środa, 16 stycznia 2013

Porządki.

Robi się przejrzyście w moim otoczeniu. Nawet się nie potykam o różne przedmioty w pokoju. Mam teraz tak dziwne zmiany w pracy, dzień na dzień. Ani to porządnie się nie napracuje, ani nie odpocznę, ale można sobie coś zaplanować i nawet to zrobić. Zostały mi tylko takie małe zakurzone pierdółki na półkach i to jest męczeńska zabawa. Oczywiście jak już przychodzi do czystki w pokoju, pojawia się chęć przesuwania mebli, damn...
Rozwijam się w całkiem rozległych obszarach. Nie jest to może niezbędna wiedza, ale sobie tak zachciałam, to tak zrobiłam. Po pierwsze, nauczyłam się robić makijaż codzienny. Cała lekcja była okrutnie nudna i do nawet małego profesjonalizmu mi bardzo daleko, ale potrzebne mi wiadomości już leżą w głowie, teraz tylko trzeba czekać aż nadarzy się okazja żeby wyjść umalowaną, a szybko to nie nadejdzie.
Jako osoba chcąca jakoś wyglądać mam odwieczną manię (teoretyczną, nie praktyczną :/)na punkcie ćwiczeń. Brzuszki wszelkiego rodzaju mam już w małym palcu, nogi na razie odpuszczam bo rower zrobił swoje, pozostały ręce, które oprócz tego, ze są słabe, nie wyglądają tak najgorzej i rzecz straszna, czyli pupa. Ponieważ dopiero zaczynam, uczę się systematyczności na brzuszkach, ale w lutym koniecznie trzeba coś dołożyć i to będzie właśnie praca nad moim wielkim tyłkiem. Ponieważ już tym jestem podekscytowana to zrobiłam sobie listę ćwiczeń, które są najlepsze i które mi do gustu przypadły. W każdym razie natknęłam się na dobry filmik. Oprócz tego, że ćwiczenie dla mnie jest hardkorem, to sama pozycja jego wykonania nie mieści mi się w głowie. Kto podejmie wyzwanie???


Namnożyło mi się kalendarzy. Ogólny użytkowy jest na ścianie, żeby wiedzieć kiedy pracuję, drugi w torebce i na serio próbuję go używać, żeby być zorganizowaną kobietą. Na przykład dzięki niemu wiem, że dzisiaj jest dzień pikantnych potraw. Można by było to uświętować. W każdym razie moje pozostałe dwa kalendarze służą do celów których by się nikt po mnie nie spodziewał. Jeden to zdzierak, ale posiada z tyłu przepisy i drinki, a drugi to dziennik perfekcyjnej pani domu. Jeszcze trzeba to wcielić w życie i nie bać się piekarnika :)
Chociaż paprotkę już bym mogła zacząć hodować. Tak, chyba chcę paprotkę. To bardzo zdrowy kwiatuś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz