to są magiczne twierdze normalnego otoczenia. To jakich odmieńców dzisiaj widziałam na mieście to ciężko ogarnąć. Porażka co ludzie z siebie robią.

Właśnie słyszę jak w drugim pokoju mama ogląda wiadomości. Stwierdziłam, ze dla potomnych, gdyby moje wypociny stały się historycznym bestselerem, to będzie można mnie osadzić w epoce po fakcie jaki za chwilę napiszę. Dziś jest ślub Księcia Williama i Kate Middleton. Aaaa żeby nie było że mnie światowe wydarzenia nie interesują. Nawet widziałam fragment uroczystości na żywo (w tv). Ładny miała przód kiecki. Taki skromny jak na księżną.

Idę... po farbę do włosów. Rozjaśnianie kłaków część druga :)

1 komentarz:

  1. a) ja juz moje klaki zostawilam w spokoju, czasem grzywke opitole i wypiore :P
    b)niestety moje baletki wyrzucilam ale tesknie za nimi niezmiernie
    c)omijalam ostatnio Camden z daleka wiec nie widzialam zadnych pomylencow...jedyne co widze to Park Royal :/
    d)jakby nie bylo, bylysmy swiadkami historycznych wydarzen...tu dalej komentuja :P

    OdpowiedzUsuń