środa, 11 lipca 2012

Okno na świat (chyba nr 2).

Nie jest ono zbyt duże i piękne, ale ma w sobie to coś. 80% widoku to drzewa, 15% to niebo i mały skrawek domku z naprzeciwka. Całe szczęście w tym roku mama mi tu ładne, czerwone kwiatki zasadziła, więc wcale nie jest tak mętnie. Łoł ale się rozpadało, aż chłodem powiało. Deszcz pięknie pachnie. Niestety jeszcze we mnie nie ma tyle szaleństwa żeby wybiec poskakać przez kałuże, poza tym nie mam kaloszy, ale się dorobię, tylko nigdzie nie ma w tęczowym kolorze, a ja chcę tylko takie.

Pojutrze idę do pracy już. O dziwo nie mijają mi te dni w jakimś szybkim tempie. Boję się tylko, że jak wrócę do starego trybu to nie będę miała czasu, czy może bardziej siły, żeby kontynuować moje małe przedsięwzięcia. Ciężko jest zapanować nad moim słomianym zapałem. Tyle się nauczyłam, ze nie wszystko na raz, więc póki co postawiłam na swoją aktywność. Dobrze by było być już w stadium w którym nie ma zakwasów. Ich obecność na prawdę przeszkadza w funkcjonowaniu. Najbardziej o dziwo bolą mnie kostki (na nogach - jakby ktoś myślał ogólnikowo). Bolą, są objedzone przez komary i wyparzone przez pokrzywy. Wpoiłabym do głowy, że trzeba cierpieć dla zdrowia i piękna, ale te użądlenia mi na to nie pozwalają. Małe bzyczące szmaciarze nie chcą się ode mnie odczepić. Co do pokrzyw, jak zawsze unikałam ich jak ognia, tak teraz było mi obojętne, po prostu trzeba było uciec. Pojechaliśmy ze znajomymi na labirynty pobawić się w berka. Brzmi śmiesznie, ale zabawa jest przednia.

Za pamięci! Znalazłam sposób na moje uczulenie po goleniu. Wszystkie te babskie specyfiki można o kant dupy rozbić. Z mamy głupoty (bo myślała, ze to dla kobiet), doszłyśmy do tego, że męskie kremy po goleniu dopiero dają radę. Tak więc polecam.

Sąsiedzi z dołu chyba maryśkę palą bo coś mi zajechało. Może wychylę łba przez balkon to się trochę pośmieję :) Zawsze to lepsze niż dym fajki.

Plan na resztę dnia jest dość ścisły. Joga (bo nic innego nie zdołam), pójdę chyba kupić sobie bób, może w końcu za kurze się zabiorę (chcę zdjąć wszystko z półek do pudełka i nigdy tego nie wystawiać, zawsze to szybciej się szmatą porusza). No i muszę zaspokoić moje uzależnienie - "Przyjaciele".


Doszłam do tego, że już chyba kiedyś tak zatytułowałam notkę, ale w związku z tym że to mój słaby punkt, pozwolicie, że nie będę wymyślać nic innego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz