środa, 20 maja 2015

Ma-ma

Syn mój wypowiada już to piękne słowo. Jeszcze jest to nic nieznaczące memlanie, ale jak wspaniale brzmi. Obecnie przechodzimy okres pod tytułem 'bez matki ani rusz'. Jest ciężko. Nie idzie do nikogo na ręce (oprócz taty i babci), nie mogę go zostawić i wyjść nawet na sekundę z pomieszczenia, BA!, nie mogę na krok odejść, bo już robi podkowę i zabiera się do płaczu. Nawet jak jest czymś zainteresowany, to sprawdza ręką czy na pewno za nim siedzę. Niektórzy mówią, że to taki okres, inni, że już będę miała przechlapane przez długi czas, ja tam się łudzę, że jednak chwila ta minie. Ponoć odstawienie od cycka ma duże znaczenie, zobaczymy.
Niby to dziecko moje jest tak za matką, ale jak mama woła, to ucieka. I tak sobie szybko dzisiaj uciekł, że spadł z wyra, między łóżko a komodę, a tyle razy powtarzałam, żeby uważał gdzie się rzuca.

Potrzebuję o siebie trochę zadbać. I nie to, że jakiś tam fryzjer, czy paznokcie (chociaż przydałoby się, coby ludzi nie odstraszać), ale takie przyziemne sprawy, jak posiedzieć i obejrzeć głupi serial w spokoju, zjeść bez pośpiechu, wysrać się bez widza, wyjść na imprezę i zalać się w trupa, albo chociaż tylko wyjść.
Syn ma urozmaicone i zdrowe jedzonko.
Tata ma wyszukane i mozolne obiadki.
A matka? Matka żyje miłością...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz